piątek, 17 stycznia 2014

Chevron ukarany w Ekwadorze. Czy skutecznie?


Amerykański gigant naftowy Chevron Corporation został obciążony karą 9.51 miliarda dolarów. Jest to wyrok ekwadorskiego sądu, który nałożył karę za dziesięciolecia szkód powodowanych przez spółkę siostrzaną Chevronu, Texaco, w lasach deszczowych Amazonii. Ostateczny werdykt jest prawie o połowę niższy niż od wyroku w pierwszej instancji na kwotę 18 miliardów dolarów.


Chevron odmówił złożenia przeprosin za 40 lat wydobycia ropy w sposób szkodliwy dla lasów deszczowych Amazonii. Texaco opuściło ziemię zanieczyszczoną toksynami i odpadami przemysłowymi. Texaco było pierwszą firmą energetyczną stawiającą szyby naftowe w Amazonii. Już nie działa w Republice Ekwadoru.
Wyrok jest "nielegalny i niewykonalny tak dzisiaj jak i kiedy został wydany dwa lata temu" orzekł Chevron.
Christopher Gowen, rzecznik powodów domagających się zadośćuczynienia, powiedział natomiast, że wtorkowy wyrok był "rozsądny i uczciwy" oraz że stanowi "oczywiste zwycięstwo ludzi walczących o środowisko nad firmami bestialsko je niszczącymi".



Druga co do wielkości firma energetyczna z siedzibą w USA została pierwotnie skazana na  19 miliardów dolarów grzywny (18 miliardów odszkodowania, 1 miliard dolarów opłaty manipulacyjnej). Ekwadorski sędzia Nicolas Zambrano zasądził mieszkańcom Lago Agrio 18 miliardów dolarów płatne przez Chevron w 2011 roku, ale obywatele Lago Agrio nie zobaczyli ani centa, gdyż Chevron w Ekwadorze już nie działa.
Texaco Petroleum Company, która została przejęta przez Chevron w 2001 roku, działała w tym kraju Ameryki Południowej od 1964 do do 1990.


"Nie tylko spowodowali olbrzymie zanieczyszczenie środowiska, by zaoszczędzić kilka dolarów, ale także nie zrobili nic, by po sobie posprzątać. Texaco wprowadzali w błąd Ekwador i cały świat, wprowadzali w błąd mieszkańców Ekwadoru" stwierdził prezydent Ekwadoru, Rafael Correa, po zwizytowaniu amazońskich miast we wrześniu.
Postawa amerykańskich firm naftowych spowodowała nawet, że prezydent Correa anulował traktat ochrony inwestycji amerykńskich, który Ekwador podpisał ze Stanami Zjednoczonymi.
Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze postanowił zwolnić Chevron z odpowiedzialności prawnej wobec werdyktu wydanego przez sąd w Ekwadorze 18 września 2013.  


Przed orzeczeniem w Hadze minister spraw zagranicznych Ekwadoru Ricardo Patino Roca zwrócił uwagę na fakt, że niekorzystne orzeczenie przeciwko Ekwadorowi może zmusić kraj do bankructwa, gdyż zasądzona kwota stanowi blisko 20 procent PKB Ekwadoru.
Chevron natomiast jest w kontrataku: prawnicy koncernu pozywają Ekwador za "wymuszenie haraczu" przed sądem amerykańskim. Twierdzą, że wyrok sądu został sporządzony nie przez sędziego 
Zambrano, ale przez samych powodów w tym byłego sędziego sądów ekwadorskich, Alberto Guerrę w celu wyłudzenia pieniędzy od firmy przy użyciu oszukańczych metod badawczych i łapówek. W dniu 23 października Guerra istotnie zeznał, że został namówiony do tajnego sporządzenia wyroku za wynagrodzeniem, i że korzystne dla powodów orzeczenie sędziego Zambrano zostało uzyskane łapówką w wysokości 500.000 dolarów.

Sędzia Zambrano został zwolniony z pracy. Przed sądem w Nowym Jorku zeznał jednak, że w sprawie Chevronu pracował sam i zaprzeczył zarzutom, jakoby przyjął łapówkę. Dodał, że jedyną pomoc jaką otrzymał, miał od 18- letniej maszynistki, która pomogła w tłumaczeniach.
Chevron dąży także do zdyskredytowania manhattanńskiego prawnika, Stevena Donzingera, który reprezentował ekwadorskich powodów przeciwko spółce. W dniu 13 października Chevron wszczął proces, oskarżając Donzingera o próbę wymuszenia haraczu i stosowanie oszukańczych metod w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w kwocie 18 miliardów dolarów. 

