czwartek, 22 maja 2014

Wendy Watson-Wright: Ziemia powinna się nazywać Oceania.


Międzyrządowa komisja oceaniczna jest komórką działającą wewnątrz ONZ przeznaczoną do monitorowania i badania oceanów, oraz do ostrzegania przed tsunami. Powołana w ramach oenzetowskiego prawa morskiego jest instytucją skupiającą i tworzącą naukową wiedzę dotyczącą oceanów. Jej sekretarz podlega sekretarzowu generalnemu UNESCO i jest wielką szychą. Po raz pierwszy w historii tą szychą jest kobieta: Wendy Watson-Wright. Kanadyjka.



Dodzwoniłem się do niej z pewnym trudem, gdyż najpierw musiałem zostać sprawdzony przez służby specjalne i sześć zastępów sekretarzy. Udało się jednak. W poniedziałek 19 maja pani Watson Wright odebrała połączenie Skype w swoim biurze w Paryżu.



-------

Rafał Betlejewski: Dzień dobry pani, jak się pani miewa?

Wendy Watson-Wright: Czuję się doskonale, dziękuję, aczkolwiek jestem bardzo zajęta. Pracuję na trzech etatach.

Rafał Betlejewski: Trzech? O mamo! A co pani robi poza byciem szefem UNESCO?

Wendy Watson-Wright: Jestem sekretarzem wykonawczym Międzyrządowej Komisji Oceanicznej UNESCO, co jest moim głównym zadaniem, ale jestem też zastępcą derektora generalnego UNESCO do spraw nauki a także doradcą derektora generalnego UNESCO do spraw etyki.

Rafał Betlejewski: Wow! No tak, to sporo pracy. Gratuluję pani! Dziś dzwonię do pani jako do specjalisty od oceanów i chciałem zapytać, jak miewają się oceany. O oceanach wiele się słyszy w mediach, widzi w filmach dokumentalnych, wiele dociera do nas informacji sprzecznych lub niepotwierdzonych, dlatego chciałbym się dowiedzieć od pani, co się dzieje z naszymi oceanami w kontekście zmian klimatycznych i globalnego ocieplenia. Czy wiemy na pewno, że oceany się ogrzewają, a jeśli tak, to co to oznacza dla oceanów, ich fauny i flory, dla ludzi korzystających z ich zasobów?



Wendy Watson-Wright: Po pierwsze chciałabym powiedzieć, że ja odnoszę się do oceanu zawsze w luczbie pojedynczej, nigdy mnogiej. Nie mówię o oceanach tylko o oceanie, gdyż w istocie mamy do czynienia z jednym oceanem - wszystkie zbiorniki wodne są ze sobą połączone, sprzęgnięte i mają na siebie wzajemny wpływ. To co się dzieje w jednym miejscu świata ma wpływ na drugi. Dlatego wolę myśleć o jednym wspólnym oceanie. Takie przestawienie myślenia pozwala odnieść się do tego jednego oceanu z większym szacunkiem. Jeśli mamy coś w jednym egzemplarzu - na przykład buty, spodnie, czy kurtkę - bardziej to szanujemy, gdyż jeśli się zepsuje, będzie klops.

Oceany pokrywają 71% powierzchni naszej planety, produkują połowę całego tlenu w atmosferze, zawierają w sobie 97% zasobów wody na planecie. Generalnie uważam, że nasza planeta zamiast Ziemia powinna się nazywać Oceania. To jest niebieska planeta ze względu na wodę. Wszystkie ziemskie lądy zmieściłyby się w Pacyfiku.

Co do ocieplania to tak, badania naukowe pokazują jednoznacznie, że temperatura oceanu się podnosi, dodatkowo woda staje się coraz bardziej kwaśna ze względu na olbrzymie ilości dwutlenku węgla, które ocean wchłania, a także zwiększają się obszary na których występuje hypoxia, czyli beztlenowość. W wyniku tych procesów pojawiają się dalsze zmiany, jak chociażby zanikanie raf koralowych, których ubyło już 20% a dalsze 20% jest mocno uszkodzone, namorzyny, czyli wiecznie zielone strefy roślinne wybrzeży morskich w strefie zwrotnikowej, zmniejszyły się o 30 do 50%, wiele gatunków zwierząt jest zagrożonych wyginięciem. Myślę, że najbardziej niepokojące jest to, że wszystkie te złe zmiany następują w oceanie równocześnie, czyli ocieplanie, zakwaszanie i beztlenowość. Mamy tu synergię niepożądanych procesów.

