poniedziałek, 29 października 2012

Petarda z backhandu

To będzie bzdura, ale jaka przyjemna, jaka radosna, jaka fenomenalna i jaka wyrafinowana! Chodzi mi o peatrdę z backhandu...

Każdy kto gra w tenisa będzie wiedział o co chodzi. Każdy kto gra jednoręczny, ten prehistoryczny tenis, będzie wiedział jeszcze lepiej. Chodzi o to trudne uderzenie, kiedy wszystko wychodzi idealnie. Jakby świat stał się strukturą bezbłędną, przejrzystą, prostą, idealną. Piłka leci cudowną płaską trajektorią, przechodzi ponad siatką i uderza w kort metr przed końcową linią. Jest nie do odbioru.

A muszą zaistnieć następujące warunki - i to się czuje:

1. Piłka idealnie siedzi na rakiecie. (siedzi, znaczy ustawiona jest idealnie we wszystkich osiach)
2. Rakieta idealnie leży w dłoni. (nic jej nie wykręca, nic nie szarpie, siła uderzenia przechodzi dalej)
3. Dłoń idealnie siedzi na łokciu.
4. Łokieć siedzi na ramieniu.
5. Ramie siedzi na barkach.
6. Barki idealnie siedzą na biodrach.
7. Biodra idealnie siedzą na nogach.
8. Nogi idealnie siedzą na stopach.
9. Stopy idealnie siedzą na ziemi.

Piłka siedzi w korcie.

To jest momentalne wrażenie. Jak miłość. To się czuje całym ciałem. To się wie umysłem. To się widzi oczami. To wyrywa z piersi radosny okrzyk. To jest jak najpiękniejszy wiersz zamknięty w oka mgnieniu.


sobota, 27 października 2012

Happy Hit: Noś wory, Santa!

Zbliżają się święta. No na razie święto zmarłych, czy Halloween, ale zaraz po nich Boże Narodzenie. Zrobiłem ruch wyprzedzający i nagrałem piosenkę na święta. Na Gwiazdkę. Napisałem tekst do melodii słynnej piosenki Don't Worry Be Happy Bobbiego McFerrina. Mam nadzieję, że się spodoba. Tekst jest dość przewrotny.

Noś wory prezentów na youtube - kliknij w ten link. 

Śpiewam ja i dzieci. Enjoy!

czwartek, 25 października 2012

Jampa Pampa - Świnka

Tak sobie myślę, że gdybyśmy byli bardziej ludzcy dla zwierząt, to byśmy jedli więcej warzyw i owoców, a mniej wieprzowiny i wołowiny. Świnki są dość słodkie. Wiem, miałem do czynienia. Są sprytne, wesołe, ciekawskie. Niestrudzenie szukają pożywienia. Są wszędobylskie. Wszędzie wlezą. No i są stadne, tak jak my. Gdyby mogły z pewnością miałyby swojego facebooka. I wysyłałyby sobie takie reklamy Jampy Pampy jak ta...


Warzywa i owoce są zdrowsze niż wieprzowina. To tak na marginesie. Świnki też to wiedzą, dlatego chętnie je jedzą. Zresztą świnki hodowlane są wegetariankami. Całe życie jedzą śrutę pszeniczną....

środa, 24 października 2012

Samochodzik czerwony na Pradze

Jechałem sobie przez Pragę warszawską na rowerze, podziwiałem zabite dechami okna, wypalone rudery, ludzi grzebiących w śmietnikach, cieszyłem się słońcem i chłodnym wiatrem, kiedy nagle patrzę, samochodzik czerwony...


Postanowiłem dosiąść samochodzik i trochę pojeździć. Sąsiedzi patrzyli na mnie przez firany jak na mental case wypuszczony ze szpitala...


Pojeździłem chwilę i porzuciłem grata. Jednak wolę rowery. Są bezpieczniejsze, szczególnie jeśli ktoś cię poszczuje amstafem - szybciej człowiek ucieknie na rowerze...

Na Pradze jest bardzo kolorowo. Dużo bardziej niż w lewobrzeżnej Warszawie, gdzie dominuje szarość. Tu jest dużo pomarańczowego i czerwieni.

 Takie żółcie na przykład trafiłem. Albo taką złotą poświatę jak na ścianie poniżej. Genialne barwy!