Tłumaczył Jason Polak

-----------
Źródło Russia Today

środa, 15 stycznia 2014

Louis Frankenthaler (PCATI): Izrael nie może takiej sytuacji utrzymywać jeśli ma być państwem demokratycznym

Rozmowa Rafała Betlejewskiego z panem Louisem Frankenthalerem, przedstawicielem izraelskiej organizacji PCATI na temat tortur w izraelskich więzieniach. 



Rafał Betlejewski: Czy mógłby pan nam wyjaśnić, czym się wasza organizacja zajmuje?

Louis Frankenthaler: PCATI, czyli Publiczny Komitet Przeciwko Torturom w Izraelu jest organizacją walczącą o prawa człowieka. Istniejemy od 1990 roku. Naszym głównym celem jest powstrzymanie użycia tortur i nieludzkiego traktowania, za które odpowiedzialne są władze policyjne Izraela. W naszej pracy stosujemy różne metody: doractwo prawne, propagandę społeczną w Izraelu i na arenie międzynarodowej, zbieramy dane i edukujemy. Chcemy osiągnąć zmianę w strategii stosowanej przez rząd Izraela, a także poinformować społeczeństwo izraelskie o tych praktykach, by wywrzeć nacisk na rząd - a gdy osiągamy sukcesy i następuje poprawa staramy się także i o tym mówić.

----------------
Strona PCATI
----------------

RB: Kim są ludzie, którzy założyli PCATI?

LF: To grupa aktywistów działających wcześniej w różnych innych organizacjach, wykładowców akademickich, prawników, oraz zwyczajnych obywateli zaniepokojonych sytuacją. 

RB: Ile osób macie na pokładzie?

LF: Mamy około 20 pracowników etatowych, aczkolwiek to się zmienia. Mamy zarząd złożony z 10 osób. Mamy też około 200 osób zarejestrowanych jako wspierający przyjaciele naszej organizacji. 

RB: Powiada pan więc, że Izrael stosuje tortury wobec więźniów? Nie jest to coś, co słyszymy o Izraelu, co jakoś tak od razu przychodzi na myśl, że Izrael torturuje więźniów. Czy to prawda?

LF: Myślę, że ludzie raczej o tym wiedzą. Myślę, że jest to publiczna wiedza w naszym kraju. Prześlę panu zaraz link do artykułu, który ukazał się w tych dniach w Jerusalem Post, który opisuje tortury i nieludzkie traktowanie w Izraelu. Więc ludzie raczej o tym wiedzą i sprzeciwiają się tym praktykom. Są też i tacy, którzy je popierają, oraz tacy, którzy mają mieszane uczucia. Sytuacja jest więc podobna jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie przez ostatnie 10 lat toczy się na dyskusja na temat tortur w więzieniach amerykańskich. Widzieliśmy ludzi i to ludzi wysoko postawionych w hierarchi społecznej takich jak profesorowie uniwersyteccy, którzy optują za użyciem tortur, pomimo że standardem międzynarodowym jest całkowity zakaz. Większość krajów podpisała się pod takim rozwiązaniem. Bez wyjątków także i dla tak zwanych wypadków "tykającej bomby". Wyjaśnijmy, że "tykająca bomba" to przypadek, w którym mamy podejrzenie zamachu terrorystycznego i chcemy za wszelką cenę wydostać informację na jego temat od osoby, która może coś wiedzieć. Tortury są zakazane nawet w wypadku nagłości sytuacji, jako mniejsze zło itd. 

RB: Jaka jest skala tego zjawiska w Izraelu i jego historia?

LF: Trudno mówić o skali w sensie liczb, gdyż nie mamy pełnej informacji na ten temat. Organizacje, które zajmują się torturami mają ograniczone zasoby, więc nie mogą objąć całego kraju. Liczby, które bym panu podał z pewnością byłyby bardzo zaniżone. My w PACATI otrzymujemy mniej więcej 200 zgłoszeń od więźniów w tej sprawie. Skarg na tortury lub złe traktowanie. Mogę panu spróbować pewne statystyki - choć i co do nich miałbym ograniczone zaufanie w sensie malowania jakiegoś obrazu całości - w 2011 odwiedziliśmy 147 więźniów, w 2012 207 wizyt, w 2013 148. W tym czasie zebraliśmy ponad trzysta zeznań. To wszystko w jednej małej organizacji z ograniczoną załogą. Nie każda skarga okazuje się zasadna. 