Rafał Betlejewski: Czy jesteśmy pewni, że to są zmiany następujące w wyniku ludzkiej aktywności?

Wendy Watson-Wright: Tak, można to powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że zmiany klimatyczne mają swoje źródło w działalności człowieka. Ilość emisji gazów cieplarnianych do atmosfery wzrosła ogromnie od czasu początku rewolucji przemysłowej. Ostatni raport Międzyrządowego Panelu ds Zmian Klimatycznych ogłasza wyraźnie, że zmiany klimatyczne mają swoje źródło w działalności człowieka. Zresztą zmiany klimatyczne to jedno, ale ludzie wywiarają negatywny wpływ na ocean na wiele innych sposobów.

Rafał Betlejewski: Czy była pani w Warszawie podczas ostatniego szczytu klimatycznego?

Wendy Watson-Wright: Niestety nie. Byłam w Kankun, w Durbanie i w Doha w 2012 roku. Do Warszawy nie dotarłam ze wzgłedu na konflikt z kalendarzem ONZtu.

Rafał Betlejewski: Może pani wiedzieć, że szczyt zakończył się skandalem: aktywiści na rzecz klimatu solidarnie opuścili obrady uznając je za katastrofę. Co pani o tym sądzi? Czy interesowała się pani tymi wydarzeniami?

Wendy Watson-Wright: Oczywiście, że się interesowałam. Aktywiści mają pewną rolę do odegrania. Chcą zwrócić uwagę na swoje postulaty różnymi metodami. Czasami posługują się oburzającymi żądaniami i niesprawdzoną wiedzą. Mają jednak wiele racji. Na działania aktywistów trzeba patrzeć w pewnej skali.

Rafał Betlejewski: Mówi pani, że temperatura w oceanach się zmienia pod wpływem działalności człowieka. Jak to ma efekt na życie w oceanach?

Wendy Watson-Wright: Znowu, będę mówić raczej o oceanie niż oceanach...

Rafał Betlejewski: No tak, jasne, przepraszam, w oceanie. O oceanie, mów o oceanie... Podoba mi się ta stylistyczna i koncepcyjna zmiana. 

Wendy Watson-Wright: Tak jak mówiłam, umierają rafy koralowe, zanikają namorzyny, wymierają gatunki zwierząt, tracimy podwodne łąki, zmniejsza się róźnorodność biologiczna. Niestety dodatkowo mamy do czynienia z dużym zanieczyszczaniem wód oceanu.

Rafał Betlejewski: Ile tych zanieczyszczeń zrzucamy do oceanu?

Wendy Watson-Wright: Nie mam dla pana jakiejś jednej globalnej liczby, ale wiemy że 80% zanieczyszczeń w oceanie pochodzi z lądów, ze źródeł na kontynentach. Mamy nadmiary substancji odżywczych pochodzących ze ścieków oraz terenów uprawnych - to wpływa na powiększanie się stref martwych, pozbawionych tlenu, o których wspominałam wcześniej. W latach 60tych ubiegłego wieku mieliśmy 49 stref martwych. Teraz jest ich ponad 400 i rozciągają się na przestrzeni równej powierzchni Wielkiej Brytanii. Mamy jednak także i pozytywne sygnały: mieliśmy odwrócenie procesu i zaniknięcie dużej strefy beztlenowej na morzu czarnym w 1998 roku, co nastąpiło w wyniku zmniejszenia emisji zanieczyszczeń oraz ograniczenie ilości substancji odżywczych z pól w basenie tego morza.

Odrębnym rodzajem zanieczyszczeń są plastiki. Wiemy, że w latach 50tych produkowaliśmy 1.5 miliona ton plastiku, podczas gdy teraz ta liczba wynosi 280 milionów ton rocznie. Duża część tego plastiku ląduje w oceanie. W dodatku pojawił się problem z mikroplastikami. Tak określamy plastikowe elementy, które są nie większe niż 5 milimetrów. Takie plastiki pojawiają się z dwóch źródeł - po pierwsze z rozpadu większych elementów, a po drugie powstają przy produkcji niektórych wyrobów kosmetycznych takich jak pasta do zębów na przykład. Takie małe plastykowe fragmenty zawieszone w wodzie są traktowane przez wiele gatunków zwierząt jako pożywienie. Oczywiście zjedzenie czegoś takiego powoduje śmierć. Wiele z tych gatunków znajduje się na samym dole łańcucha pokarmowego.