Czy ten sklepik nie genialny? Ma blaszane okiennice, które pozwalają mu się zamknąć szczelnie jak jakiejś mątwie oceanicznej. Niezwykłe jest to upodobnienie się do żyjątek morskich. Ten sklepik tkwi mocno w mule ściany. Zakotwiczony jest, że granatem nie ruszysz. W spokojne dni filtruje sobie plankton i pożera reszyki, jeśli tylko jednak coś się poruszt natychmiast potrafi zatrzasnąć skorupę i tyle go widziano...


No i ten snikers, czy nie pyszny?


Jeśli by ktoś pytał o moje spodnie, to są one z Ameryki i chyba w Polsce się ich nie dostanie. Zajebiste.

wtorek, 23 października 2012

Chleb? Suchar? iPhone...

Happy zrobiła chleb, który wyszedł bardzo fajnie, tylko że nie wyrósł... Jest grubości iPhone'a...
Bardzo smaczny, tylko nie wiadomo, czy pomidora kłaść na chleb, czy chleb kłaść na pomidora. :-)

Mam nadzieję, że opisze sama co i jak...



Happy Hit: We Stay, Buraka Som Sistema

We Stay Up All Night ft. Blaya & Roses Gabor, Buraka Som Sistema - totalny numer do tańczenia. Nogi same skaczą. No i teledysk dość pikantny, it's freakin' hot! jeśli ktoś lubi i nie ma nic przeciwko temu... :-) LOL!

 Tutaj jest ich strona na Facebooku
Buraka, fajna nazwa swoją drogą, co nie? Będą mieli koncert w Rzymie i Mediolanie niedługo. Za miesiąc jakoś. Grali w Polsce już trzy razy, ale nie załapałem się ani razu. Następnym razem nie odpuszczę. Grupa pochodzi z Portugalii i gra już sześć lat.



Życie nad Wisłą... Pięknie jest!

Biegałem dziś nad Wisłą. Może ktoś chciałby dołączyć? Robię trasę pomiędzy mostami Świętokrzyskim a tym, który ma dwa poziomy i wjeżdża w Warszawę przy cytadeli. Około 7 kilometrów.









Happy Hit - Let No Man Put Us Under

First Choice - Let No Man Put Us Under - Ale bas tam chodzi! Kto to pamięta? Super się do tego tańczy! Jestem po obejrzeniu wszystkich trzech Step Upów i mam melodię na tańce.

Panny nie zrobiły jakiejś oszałamiającej kariery, ale śpiewać umiały. Wydały pięć płyt. Zespół rozpadł się w 1984 roku. Działał w Filadelfii w Stanach.

No to jak, gdzie w Warszawie chodzi się na tańce? Ale nie chodzi mi o jakąś nabitą małolatami budę, w której trudno się poruszyć i leci niemieckie disco... Chodzi mi o miejsce, gdzie można rozpuścić nogi, rozwinąć ręce, pokazać piruecik, wygiąć śmiało ciało. O wiem, latem na barce tak było, na Wiśle. Teraz jesienią gdzie tak jest?

sobota, 20 października 2012

17 km w dwie godziny

Co za dzień! Jest prawie 20 stopni, można by się opalać, lampa świeci z nieba jak oszalała na wesoło. Pobiegłem z Powiśla przez most Świętokrzyski prawym brzegiem Wisły, przez piachy i chaszcze, spotykając dziwnych mieszkańców tych łęgów, zachwycony tym, jak pięknie jest w Warszawie!


Prawy brzeg nie jest najwygodniejszy do biegania. Ścieżka gubi się gdzieś i pozostają biegaczowi krzaki, piachy i rozkopy. Wiele drzew jest zwalonych. Widać sporo budynków różnej użyteczności, od restauracje po wulkanizację. Ale rzeka ma nieodmienny urok.