Każda skarga wymaga pewnej procedury. Trzeba dostać się do osoby, która składa skargę, co samo w sobie może być skomplikowane, uzyskać zeznanie pod przysięgą, przedłożyć to zeznanie odpowiednim władzom, na co także jest dość skomplikowana procedura, a potem można mieć tylko nadzieję, że władze zajmą się skargą w odpowiedni sposób i przeprowadzą dochodzenie. 

RB: Czy tak się nie dzieje?

LF: Powiem tyle: w ciągu ostatniej dekady, jak pokazuje nasz raport pod tytułem "Odmowa Uznania Odpowiedzialności", na 800 skarg, które składaliśmy do izraelskich władz, ani jedna nie zakończyła się dochodzeniem prokuratorskim i postawieniem zarzutów osobom podejrzanym o popełnienie tych przestępstw. Żaden urzędnik państwowy nie został postawiony przed wymiarem sprawiedliwości. 

RB: Zaraz do tego wrócimy, bo to ciekawy wątek. Rozmawiałem z panem Gavanem Kelly z izraelskiej organizacji pozarządowej Avaaz, który poinformował mnie, że 40% palestyńczyków płci męskiej przeszło przez izraelskie więzienia. Według pana Kelly większość z tych ludzi została poddana albo torturom, albo złemu traktowaniu. Wedle jego opisu przez 90 dni po zatrzymaniu odmawia się im dostępu do opieki prawnej, adwokata, kontaktu z rodziną itd. Sposób aresztowania najczęściej jest bardzo brutalny, z krępowaniem ciała, zastraszaniem itd. Przez okres 90 dni rząd i policja może w praktyce zrobić co chce z takimi osobami. Czy tak jest?

LF: Tak, niestety tak. Izraelskie władze mogą aresztować i przetrzymywać ludzi w więzieniach bez postawienia zarzutów przez dłuższy okres czasu. Osoby zatrzymane w związku z podejrzeniami o zagrożenie bezpieczeństwa mogą być przetrzymywane bardzo długo. Fakt, że osoba osadzona może być przetrzymywana bardzo długo i jej okres aresztu może być przedłużany przez sędziego wojskowego, i że podczas tego osadzenia taka osoba może być przesłuchiwana bez umożliwienia dostępu do przedstawiciela prawnego oraz do zewnętrznego świata, jest w naszym zainteresowaniu. To właśnie w tym czasie dochodzi do użycia tortur i złego traktowania. W tym czasie nie wiadomo nawet często, że taka osoba jest przetrzymywana. Nikt jej nie chroni i dlatego może dochodzić do nadużyć i przestępstw. Nazywa się to "zatrzymaniem bez komunikacji". 

Służby policyjne bronią takiego postępowania mówiąc, że osadzeni są stawiani przez sędzią wojskowym i mają dostęp do lekarza. Ale fakt jest taki, że cały proces jest utrzymywany w tajemnicy śledczej, nie ma dostępu do osadzonych, dokumentów itd. Uważamy, że trzeba tę tajemnicę przełamać. Domagamy się pełnej otwartości. Każda osoba osadzona, czy to Palestyńczyk, czy Izraelczyk musi mieć równe prawa i pełny dostęp do narzędzi prawnych w swojej obronie. Każdy powinien mieć prawo do obrońcy, adwokata, czy to przy zatrzymaniu czy przetrzymywaniu i przesłuchaniu. Musi też być zachowana nietykalność fizyczna. 

RB: Czy mamy tu do czynienia z "podwójnym standardem" jeśli chodzi o działanie systemu penitencjarnego w stosunku do Żydów i Palestyńczyków? 

LF: Wie pan, takie stwierdzenia są mocno naładowane... Myślę, że ludzie, którzy uważnie słuchają tego co mówię i co dociera ze środowiska obrońców praw człowieka, o tym że Palestyńczycy są stawiani przed innym mechanizmem prawnym, innym systemem prawnym niż ich sąsiedzi Żydzi, może dojść do takiego wniosku, że mamy dwa różne standardy prawne dla ludzi pod administracją izraelską w zależności od tego, czy są obywatelami państwa czy też są pod okupacją. 