Rafał Betlejewski: O jakie zwierzęta lub środowiska morskie powinniśmy martwić się najbardziej?

Wendy Watson-Wright: Oczywiście jest lista takich gatunków prowadzona na bieżąco. Wymienione są tam gatunki zagrożone wymarciem całkowicie lub na niektórych obszarach. Nie mam tej listy przed sobą, ale można ją łatwo odnaleźć. Rzeczy znane to zagrożenie dla dużych drapieżników morskich jak na przykład tuńczyk błękitnopłetwy. To samo dotyczy rekinów oraz niektórych ssaków morskich.

Rafał Betlejewski: Tu przerywam rozmowę, żeby odnaleźć taką listę. Googluję... the list of endengered marine species... Rzeczywiście list jest wiele. Na liście Międzynarodowego Związku Ochrony Przyrody znajdują się 634 gatunki uznane za bezbronne, zagrożone lub krytycznie zagrożone. Lista może być znacznie dłuższa ze względu na niedostatek wiedzy naukowej w temacie. Na przykład z 1045 znanych gatunków rekinów 17% jest na liście. Ale w przypadku 45% czyli prawie połowy - nie ma danych naukowych. Trudno więc powiedzieć, co się z nimi dzieje. Być może 60% gatunków rekinów jest zagrożonych wyginięciem. Dodatkowo znajduje się na liście 30 gatunków roślin oraz 6 gatunków takich stworzeń jak glony morskie, chociażby długolistne sznurowce z Galapagos.




No i czytami, że południowy tuńczyk błękitnopłetwy, niebieski waleń, waleń szary, rekin młot, rekin ludojad, różne odmiany żółwi morskich, pingwin z galapagos, pingwin biegunowy, halibut atlantycki, wielki okoń morski, delfiny, wargacz garbogłowy, kryl, manaty, foka mniszkowata z morza śródziemnego, łosoś królewski itd itd.

Wendy Watson-Wright:  Warto się dowiadywać, co jest na tych listach. Moja organizacja, czyli IOC ma system bioróżnorodności oceanicznej, który dokonuje dokumentacji stanu bioróżnorodności na świecie. To jest największa pozarządowa baza informacyjna na ten temat.

Oczywiście jednym z najtrudniejszych zagadnień jest ochrona bioróżnorodnościa na wodach międzynarodowych. IOC jest zaangażowane w dyskusje prowadzone na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych, które zmierzają do opracowania metod zapobiegania negatywnym skutkom przemian. Mocno podpisujemy się pod celami wyznaczonymi przez Konwencję Bioróżnorodności z japońskiej Aichi. Jednym z nich jest objęcie 10% akwenów oceanicznych międzynarodową ochroną.

Rafał Betlejewski: Co więc jest większym prpblemem dla życia morskiego: zanieczyszczenie czy połowy?

Wendy Watson-Wright: Połowy oczywiście potrafią być olbrzmim problemem, ale w wielu częściach świata udało się ograniczyć połowy by zachować populacje. Oczywiście problem narasta, gdy na połowy nałoży się zmieny klimatyczne. Tak było z łososiem północnym w Kanadzie. Odłowy wstrzymano w 1992 roku ale populacja się nie odbudowała. Okazuje się, że nadmierne połowy w połączeniu ze zmianami w środowisku spowodowały nieodwracalne szkody.

Rafał Betlejewski: Wszyscy jesteśmy amatorami ryb, lubimy sushi, wrzucić rybkę na grilla. Czy są jakieś gatunki ryb, których powinniśmy się wystrzegać w naszych restauracjach, żeby nie przyczyniać się do tworzenia na nie  popytu?

Wendy Watson-Wright: Wiele restauracji na świecie przestało już podawać błękitnopłetwego tuńczyka ze względu na jego masywne odławianie, w nadziei, że międzynarodowa organizacja monitorująca odłowy tej ryby jakoś się ogarnie i lepiej poradzi sobie z problemem. Ale rybołówstwo należy do mandatu FAO - Organizacji Żywności i Rolnictwa w obrębie ONZtu - to oni zajmują się połowami, podczas gdy moja organizacja IOC bardziej nastawiona jest na zagadnienia naukowe. Czyli FAO zajmuje się rybami, a my zbiornikami.