Most siekierkowski jest wygodnie urządzony dla biegacza i rowerzysty. Można nim bezpiecznie przedostać się na drugą stronę. Wał wiślany z lewej strony jest pięknie utwardzony, bardzo wygodny i widziałem na nim sapiącego Piotra Ikonowicza, etatowego socjalistę polskiego. Niestety wkrótce droga przegrodzona jest wysokim płotem stacji wodociągowej i dalej biec nie można. Trzeba się wrócić do miasta, przebiec Bartycką, którą do urokliwych nie należy. Do Wisły można wrócić dopiero na wysokości mostu łazienkowskiego. Dziwi mnie to. Rozumiem, że jest to ujęcie wody, że trzeba je chronić, ale tak odciąć przejście, że żaden rowerzysta, żadna mama z wózkiem, żaden starszy pan nie może sobie przejść spacerkiem wzdłuż brzegu w centrum miasta? Dziwne. Wpadłem na pomysł, że przecież można by wyznaczyć taki "eksterytorialny korytarz" wzdłuż Wisły, który umożliwiałby przejście, ale nie pozwalałby się walęsać na boki. Mogłaby to być ścieżka ogrodzona z obu stron płotem, podniesiona na kładkę w pewnym momencie, tak by pracownicy wodociągów i ich sprzęt mogli się poruszać swobodnie. I jak by było miło! Taka inwestycja chyba nie byłaby droga!


piątek, 19 października 2012

Life Is So Beautiful

Życie jest tak piękne! Każdy dzień to dar. Przepełnia mnie zachwyt. Czuję się stopiony z tym wszystkim, co mnie otacza. Puszczam muzykę i zmieniam się w jej fale. Wyskakuję ponad miasto najwyższą amplitudą, przenikam przez ściany głębokim basem. Jestem wszędzie, jestem nigdzie, jestem szczęśliwy.



Najpiękniejsze jest to, że mogę. Że mogę cokolwiek. Że otaczają mnie ludzie, których kocham, którzy mnie interesują, dla których chcę być dobry. Chcę na nich patrzeć, przeżywać z nimi wszystkie te drobne momenty, które składają się na ich życie.

Biorę czerwoną płachtę i rozpościeram nad sobą. Puszczam się pędem w dół ulicy. Biegnę, a czerwone skrzydło materiału rozpościera się nade mną. Na tle niebieskiego niebia, prześwietlone światłem słońca wygląda jak moja dusza!


niedziela, 14 października 2012

Stewia - bardzo słodkie zioło

Oczywiście do picia i jedzenia,  nie do palenia:) To jest moje odkrycie tygodnia.




Nie ma co ukrywać, lubimy słodycze:) Słodka babka piaskowa, popita posłodzoną herbatą w jesienne popołudnie, to jest coś, co na pewno poprawi nam samopoczucie:)

Po takiej rozkoszy zawsze pojawiają się jednak wyrzuty sumienia...Cukier to przeciesz biała śmierć!
Wystarczy porozmawiać z dentystą, albo dietetykiem, albo otworzyć jakiekolwiek kolorowe pismo.
CUKIER TO ZŁO!!!!

Kolumb odkrył Amerykę w 1492 roku, musiało upłynąć ponad 500 lat nim Europejczycy odkryli  słodkie zioło Stevia rebaudiana Bertoni na masową skalę.  Można znaleźć zapiski z końca XIX niejakiego M.S. Bertoniego, botanika z Francji, dotyczące stewii. Mimo mojego zamiłowania do biologii, o stewii usłyszałam pierwszy raz anno domini 2012.

I jestem podekscytowana!!!! Stewia jest 300 razy słodsza od tradycyjnego cukru!!!



 

Do niedawna w Uni Europejskiej  stewia była dopuszczona do handlu tylko i wyłącznie jako środek leczniczy m.in. jako płyn do płukania jamy ustnej:)

Dopiero w grudniu 2011 roku stewia została zatwierdzona przez UE jako dodatek do środków spożywczych. Słodkie zioło mało tego, że nie szkodzi, nie ma praktycznie żadnej wartości kalorycznej, to jeszcze zapobiega próchnicy!!!!



Tym cudownym składnikiem, który nie szkodzi, a słodzi jest stewiozyd.
Oprócz tego liście stewii są bogate w witaminę C, beta-karoten, wapń, cynk, magnez i żelazo.