RB: Czy może pan opisać metody tortur stosowane w izraelskich więzieniach?


LF: Mamy przypadki deprawacji sennej, czyli sztucznego utrzymywania w czuwaniu, mamy przemoc fizyczną, bicie, niewygodne pozycje cielesne, długie kucanie w pozycji żaby, wiązanie do przedmiotów, krępowanie za plecami, podwiązywanie do krat itd. Używa się metod, które nie muszą skutkować uszkodzeniem ciała, ale powodują przenikliwy ból podczas przesłuchania i osadzenia a także i po wypuszczeniu na wolność. Takie metody sprawiają, że osadzony nie może się bronić i jest bezwolny. 

RB: Czy są przypadki torturowania dzieci lub nieletnich?

------------
Organizacje humanitarne oskarżają Izrael o torturowanie dzieci
------------

LF: Tak, są takie przypadki, nad którymi pracuje nasza organizacja. Są też doniesienia na ten temat z innych stron. Więc tak, z tego co wiemy my i mówią organizacje specjalizujące się w obronie dzieci, jak DCI Palestine czy Military Court Watch są przypadki torturowania i nieludzkiego traktowania dzieci i nieletnich w izraelskich zakładach karnych. Jest to jedna z tych ciemnych spraw, która musi być drążona i rozwiązana. 

RB: Czy zgodziłby się pan z twierdzeniem, że tego rodzaju metody służą szerszej strategi metodycznego zastraszania społeczności palestyńskiej? 

LF: No tak, nie musi pan szukać potwierdzeń ode mnie, wystarczy spojrzeć na to, co mówi na ten temat organizacja Breaking The Silence (Przełamać Milczenie), która odsłania metody zastraszania, to, co wojsko robi w małych wioskach, dokonuje nocnych aresztowań, nękania itd. nie zupełnie w celach bezpieczeństwa. Można więc powiedzieć, że okupacja jest sama w sobie masywnym  pogwałceniem praw człowieka i że państwo Izrael posługuje się metodami zastraszania. Pod okupacją dochodzi do naruszenia praw człowieka na dużą skalę czy to w zakresie tortur, czy też nieumiejętności ochrony Palestyńczyków od przemocy ze strony żydowskich osadników, wyburzanie domów itd. Już sama dalsza budowa osiedli żydowskich jest naruszeniem praw Palestyńczyków na wielką skalę. 

RB: Porozmawiajmy chwilę o współpracy z izraelskimi władzami. Jak Wam idzie ta współpraca? Czy władze izraelskiej są pomocne? Czy przeprowadzają odpowiednie dochodzenia? Co się dzieje, kiedy składacie skargi? 

LF: Chyba nie można tego nazwać współpracą. Co prawda w sporze prawnym zawsze mamy do czynienia z konfliktem interesów i przeciwnymi wersjami. Ich relacja może być cywilizowana, ale zawsze będą to sprzeczne interesy. Interesem nadrzędnym powinna być sprawiedliwość. Jeśli pan sobie przypomni to, co powiedziałem o 800 skargach, na które nie otrzymaliśmy odpowiedzi, albo zostały odrzucone zrozumie pan, że raczej nie spotykamy się ze zrozumieniem i pomocą. Gdyby prawa człowieka - także do prowadzenia sporu prawnego - były przez władze przestrzegane, nasze skargi powodowałyby szybkie i pełne dochodzenia i mielibyśmy dziś akty oskarżenia i skazanych urzędników. Mamy co prawda dobre relacje z urzędnikami w Ministerstwie Sprawiedliwości, miło się z nimi rozmawia, ale system działa w taki sposób, że nie spełnia naszych podstawowych oczekiwań. Ostatnio dostrzegamy pewne pozytywne sygnały zmian, co zauważamy i doceniamy, ale nie jest to coś, co nas satysfakcjonuje. Skargi od Palestyńczyków nadal nie są rozpatrywane tak jak skargi od Żydów. 

RB: Jak wygląda taka procedura? Na swojej stronie tłumaczycie, że skargi trafiają do tej samej organizacji, której dotyczy i to ona sama ma przeprowadzić dochodzenie we własnej sprawie... 