Rafał Betlejewski: Rozumiem. Ale czy potrafi pani naszkicować dla nas obraz tego, co się dzieje z rybami w oceanach? Czy są tam w ogóle jeszcze jakieś ryby? I co się dzieje z płetwowaniem rekinów, z połowami na długą linę, zabijaniem waleni przez Japończyków itd.? Tu wyjaśnię tylko, że płetwowanie rekinów, to odławianie tych wielkich ryb tylko po to, by obciąć im płetwy. Rybę wyławia się, odżyna płetwy nożem, na żywca, po czym wyrzuca się korpus do wody. Ryba ginie w męczarniach. Mówimy tu o stworzeniach, które są równe nam wielkością lub większe. Połowy na linę to sposób połowu rekinów na linę rozciągniętą za statkiem, która może mieć - uwaga: nawet 100 kilometrów długości, do której na przyponach przyczepia się przynętę. Wyjątkowo podła i brutalna metoda.

Wendy Watson-Wright: Oczywiście, że są ryby w oceanie. Bardzo dużo ryb. Ryby to ciągle olbrzymi składnik naszych protein na talerzach miliardów ludzi na świecie. Ale ma pan rację, że sytuacja ryb jest odzwierciedleniem złożonych relacji człowieka z oceanem. Kiedyś nam sie zdawało, że ocean jest nieskończonym rezerwuarem ryb, ale się okazało, że tak nie jest, że potrzebna jest regulacja odłowów i populacji. Regulacje muszą być oparte o właściwe dane naukowe, a tych nam ciągle brakuje. Niemniej w różnych częściach świata ciągle można zjeść dobrą dziką rybę z różnych gatunków w rozsądnej cenie. Na to składa się wysiłek polityków, aktywistów i rybaków. Są przykłady sukcesów regulacyjnych i ochrony gatunków, które mogły się odbudować. Ale tak jak mówiłam, wiele gatunków, szczególnie dużych drapieżników i ssaków morskich jest zagrożonych. Jeśli chodzi o połowy rekinów dla ich płetw mogę powiedzieć tylko tyle, co wiem z mediów. Wydaje mi się, że i na tym polu mamy pewne sukcesy. W niektórych stronach świata płetwowanie rekinów zostało zakazane.




Rafał Betlejewski: Na marginesie: Co do mordowania - mordowania, bo inaczej trudno to nazwać - delfinów w Japonii, chodzi tu o proceder z prefektury Wakayama w Japonii, gdzie od lat, co roku dokonuje się masowej rzezi delfinów. Rzecz zachodzi w styczniu. Proceder polega na tym, że rybacy zaganiają stada delfinów do małej zatoki, odcinają im drogę ucieczki siatką, po czym, mordują je siekierami. Woda wypełnia się piskiem i krwią. Część zwierząt jest odławiana żywcem do oceanariów na całym świecie. Polecam w tym względzie film The Cove z 2009 roku. Wstrząsający.

Ale wracam do pani Wendy Watson-Wright: Proszę opowiedzieć mi o ogrzewaniu oceanów w liczbach. O jakich zmianach temperatury tu mówimy?

Wendy Watson-Wright: No cóż, pomiędzy 1901 rokiem a 2012 wzrost temperatury oceanu wyniósł od 0.6 do 2.5 stopnia - zależy gdzie. Oczywiście nie wydaje się to dużo, ale w przypadku całego oceanu jest to zmiana ogromna. Odsyłam do raportu ONZtu na temat zmian klimatycznych, gdzie znajdują się dokładne liczby.

Ocean daje życie nie tylko stworzeniom morskim, ale całej planecie. Jest gigantycznym zbiornikiem energii - przechowuje blisko 90% dodatkowego ciepła podczas gdy atmosfera gazowa zaledwie 2%. Ocean jest więc gigantycznym kołem zamachowym procesów klimatycznych całej planety. Zaczął się nagrzewać i proces ten będzie się utrzymywał nawet gdybyśmy dziś wstrzymali wszelkie emisje gazów cieplarnianych do atmosfery. Potrzeba będzie dziesiątków lat, by proces odwrócić. To samo tyczy się zakwaszania. Ocean pobrał i przechowuje 30% całego dwutlenku węgla jaki wypuściliśmy do atmosfery od początku rewolucji przemysłowej. To skutkuje zakwaszaniem wody. W tej chwili ocean jest o 30% bardziej kwaśny niż przed erą industrialną. Prognoza na rok 2100 jest taka, że ocean będzie o 150% bardziej kwasowy. To oczywiście ma konsekwencje dla życia w wodzie. Każdy kto ma basen przy domu wie, że kwasowość wody jest ważna i trzeba na nią uważać. W zakwaszonym basenie nie pływa się dobrze oraz pojawiają się różne problemy. Można sobie wyobrazić, czym zakwaszony ocean jest dla zwierząt morskich. Choć przyznać też trzeba, że nauka nie zna odpowiedzi na pytanie, jak to wpłynie na całość fauny i flory. Potrzebujemy więcej badań.

