czwartek, 11 października 2012

Dlaczego nie można jeździć rowerem po pasach?

Rower to takie urządzenie, które przenosi nas z miejsca na miejsce, a drogę pomiędzy zmienia w sen - lot nad miastem. Za każdym razem, gdy widzimy kogoś na rowerze, uświadommy sobie, że ten człowiek zrezygnował z samochodu. Zrobił to dla siebie i dla nas. Należy się mu za to od nas pewna wdzieczność.


Rower nie emituje spalin, nie spala paliw, nie zanieczyszcza powietrza, nie potęguje efektu cieplarnianego, nie stwarza zagrożenia (a jeśli nawet, to tylko dla samochodów właściwie, które pędzą przez miasto jak oszalałe), nie wzbudza agresji. Rowerów nie czuć. Po przejeździe roweru powietrze jest takie samo, chyba że rowerzysta najadł się fasoli... :-)

Czy nie powinno nam zależeć na tym, żeby w mieście było jak najwięcej rowerów?

W mieście, w którym ludzie poruszaliby się na rowerach bądź pieszo, nie byłoby śmiertelnych wypadków! Zero, Nul, None!

No i co, wszystkie te argumenty skłaniają kogoś do wybrania roweru, i ten ktoś odkrywa, że nie ma ścieżek, że musi jechać ulicą z duszą na ramieniu, że wszędzie są dziury, że trzeba podskakiwać na krawężniki i... no i że powinien zsiadać z roweru co kilkaset metrów, żeby przejść przez ulicę!

Przecież to jest bez sensu! Każdy kto wsiądzie na rower, zaraz to odkryje. Zachowując ostrożność i odrobinę kultury rowerzysta na pasach nie stanowi żadnego zagrożenia dla innych pieszych. Zazwyczaj jest wystarczająco dużo miejsca, żeby się wyminąć. Jasne, zdarzają się narwańcy, ale większość osób zwalnia do tempa pieszych. I to ma być zabronione!? W imię bezpieczeństwa!? Czyjego!?

Czy nie jest to aby relikt z epoki samochodów?

Ciekawe, że w zasadzie oprócz nielicznych ekstremistów, nikomu to nie przeszkadza! Jeśli już ktoś się oburzy, to jest to kierowca, który musiał się zatrzymać, żeby przepuścić rowerzystę (choć i tak jest zielone dla pieszych). Kirowcy potrafią być skrajnie chamscy w swoich samochodach: będą trąbić, krzyczeć, rzucać obelgi. Jednak piesi omijają rowerzystów obojętnie.

Tutaj jest film, który zrobiłem w tej sprawie. Zobacz.

7 komentarzy:

  1. Z tymi pasami to nie chodzi o bezpieczeństwo pieszych, a o Twoje. Wyobraź sobie auto jadące 50km/h i nagle wjeżdżającego na pasy rowerzystę z duża prędkością nie ma opcji żeby auto wyhamowało. Tak jestem kierowcą. Przez jakiś czas mieszkałem w Norwegii i nauczyłem się że gdy zbliżam się do pasów i ktoś stoi przed nimi zatrzymuje się bo u nich to normalne, nie ma czegoś takiego że rowerzyści wbijają sie na pasy nie patrząc. Także jest to bardzo mądry przepis, bo nie chciałbym mieć rowerzysty na sumieniu który nagle wyskoczył "zza winka"