LF: Dokładnie. W naszym raporcie, który może pan znaleźć na stronie stoptorture.org.il pod tytułem "Odmowa Uznania Odpowiedzialności", można przeczytać jak to wygląda. Nasza skarga wpływa do Prokuratora Generalnego, który ma automatyczną możliwość wszczęcia dochodzenia w sprawie opisywanych nieprawidłowości w obrębie Szin Bet. Jak dotąd skargi są odsyłane do innego prokuratora wewnątrz ministerstwa, który znowu przekazuje ją do specjalnego inspektora w sprawie skarg od przesłuchiwanych. Ten specjalny inspektor jest już członkiem Szin Bet. W praktyce więc ta sama agenda rządowa, na którą się skarżymy, ma wszcząć dochodzenie przeciwko sobie. Kolega z pracy ma sprawdzać kolegę. Uważamy, że każda duża agencja rządowa, szczególnie taka jak Szin Bet, powinna mieć swoją własną, niezależną i zewnętrzną komisję nadzoru i kontroli. Tym bardziej jeśli chodzi o naruszenia prawa międzynarodowego.  

Społeczność obrońców praw człowieka domagała się tego typu rozwiązania od wielu lat. Nareszcie, w 2010 roku prokurator generalny ogłosił, że dokona tego rodzaju zmian. Cztery lata później zaczynamy widzieć, że to się ma zdarzyć - nie zdarzyło się jeszcze, ale tworzone jest stanowisko specjalnego inspektora w Ministerstwie Sprawiedliwości - taki inspektor byłby niezależny od Służby Bezpieczeństwa Ogólnego. To jest krok w dobrym kierunku.

RB: Czy w pana mniemaniu to jest wystarczający krok?

LF: Nie, nie jest wystarczający. Czekamy, aby biuro inspektora zaczęło działać. Wtedy zobaczymy, czy przyniosło to jakąś rzeczywistą zmianę w znaczeniu szybkiego rozpatrywania skarg i prowadzenia dochodzeń zgodnie ze standardami międzynarodowymi.

W Izraelu musimy doprowadzić do wprowadzenia prawa, które wyraźnie i precyzyjnie definiuje czym są tortury oraz wyraźnie stwierdza, że tortury są nielegalne, a ich stosowanie jest poważnym przestępstwem. Musimy mieć też urząd, który będzie potrafił egzekwować to prawo. 

RB: W 1999 roku Trybunał Sprawiedliwości w Izraelu określił tortury jako nielegalne. Niestety zostawiono w tym zapisie lukę, która pozwala śledczym przycisnąć osadzonego mocniej, że tak powiem, jeśli istnieje bezpośrednie zagrożenie - ta tak zwana "tykająca bomba". Co się dzieje od tamtego orzeczenia? Czy zaszła jakaś pozytywna zmiana? 

LF: W swoim postanowieniu Trybunał orzekł, że techniki, które były wtedy znane jako "formy nacisku fizycznego" są nielegalne. Napisano także, że właściwie przeprowadzone przesłuchanie musi być wolne od tortur. Sąd orzekł też, że jeśli śledczy stanąłby w obliczu "przymusu obrony" to sytuacja "przymusu obrony" nie może prowadzić do stworzenia systemu "przyzwolenia apriori". 

RB: Słucham? Moment moment... A po ludzku?

LF: Po ludzku mówiąc, nie można uznać jakiejś grupy ludzi lub jakichś czynów za tak zwane "tykające bomby" czyli osoby z których można wydobywać pilnie potrzebne informacje za pomocą tortur. Wtedy właśnie Prokurator generalny rozpoczął budowanie systemu skarg na tortury i złe traktowanie. Z naszych obserwacji wynika jednak, że więźniowie są katalogowani i kategoryzowani w taki sposób, że uznaje się niektórych z nich za bezpośrednie i nagłe zagrożenie, a w rezultacie poddaje się ich przemocy. Kolejny problem polega na tym, że nikt w praktyce nie jest uprawniony do zapoznania się z metodami pracy Szin Bet i procedurami stosowanymi wobec więźniów, gdyż wszystko jest tajne. 

RB: Na koniec zapytam pana, czy wy, jako organizacja lub pan prywatnie macie opinię co do rozwiązania konfliktu palestyńsko izraelskiego? Rozmawiałem na przykład z Ilanem Pappe, który skłania się ku rozwiązaniu jedno państwowemu. Co wy na to?