Rafał Betlejewski: Czy zakwaszenie wody ma wpływ na tak zwane wybielanie raf koralowych?

Wendy Watson-Wright: Tak. A ocieplanie się wody dodatkowo przyspiesza ten proces.

Rafał Betlejewski: Wiem, że chce pani mówić o jednym oceanie, ale ten jeden ocean ma różne nazwy. Czy może pani powiedzieć, która część oceanu, czyli który ocean jest w najgorszej kondycji?

Wendy Watson-Wright: Tak, podkreślam, że mamy jeden ocean. A co do pana pytania, to trzeba by zdefiniować, co rozumiemy przez "najgorszą kondycję". Plastiki i mikroplastiki są wszędzie. Ale dodatkowym dużym źródłem problemów i wycieków są morskie platformy wiertnicze, które są skupione na mniejszych obszarach - tam, gdzie występuje ropa. Zakwaszenie dotyczy wszystkich rejonów oceanu z obszarami biegunowymi łącznie. Beztlenowość także dotyczy różnych i odległych od siebie rejonów. Zanieczyszczenia z brzegów są najgroźniejsze dla mórz zamkniętych lub skrajnych takich jak na przykład Bałtyk. Topnienie lodów dotyczy biegunów i niestety postępuje tak szybko, że do roku 2050 bieguny mogą być wolne od lodu. Wszystkie rejony oceanu są więc zagrożone, ale szczególnie martwimy się o morza północne w tym Arktykę, gdzie utrata lodowców zmieni wygląd i charakterystykę tych środowisk radykalnie. Skutki owych zmian są trudne do wyobrażenia.

Niestety cały ocean jest zagrożony i wyróżnianie jakichś obszarów jest trudne.

Rafał Betlejewski: Czy topnienie lodowców spowoduje podniesienie poziomu wód, a jeśli tak, to czy będziemy mieli do czynienia z wielkimi migracjami ludności z terenów zalewowych?

Wendy Watson-Wright: Z pewnością topnienie lodowców przyczynia się do podniesienia poziomu wód, tak jak przyczynia się do tego ogrzewanie, gdyż woda pod wpływem ciepła się rozszerza. Jeśli jednak chodzi o masowe migracje to póki co obserwujemy sytuację odwrotną: rzesze ludzi przenoszą się w kierunku brzegów mórz i oceanów opuszczając głębię lądu. W tej chwili 40% ludzi mieszka w odległości nie większej niż 100 km od brzegu, a jest praca naukowa, która przewiduje, że w 2025 roku ta liczba wyniesie 75%. Wydaje mi się więc, że nie będziemy świadkami wielkich migracji wywołanych przez podniesienie się poziomu wody, chociażby z tego powodu, że jest to proces powolny, który daje sporo czasu na reakcję. Nie wszędzie woda podnosi się w ten sam sposób. Są też pewne możliwości technologiczne - jak to widać chociażby na przykładzie Holandii, której duże rejony znajdują się poniżej poziomu morza - by zabezpieczyć populacje miejskie przed zalaniem. Problem będzie jednak z pewnością dotyczył mniejszych państw wyspiarskich, które nie dysponują wielkimi możliwościami finansowymi. Większość z tych terenów znajduje się nie wyżej niż 4.5 metra ponad powierzchnią morza. Niestety populacje tych krajów mogą zwyczajnie nie mieć dokąd się przenieść. Już teraz są państwa, które poważnie zastanawiają się nad przeniesieniem całej populacji.

Rafał Betlejewski: Dlaczego ludzie przenoszą się nad oceany?