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, dziękuję za komentarz. Tak, słyszałem ten argument podnoszony wiele razy: a co będzie, jeśli samochód wjedzie na pasy. Rzecz w tym, że samochód nie ma prawa wjechać na pasy, gdy są na nich piesi i musi zachować szczególną ostrożność przejeżdżając przez pasy, jeśli na nich nikogo nie ma, upewniwszy się, że nikt nie nadchodzi. Piesi mają zielone światło, a samochody czerwone. Zagrożenie potrącenia na pasach dotyczy w ten sam sposób pieszych, co rowerzystów. Co jeśli na pasach będzie się znajdowała osoba starsza, niedołężna, na wózku inwalidzkim, niewidomy, głuchy lub wózek z dzieckiem? Czy oni też powinni być przygotowani do uskakiwania przed samochodem pędzącym 50/h gdy oni mają zielone światło? Nie chodzi o to, by rowerzyści mieli prawo wjeżdżać nagle na pasy nie patrząc na to, co ich otacza. Chodzi o to, by nie musieli z nich zsiadać. Może być nawet przepis, że muszą się zatrzymać przed pasami, czemu nie. Jednak postulat, by zsiadali z rowerów jest po prostu nie życiowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Konieczność schodzenia z roweru przed przejściem dla pieszych to bardzo dobry przepis. Jeśli ktoś nie jest kierowcą samochodu- nie zrozumie tego. Natomiast nagrywanie strażników miejskich, umieszczanie ich wizerunków w internecie (mimo iż są funkcjonariuszami publicznymi) uważam za przejaw pieniactwa. Prawdziwy facet "przyjąłby na klatę" mandat, zakurwował pod nosem i po sprawie. No ale taka teraz moda na nagrywanie, umieszczanie w internecie, biadolenie i robienie z siebie ofiary.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam na Pana filmik w internecie i prawdę mówiąc opadły mi ręce. Jeżdżę na rowerze większość swojego życia. Nie tylko w Polsce, ale po całym świecie. Od kilkunastu lat prowadzę wyjazdy rowerowe z młodzieżą. Uważam, że przepis na który się Pan tak oburza jest BARDZO uzasadniony. Mówi Pan, że „jest wystarczająco dużo miejsca, żeby się wyminąć. (…) zdarzają się narwańcy, ale większość osób zwalnia do tempa pieszych.” Pytam: Jaka większość? Bo ja jej nie widzę. Są to raczej sporadyczne przypadki.
    Pyta Pan: ” Czy nie powinno nam zależeć na tym, żeby w mieście było jak najwięcej rowerów?” Ja pytam czy rowerzyści nie powinni najpierw się doszkolić zanim na ten rower wsiądą?
    Pokutują w ludziach nawyki i przekonania naszych dziadków, gdzie na drogach był mały ruch. I nie mówię tu tylko o samochodach, ale i pieszych, i rowerzystach.
    Osobiście jak widzę taki obrazek rodzinki, jak na Pana filmiku to litość we mnie wzbiera dla bezmyślności rodzica. Bez względu na to czy jadą ostrożnie na pasach czy nie. Pana córka, która przejeżdżała obok innego rodzica prowadzącego dzieci do szkoły mogła spotkać inna niespodzianka od jednego z dzieci, które nagle zrobiłoby krok w bok (bo ma do tego prawo). Jaka byłaby reakcja rodzica, któremu właśnie ktoś wjechał w dziecko rowerem? Prędkość, koordynacja i czas reakcji pieszego i rowerzysty na pasach jest inna.
    Inne przejście czy przejazd. Myślę, że kojarzy Pan metalowe bandy odgradzające jezdnię od chodnika lub nawet drogi rowerowej… Część samochodów, które będą skręcać w prawo w lusterku widzą tylko ją. Na pewno nie zauważą pieszego, który zbliża się do pasów, a co dopiero jadącego rowerzystę. Aby upewnić się, że może skręcić często widoczność osiąga dopiero stojąc na pasach lub ścieżce rowerowej, a sam Pan napisał, że „musi zachować szczególną ostrożność przejeżdżając przez pasy, jeśli na nich nikogo nie ma, upewniwszy się, że nikt nie nadchodzi”.
    Cieszę się, że uczy Pan córki zatrzymywania się przed pasami. Robi Pan tak samo jak jest zielone światło? (Zasada ograniczonego zaufania!!!!!!!) Większość rowerzystów – szczególnie w miastach – ma ten zwyczaj w głębokim poważaniu. Nie patrzą, wypadają na pasy, na ulicę z najmniej oczekiwanego miejsca, nawet z ulicy podporządkowanej. Jak wjadą pod koła drugiego roweru skończy się awanturą i siniakami, ewentualnie zniszczonym sprzętem. A pod samochód???? I nie musi mieć na liczniku 50km/h.
    Chce Pan być przykładem dla swoich dzieci (przynajmniej tak zakładam), a uczy je Pan braku szacunku dla prawa i przepisów, wyrabia złe nawyki, które mogą skończyć się dla nich utratą zdrowia lub życia. Nie zwraca uwagi na fakt, że istnieje również przepis zabraniający wożenia osób powyżej 7-ego roku życia na rowerze (a sądzę, że obie dziewczynki na filmiku są starsze).
    Prawo o Ruchu Drogowym art.33 ust 2
    „Dziecko w wieku do 7 lat może być przewożone na rowerze, pod warunkiem, że jest ono umieszczone na dodatkowym siodełku zapewniającym bezpieczną jazdę.”
    Ponadto jakoś nie widzę z Pana strony dbałości o bezpieczeństwo podopiecznych. Brak kasku i u dzieci i u Pana (a dobry przykład to podstawa wychowania i wyrabiania poprawnych nawyków). Nie dopatrzyłam się również jaskrawych kolorów pozwalających na szybsze dostrzeżenie Pana czy dzieci.
    Może Pan się bulwersować na przepisy. Jednak proszę głębiej zastanowić się nad ich sensem zanim zacznie Pan krytykować i zasłaniać się jakże szlachetną dbałością o środowisko.