Wyczytałam w internecie, że to jest taki cukier, który leczy:
- nie ma praktycznie kalorii, czyli pomaga pozbyć się zbędnych kilogramów
- obniża ciśnienie krwi
- zapobiega próchnicy,
- zapobiega zakażeniom bakteryjnym i grzybiczym
- zmniejsza zachorowalność na grypę i przeziębienie
- pomaga przy ADHD,
- jest pomocna przy walce z uzależnianiami ( alkohol, nikotyna)
- wspomaga trawienie
- działa antystresowo

Stewię możemy spożywać w postaci: naparu, proszku, sproszkowanych ziół w tabletkach, tradycyjnego koncentratu oraz papki.


Oprócz tego, miłe panie, droga młodzieży, można stosować maseczki ze stewii na:
-zmarszczki
-trądzik

Mili panowie, teraz usiądźcie:
-stewia likwiduje  siwiznę i wspomaga wzrost włosów,
tak przynajmniej twierdzą w Paragwaju ( oczywiście koncentrat ze stewii nakładamy na głowę;)


Nie wiem, jak Wy, ale ja jutro idę na polowanie. Mam zamiar przytachać do domu przynajmniej 3 donice stewii ( będzie na herbatki) i jakiś ekstrakt ze słodkiego zioła, będzie do pieczenia.

Także następne jesienne popołudnie z babką piaskową i słodką herbatą nie będzie już obarczone żadnymi wyrzutami sumienia.

A na zakończenie zdjęcia ilustrujące ile stewii ( po lewej) odpowiada ilości cukru  ( po prawej).


Smacznego!

Happy:*

O stewii piszą:

http://www.stewia.com.pl

http://blog.minskmaz.com/dobre-miejsce/stewia-ziolo-zamiast-cukru

http://stewia.info.pl/

Stewię można wyhodować samemu z nasionek:
http://kubajak-stewia.blogspot.com/
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,6875337,Stewia.html


Kwiatkostworki Takeshi Murakami

Ta prace są kolorowe, że blednie przy nich jesienny las. Kwiatkostworki Takeshi Murakami polecam na jesienne wieczory, gdy się komuś zrobi smutniej niż zwykle.





Takeshi Murakami jest Japończykiem, ale działa na całym świecie. Bardzo widoczny w Stanach Zjednoczonych. Specjalizuje się z łączeniu sztuki wysokiej z niską, malarstwa z rzeźbą, animacji z modą itd. Jego wzrory pojawiają się na ciuchach, na książkach, zeszytach, samochodach.
Styl Murakamiego określany jest mianem "superflat" czyli superpłaski, pozbawiony głębi, dizajnerski. Jak twierdi artysta jest to deklaracja ideologiczna całej po wojennej sztuki japońskiej.Szczerze mówiąc nie mam nic przeciwko tego rodzaju płyciźnie: pokazuje ona paradok płytkości. Jej niezmierne skomplikowanie i kolorystyka odkrywają kolejne wymiary wyobraźni. 


Jego wielką wystawę zorganizował pałac wersalski. Widok kolorowych, superpłaskich stworków Murakamiego na tle klasycznej sztuki francuskiej musiał niejednego przyprawić o zawrót głowy. 

Gigantyczny Owalny Budda stanął przed pałacem. 


sobota, 13 października 2012

Yayoi Kusama - kilka prac

Pomyślałem, że wrzucę na bloga kilka zdjęć prac świetnej artystki japońskiej Yayoi Kusama. Yayoi działa od wielu lat, jest niezwykle znana i w Japonii i w Stanach zjednoczonych ze swoich niezwykle kolorowych i frapujących prac, które charakteryzują się kolorowymi kropkami.

Pumpkin (Dynia) 1994 by Yayoi Kusama, Benesse – Naoshima

Projektant mody Marc Jacobs i Yayoi Kusama przed studiem artystki w Tokyo, 2008. 

Jej prace mają odzwierciedlać halucynacje autorki, jej strachy, fobie i wyobrażenia. Autorka często pogłębia przestrzenie swoich wystaw wykorzystując lustra. Efekt jest tak wesoły, że trudno się ich wprost przestraszyć. Są raczej uwodzicielskie i wciągające ferią barw, pomysłów, skojarzeń.


Portret Yayoi Kusama, Dots Obsession: Night at Akasaka Art Flower 08 (Tokyo, 2008). 