Wendy Watson-Wright: Nie jestem ekspertką w tym zakresie, ale podejrzewam, że ma to związek z generalnym przenoszeniem się ludzi ze wsi do miast, a większość miast jest zlokalizowanych na brzegach.

Rafał Betlejewski: Są naukowcy, którzy twierdzą, że gwałtowne zjawiska pogodowe takie jak huragany mają związek z ocieplaniem się mórz. Co wiemy na ten temat? Czy będziemy teraz coraz częściej doświadczać huraganów, których siła także będzie się zwiększać?

Wendy Watson-Wright: Są pewne kontrowersje wokół tego tematu, nie wszyscy naukowcy mają wspólną opinię. Są tacy, którzy twierdzą, że liczba huraganów wzrosła od 1970 roku, inni oczekują, że liczba huraganów się zmniejszy. Ale wydaje się, że jest pewna zgoda co do tego, że intensywność huraganów się zwiększa. Jest praca z 2006 roku, która pokazuje, że wzrost temperatury powierzchni oceanów tropikalnych o 0,25 stopnia celsjusza odpowiada za 60% wzrost siły niszczącej tropikalnych cyklonów. W zeszłym tygodniu pojawił się ciekawy artykuł w Nature pokazujący zmianę miejsc występowania cyklonów - zmienia się więc nie tylko intensywność cyklonów, ale także to, gdzie mogą uderzyć. Jest więc wiele pytań i niejasności, potrzebujemy więcej badań, ale z pewnością wiele osób na świecie powie, że pogoda w ich rejonie stała się bardziej nieprzewidywalna i pojawia się więcej zjawisk ekstremalnych.

Rafał Betlejewski: Martwimy się o wycinanie lasów amazońskich, a jak się okazuje, to nie wycinanie, ale susza może być najgorszym wrogiem lasów określanych mianem płuc świata. Susze pojawiły się w Amazonii, a taka susza potrafi jednocześnie zagrozić nawet 30% lasów i jak twierdzą naukowcy susze te mogą wynikać z ogrzewania się oceanu. Co pani na to?

Wendy Watson-Wright: Z pewnością jest taka możliwość. Jest grupa naukowców w Nowym Yorku w Międzynarodowym Instytucie Badań nad Klimatem, którzy udowadniają, że ogrzewający się Atlantyk ma wpływ na ilość opadów w zachodniej Amazonii a dzieje się tak dlatego, że wiatry zachodnie występujące w międzytropikalnej strefie konwergencji, czyli w tym pasie chmur gdzie wiatry z północy i południa się spotykają, a które nanoszą wilgoć nad Amazonię, w wyniku ogrzewania się Atlantyku zostają skierowane na północ. Wiemy ponad wszelką wątpliwość, że opady deszczu oraz susze są sterowane przez ocean. To ocean kontroluje cykl hydrologiczny, więc nie może dziwić, że zmiany w oceanie mogą powodować susze lub powodzie. Takie susze pojawiły się na przykład w Afryce. Powodzie w Brisbane także wynikały ze zjawisk zwanych el ninio i la ninia.

Rafał Betlejewski: A co tam słychać u naszych przyjaciół prądów oceanicznych, takich jak Golfsztrom? Są doniesienia, że prądy te mogą ustać.

Wendy Watson-Wright: Tak, widzieliśmy filmy katastroficzne, które pokazują, co by się stało, gdyby ten wielki pas transmisyjny, jakim są prądy oceaniczne, został zatrzymany. Wydaje mi się jednak, że są to zjawiska tak wielkie i rozciągające się w takiej skali czasowej, że trudno mi spekulować na temat możliwości wystąpienia takiego zjawiska. Osobiście nie wiem. Są na świecie centra badawcze, które biorą to pod lupę. Twierdzenie, że prądy się zatrzymają jest w tej chwili zbyt daleko posunięte. Matka natura wygląda jednak na dość odporną, i znosi wiele naszych ciosów.

Rafał Betlejewski: Czy ma pani dzieci?

Wendy Watson-Wright: Tak.

Rafał Betlejewski: W jakim wieku?

Wendy Watson-Wright:  31 i 26..

Rafał Betlejewski: Ach tak! No, gratuluję! Dorośli ludzie! Moje córki mają 8 i 10 lat, a ja mam 45 lat. Zastanawiam się więc, jaki ocean one będą oglądać, gdy będą w moim wieku, czyli za 30 - 40 lat? 