    Pozdrawiam,
    Rowerzysta, matka, pedagog i szkoleniowiec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo to ciekawe, co pani pisze, gdyż uważam, że wszystkie pani opinie są nieprawdziwe i staroświeckie.
      Nawet nie chcę wchodzić w to po kolei, bo chodzi tu przede wszystkim o fundamentalną różnicę w podejściu do rozwoju miasta jako przestrzeni organizującej życie społeczne, gdzie pieszy, wrotkarz, rowerzysta, osoba na wózku, osoba z wózkiem, dziecko grające w piłkę mają priorytet przed samochodami. Tę filozofię dobrze wyraża na przykład Enrique Penalosa - proszę spojrzeć na jego pracę w Bogocie: https://en.wikipedia.org/wiki/Enrique_Peñalosa
      Ma pani rację, że samochody są zagrożeniem. Nie oznacza to jednak, że całe życie miasta i wszystkich jego mieszkańców powinno zostać zorganizowane tak, by unikać tego zagrożenia. To właśnie to zagrożenie powinno być ograniczane i eliminowane. Te nasze "stare przyzwyczajenia", które według pani powinniśmy tępić jako przestarzałe, są właśnie wyrazem naszej najlepszej intuicji co do tego, jakiej przestrzeni wokół siebie pragniemy. I proszę to traktować nie jako wynik nieracjonalnej ciągoty, ale jako deklarację wojny z pseudonowoczesnym krajobrazem miejskim, w którym chciałaby pani rowerzystów znakować jaskrawymi emblematami, oraz ubierać w kaski i ochraniacze, jeśli chcą z dziećmi przejechać przez miasto.
      Fakt, że nie można dzieci spokojnie z domu wypuścić, bez obawy, że zostaną zabite przez kierowce, który - jak pani pisze: "nie zauważył" jest godny ubolewania i nadaje się do jak najszybszej zmiany. A zmiana ta będzie następować tylko poprzez coraz bardziej natarczywą manifestację praw osób pragnących swobody i bezpieczeństwa w mieście.
      Niestety tacy "pedagodzy" i "szkoleniowcy" jak pani - ze swoim serwilistycznym podejściem do przemocy - zupełnie w tym nie pomagają.

      Usuń
    2. Idea, którą Pan przytacza jest bardzo słuszna i popieram ją w każdym calu. Wspieram takie inicjatywy również u nas. Daleko mi do serwilistycznego podejścia o który mnie Pan posądza :) I zdecydowanie uczestniczę w tej jakże natarczywej manifestacji praw osób pragnących swobody i bezpieczeństwa w mieście. I nie tylko w kwestiach rowerowych, ale również ciągłego ograniczania przestrzeni dla naszych dzieci na osiedlach i w parkach. Nie bawi mnie przedzieranie się przez miejskie ulice, pomiędzy samochodami, które traktują rowerzystów jak owady, które można zetrzeć z szyby przy pomocy wycieraczek. Jednak nie zamierzam też bezmyślnie dać się zabić łamiąc wszelkie zasady i przepisy i nie dbając o bezpieczeństwo swoje i dzieci. Ucząc swoje pociechy nawyku zatrzymywania się, rozglądania się, a przede wszystkim MYŚLENIA, zmniejszam ryzyko wypadków nie tylko gdy jeżdżą na rowerze, ale również gdy idą pieszo czy gdy w przyszłości zostaną świadomymi kierowcami. Niech się Pan nie łudzi!!! Większość ludzi jest ograniczona tylko do swojej osoby i własnych korzyści i to czy komuś przy okazji zrobią krzywdę zaczyna być istotne dopiero po fakcie, jak grozi im jakiś śmiesznie niski wyrok lub grzywna…
      A w kwestii staroświeckości to myślę, że ten przymiotnik bardziej pasuje do Pana  Widzę u Pana postawę MA BYĆ PO MOJEMU niż chęć pracy nad zmianą mentalności ludzkiej. Ucząc dzieci czy młodzież nie wpajam im ślepego podporządkowywania się prawu i zasadom, ale świadomego wyboru co jest dla nich i innych bezpieczne i słuszne. Nie twierdzę przy tym, że nie powinno się konsekwentnie dążyć do zmian. Jednak do momentu, gdy tego nie zmienimy, nie narażajmy dzieci na niebezpieczeństwo. Rozumiałby to Pan, gdyby inni rodzice zostawiali pod Pana opieką 50 dzieci, WYMAGAJĄC I RZĄDAJĄC, aby nie miały nawet zadrapania. A gdy jednak dziecko zedrze sobie kolanko zabraniają mu uczestniczyć w jakichkolwiek zajęciach, bo niedaj Bóg noga mu odpadnie.
      Zgadzam się z Panem w 100%, że zachowania i ludzkie przyzwyczajenia są do jak najszybszej zmiany. Co Pan robi w tym kierunku????

      Usuń
  5. tak z ciekawości, jak skończyła się sprawa w sądzie?

    OdpowiedzUsuń