LF: Jako organizacja nie mamy wspólnego stanowiska. Jesteśmy różnorodną grupą ludzi pod względem etnicznym, religijnym, narodowym. Są z nami ludzie, którzy się tu urodzili, Palestyńczycy i Żydzi, mamy ludzi spoza Izraela, i każdy jest uprawniony do własnych poglądów politycznych. Niektórzy będą się skłaniać do rozwiązania jedno państwowego, inni będą twierdzić, że ciągle jest czas na ustanowienie dwóch państw. Ja osobiście sądzę, że nie jest za późno, że ciągle jeszcze da się coś zrobić i zależy to od woli ze strony rządu w Izraelu zakończenia okupacji. Mówię o terenach zajętych w 1967 roku i o czymś co jest znane jako zielona linia. Wydaje mi się i to jest kluczowy punkt, że okupacja Palestyny po 1967 roku jest nie do przyjęcia. Skutkuje to tym, że ludzie objęci okupacją nie mają praw demokratycznych - Izrael nie może takiej sytuacji utrzymywać jeśli ma być państwem demokratycznym. Trwający konflikt nie ma nic wspólnego ani z demokracją ani z prawami człowieka.


RB: Dziękuję panu bardzo. Czy mógłby pan na koniec przedstawić siebie jeszcze, gdyż to w kontekście pana opinii może mieć znaczenie. 

LF: Jestem aktywistą na rzecz praw człowieka, prowadzę także uniwersyteckie prace badawcze. Jestem głęboko przejęty sprawami społecznymi, zarówno społeczeństwa palestyńskiego jak i żydowskiego. Jestem także tatą. Zbliżam się do pięćdziesiątki i mieszkam w Izraelu do dwudziestu lat. Przyjechałem tu z Ameryki, gdzie się urodziłem. Jestem Żydem. 

---------
Z angielskiego tłumaczył Jason Polak. 

wtorek, 14 stycznia 2014

Clive Stafford Smith: Tajemnica jest nawet gorsza niż tortury

Clive Stafford Smith jest ciekawym przykładem aktywisty na rzecz praw człowieka na świecie. Nie należy do wyznawców teorii spiskowych, nie jest jednym z tych fanatycznych protestantów, którzy w przypływie egzaltacji przykuwają się do krat ministerstw lub rzucają ciastem w polityków, co powoduje, że nadmiernie łatwo tracą wiarygodność w oczach umiarkowanej większości. Nie. Clive Stafford Smith zrozumiał, że aby walczyć z systemem, trzeba użyć właściwych narzędzi, a wtedy system może skapitulować przed samym sobą. Skuteczna walka wymaga konserwatywnych cnót, które system stawia wysoko na skali wartości: rzetelności, sumienności, szacunku środowiska, strategii i konsekwencji w dążeniu do celu. Najpotężniejszym narzędziem w walce z systemami państwowej opresji i niesprawiedliwością społeczną, czymś przed czym system przemocy państwowej najsłabiej umie się bronić jest prawo. Prawo i konstytucje. To samo prawo, które państwo stanowi i o którym twierdzi, że sam mu podlega. Dlatego Clive Stafford Smith przede wszystkim zdobył gruntowne wykształcenie prawnicze i doświadczenie w posługiwaniu się literą prawa do walki o tych, którzy praw są pozbawiani: o więźniów.

Najpierw zajął się więźniami skazanymi na karę śmierci i oczekującymi na wykonanie wyroków w celach śmierci w więzieniach całych Stanów Zjednoczonych. Ze spraw, którymi się zajął w ciągu swojej kariery nie udało mu się uratować 6 osób, które amerykański wymiar sprawiedliwości pozbawił życia. Ale udało mu się wygrać życie dla 294 ludzi! 294! Kto może się poszczycić takim osiągnięciem?

Od 2001 roku, czyli od początku tak zwanej Wojny z Terrorem ogłoszonej przez Georga Busha juniora, która okazała się katastrofą humanitarną i prawną na wszystkich możliwych poziomach, Clive Stafford Smith działa na rzecz osób porwanych i osadzonych w tajnych więzieniach CIA na całym świecie, a przede wszystkim w słynnym Guantanamo, ale nie tylko, gdyż więzienia takie istnieją lub istniały w wielu odległych miejscach świata, nawet tak odległych jak Stare Kiejkuty pod Szczytnem na Mazurach, uroczym zakątku Polski, w lesie pomiędzy dwoma jeziorami.