Wendy Watson-Wright: To jest dobre pytanie. Ale jestem optymistką - są przykłady skutecznych programów ochrony mórz. Możemy sobie przypomnieć na przykład globalny zakaz stosowania DDT, mamy gatunki, które odbudowały swoje populacje. W samochodach nie używamy benzyny ołowiowej, co zmniejszyło zanieczyszczenie ołowiem i wymieranie fauny morskiej, udało się zredukować zjawisko kwaśnych deszczy oraz zahamować powiększanie dziury ozonowej. Tak więc umiemy działać na skalę globalną. Wiemy jednak, że ocean się ogrzewa i będzie ogrzewał, oraz że będzie bardziej kwaśny, ale ciągle będzie podtrzymywał życie na planecie. Niektóre gatunki się przemieszczą w nowe rejony. Doświadczymy także zmian w biodywersyfikacji - pewne gatunki zastąpią inne. Ale życie przetrwa.

Sądzę, że pokolenia pana córek będzie dużo bardziej czułe na sprawy ekologii niż było nasze, moje pokolenie. Myślę, że pokolenie pana córek spowoduje zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, że podniesie poziom recyklingu odpadów oraz wymyśli technologie energooszczędne. Oczywiście trudno zakładać, że samą geoinżynierią wydobędziemy się ze wszystkich problemów ekologicznych, ale z pewnością zobaczymy poprawę. Myślę, że pana córki będą mogły pojechać nad ocean i cieszyć widokiem wspaniałego ekosystemu jakim jest ocean. To od nich będzie zależała przyszłość oceanu.

Rafał Betlejewski: Jest więc pani optymistką?

Wendy Watson-Wright: Chyba nie mamy innego wyboru. Możemy zwiesić ręce i uznać, że nic się nie da zrobić, albo możemy działać na rzecz poprawy sytuacji. Matka natura i ocean w szczególności pokazują nam, że mają olbrzymią odporność na naszą działalność. Rzeczywiście działamy zbyt brutalnie i musimy się opanować, ale musimy też wierzyć, że w naszej mocy jest odwrócenie niepożądanych trendów.

Rafał Betlejewski: Co więc powinniśmy zrobić pani zdaniem w pierwszej kolejności? Jako ludzka rasa. Jako słuchacze RDC.

Wendy Watson-Wright: Po pierwsze musimy podnieść poziom naszych obserwacji, zwiększyć nasze rozumienie procesów zachodzących w oceanie i atmosferze. Mamy Global Ocean Observing Sysyem - czyli system globalnej obserwacji oceanu, który działa pod przewodnictwem Międzyrządowej Komisji Oceanicznej UNESCO. Mamy w tym poważnych partnerów. W tej chwili zaawansowanie programu to tylko 60% tego, co uznajemy za optymalne. Koniecznie musimy zwiększyć dokładność badań. Musimy budować bazę danych i wzmacniać wiedzę naukową. Tysiące naukowców pracuje nad zrozumieniem zjawisk klimatycznych i oceanicznych, ale potrzebujemy wspólnego i stałego zaangażowania państw i organizacji w budowę wiedzy. Musimy też inwestować w edukację oceaniczną, która w wielu państwach zwyczajnie leży. Musimy infromować opinię publiczną oraz uczyć dzieci. To jest bardzo, bardzo ważne. Dzieci muszą wiedzieć, że to ocean jest źródłem życia na planecie i powodem, dla którego one znalazły się na świecie. To ocean dał nam życie i to ocean kontroluje życie na ziemi. To jest błękitna planeta, planeta, która powinna się zwać nie Ziemia, a Oceania. Potrzebujemy pokolenia uświadomionego w tym, czym jest życie na planecie Oceania i czego życie potrzebuje, by mogło trwać.

Rafał Betlejewski: To będzie moje ostatnie pytanie: jakie są pani zalecenia dla Polski? Polska - jak pani wie, jest krajem sporym, krajem morskim, krajem rozwijającym się. W Polsce mamy wielki opór przed ograniczaniem emisji dwutlenku węgla, chcemy palić węglem itd. Co powinniśmy zrobić?

Wendy Watson-Wright: Musicie szukać alternatywnych źródeł energii i zastępować węgiel. Szukajcie źródeł odnawialnych. Jako kraj morski macie odpowiedzialność za ocean i moglibyście zacząć od oczyszczenia własnych rzek.

Rafał Betlejewski: Dziękuję pani bardzo.