Kalejdoskopy ułożone z różnobarwnych kropek tworzą aurę snu. Przestrzenie nierealne, fantastyczne, niekończące się. Obcowane z jej sztuką jest niezwykle przyjemne. Instalacje są wielkie, obezwładniające. Jej pomysły wizualne z pogranicza instalacji malarstwa i dizajnu wykorzystywane są przez kreatorów mody. Kropki Kusamy pojawiają się często na produktach Luisa Vuittona.


Dots Obsession

Nic dziwnego, że jej prace są bardzo drogie. Do Kusama należy rekord jadroższej pracy sprzedanej przez żyjącą artystkę. 5,5 miliona dolarów!

Co ciekawe jej kropki określane są mianem Polka Dots... :-)






czwartek, 11 października 2012

Mądrości rowerów


Dlaczego nie można jeździć rowerem po pasach?

Rower to takie urządzenie, które przenosi nas z miejsca na miejsce, a drogę pomiędzy zmienia w sen - lot nad miastem. Za każdym razem, gdy widzimy kogoś na rowerze, uświadommy sobie, że ten człowiek zrezygnował z samochodu. Zrobił to dla siebie i dla nas. Należy się mu za to od nas pewna wdzieczność.


Rower nie emituje spalin, nie spala paliw, nie zanieczyszcza powietrza, nie potęguje efektu cieplarnianego, nie stwarza zagrożenia (a jeśli nawet, to tylko dla samochodów właściwie, które pędzą przez miasto jak oszalałe), nie wzbudza agresji. Rowerów nie czuć. Po przejeździe roweru powietrze jest takie samo, chyba że rowerzysta najadł się fasoli... :-)

Czy nie powinno nam zależeć na tym, żeby w mieście było jak najwięcej rowerów?

W mieście, w którym ludzie poruszaliby się na rowerach bądź pieszo, nie byłoby śmiertelnych wypadków! Zero, Nul, None!

No i co, wszystkie te argumenty skłaniają kogoś do wybrania roweru, i ten ktoś odkrywa, że nie ma ścieżek, że musi jechać ulicą z duszą na ramieniu, że wszędzie są dziury, że trzeba podskakiwać na krawężniki i... no i że powinien zsiadać z roweru co kilkaset metrów, żeby przejść przez ulicę!

Przecież to jest bez sensu! Każdy kto wsiądzie na rower, zaraz to odkryje. Zachowując ostrożność i odrobinę kultury rowerzysta na pasach nie stanowi żadnego zagrożenia dla innych pieszych. Zazwyczaj jest wystarczająco dużo miejsca, żeby się wyminąć. Jasne, zdarzają się narwańcy, ale większość osób zwalnia do tempa pieszych. I to ma być zabronione!? W imię bezpieczeństwa!? Czyjego!?

Czy nie jest to aby relikt z epoki samochodów?

Ciekawe, że w zasadzie oprócz nielicznych ekstremistów, nikomu to nie przeszkadza! Jeśli już ktoś się oburzy, to jest to kierowca, który musiał się zatrzymać, żeby przepuścić rowerzystę (choć i tak jest zielone dla pieszych). Kirowcy potrafią być skrajnie chamscy w swoich samochodach: będą trąbić, krzyczeć, rzucać obelgi. Jednak piesi omijają rowerzystów obojętnie.

Tutaj jest film, który zrobiłem w tej sprawie. Zobacz.

Mały rachunek sumienia

Przepraszam za wulgaryzmy, ale tak to czasami wygląda w "prawdziwym" życiu.

Wspaniale by było, gdybyśmy raczej wybierali z kolumny po lewej stronie, byli jak dzieci. Nie musimy być wulgarni, agresywni, nie musimy złorzeczyć, życzyć innym najgorzej. Możemy się uśmiechnąć, powiedzieć coś miłego, radosnego. Nie zazdrościć, cieszyć się.

Każda chwila, którą żyjemy, została nam wszystkim dana po równo.

To od nas zależy jaki jest świat, w którym żyjemy. Za każdym razem, gdy mówimy coś plugawego, sprawiamy, że żyjemy w świecie, w którym mówi się plugastwa. Za każdym razem, kiedy się uśmiechamy sprawiamy, że żyjemy w świecie, w którym ludzie się uśmiechają. To jest tak proste!

Szczęście dziecka - Happy Kid

To szczęśliwa M., atakująca aparat, który trzymam w ręku. Robi to z czystej radości. Nie potrafi opanować szczęścia, które ją rozsadza. 

Dlaczego zresztą miałaby je opanowywać? Są wakacje, jest słońce, jest morze, jest wiatr, jest swoboda. Jest cudownie. M. biegnie przed siebie i krzyczy z uciechy. Śmieje się.

Wszystkie dzieci rodzą się szczęśliwe. Problem polega na tym, żeby pozostać szczęśliwym, kiedy się dorośnie. To parafraza słynnego cytatu Pabla Picassa. Czyż to nie proste i odkrywcze?

Dlaczego tracimy tę prostą nieskrępowaną radość, kiedy zmieniamy się w dorosłych? Zmieniamy się w osoby ospałe, gnuśne, rozczarowane, złorzeczące, koślawe, brzydkie. Czy tak musi być? Czy taki jest świat i to świat powinniśmy za to winić? Czy to jest wina innych ludzi, którzy nas skrzywdzili?

A może to nasze codzienne wybory doprowadzają nas do tego? Kiedy zamiast soku wybieramy wódkę, zamiast pomarańczy kiełbasę, zamiast miłego słowa rzucamy przekleństwo, zamiast życzyć powodzenia życzymy upadku?

Nasze szczęście zależy od nas samych i składa się z naszych codziennych wyborów. Tak, są na tym świecie prawdziwe cierpienia, które powodują mękę, potrafią zmazać uśmiech z twarzy. Ale nigdy nie powinny przeradzać się w zgorzknienie i mizantropię.

10 km w 53 minuty and I'm proud

Wczoraj poszedlem biegać na Agrykolę. Fajna bieżnia, mało ludzi, wiatr i chłodno, ale biegało się świetnie. Nie jestem w jakiejś szczytowej formie, ale lekkoatletą już nie będę.

Fajne jednak jest to, że można poczuć swoje ciało, przyjrzeć się mu, jak pracuje, jak sobie radzi ze zmęczeniem, wysiłkiem, skąd czerpie siłę. Po biegu podszedł do mnie pewien chłopak i zapytał ile kółek dziś przebiegłem. Ja na to, że 25. A on zagwizdał z podziwem i powiedział, że sam przebiegł cztery. I że dopiero zaczyna, ale będzie chodzić codziennie i że bardzo mu się to podoba. Nagle poczułem się weteranem i prawdziwym biegaczem - chociaż przecież nim nie jestem :-)

Piękne jest życie. Cudownie jest wstać rano popatrzeć w lustro, zerknąć przez okno, zrobić sobie kawę, sok, puścić radio. Potańczyć. Zrobić skłon do ziemi. Pomodlić się. Poczuć, że się żyje, że ma się do dyspozycji kolejny dzień, że można w niego wejść z ufnością, że będzie piękny, dobry, niepowtarzalny. Że jest okazją, by poczuć szczęście.

Cudowne jest, że można widzieć innych ludzi. Że można wejść z nimi w jakąś interakcję, nawet przypadkową, że można się do kogoś uśmiechnąć, coś zagadać, pozdrowić kogoś. Można podsłuchać co ktoś mówi kupując warzywa, czy jadąc autobusem. Znowu, kolejny raz, cały dzień został nam dany. Dany! Dany dany hop sa sa.

Co zrobimy z tym dniem? Jak go przeżyjemy? Czy doczłapiemy się do wieczora, by położyć się wreszcie do łóżka z ulgą, że dzień się skończył, czy będziemy cieszyć się każdą jego minutą i żałować, że się kończy? Wybór należy do nas. Za każdym razem codziennie. Ile jeszcze takich darów musimy otrzymać, żeby zrozumieć, że każdy jest niepowtarzalny. Jedyny!

Dziś jest 11 października 2012 roku. Tego dnia nie będzie już nigdy więcej. Jest dziś. Dziś będę się do wszystkich uśmiechał. Będę mówił im dzień dobry i do widzenia. Będę pytał, czy mogę im w czymś pomóc. Spróbuję zmienić 11 października w ferię wesołych zdarzeń.

Czy mi się uda?

Jak może mi się nie udać, skoro rano Happy zrobiła babkę!? Yupi! This is the Best Babka Ever!