Trzeba to powiedzieć z całą wyrazistością: amerykańskie siły specjalne z cichym przyzwoleniem świata zachodniego w tym rządu Rzeczpospolitej Polskiej porywają, przewożą i przetrzymują ludzi w tajnych więzieniach, pozbawiając ich praw obywatelskich, dostępu do ochrony prawnej, kontaktu z rodziną, a także - i to trzeba znowu podkreślić - łamiąc wszelkie konwencje praw człowieka TORTURUJĄ tych ludzi. 

Jak pokazują raporty organizacji pozarządowych, znakomita większość tych więźniów, nawet 99% to ludzie przypadkowi, którzy z organizacjami terrorystycznymi, czy spiskami na życie i mienie ludzkie nie miały nic wspólnego. Nic! Niemniej jednak było poddanych nieludzkiemu traktowaniu, torturowaniu i przetrzymywaniu bez wyroku sądu i wbrew własnej woli. 

Zaklęte koło działa tak: Amerykanie ustanawiają wysokie nagrody dla informatorów policyjnych, za doniesienia na potencjalnych terrorystów. Wiele osób w biednych krajach takich jak Pakistan, Liban, Jemen, Indie itd. z prostej chęci zysku donoszą na swoich sąsiadów. Owi podejrzani, porwani i torturowani przez służby specjalne, przyznają się do win, których nie popełnili i wsypują kolejnych niewinnych ludzi. 

Ze swoją organizacją Reprive, Clive Stafford Smith zdołał dziesiątki a nawet setki takich ludzi wyciągnąć z więzień typu Guantanamo. 

Postanowiłem zadzwonić do niego do Londynu i wypytać o jego działalność i filozofię działania... 

Halo, tu Rafał Betlejewski z polskiego radia RDC, dzień dobry!

Clive Stafford Smith

Clive Stafford Smith: Witam!

Rafał Betlejewski: Proszę mi powiedzieć, czy jest pan Amerykaninem czy Brytyjczykiem?

CSS: Jestem po połowie jednym i drugim.

RB: Ma pan oba paszporty?

CSS: Tak, oznacza to, że mogę przeprosić za niewłaściwe działanie obu tych krajów. 

RB: No tak! W takim razie, chciałby pan zacząć od przepraszania za Amerykę czy za Wielką Brytanię? 

CSS: (śmiech) Zacznijmy od Ameryki, ale mogę za oba.

-------------
Rozmowa z Louisem Frankenthalerem o torturach w izraelskich więzieniach
-------------

RB: Zacznijmy od początku. Czemu założył pan taką organizację jak Reprive?  
CSS: Reprive jest organizacją walczącą z nienawiścią. Całe swoje profesjonalne życie spędziłem reprezentując ludzi, którzy czekają na wykonanie kary śmierci i wiem, że nie ma mocniejszego przykładu na taką ukrytą nienawiść, jak przypadek w którym rząd jakiegoś kraju postanawia kogoś zabić i zaprzęga całą swoją moc, by zrealizować czyn odebrania ludzkiego życia. Niestety politycy na całym świecie mają tendencję, by zaprzęgać nienawiść do swoich celów. Niczym innym nie jest tak zwana Wojna z Terrorem, w której rząd USA zadeklarował, że to Muzułmanie stanowią problem i na nich należy skierować naszą nienawiść. 

RB: Są głosy, płynące szczególnie ze strony byłych amerykańskich żołnierzy służących w Iraku, że Wojna z Terrorem oparta jest na ideologii rasistowskiej. Opowiadają o tym, jakiego rodzaju rasistowskiej indoktrynacji byli poddawani. Miało to na celu uzasadnienie przemocy. Czy to prawda?

CSS: Oczywiście, że to prawda! Żołnierze służący w bazie w Guantanamo Bay przechodzą cały program szkoleniowy, podczas którego się dowiadują, że ludzie osadzeni w Guantanamo są najgorsi z najgorszych, że to wrogowie Ameryki, którzy dyszą chęcią mordu. To jednak zwyczajny nonsens! I czy się to nazwie rasizmem, czy inną formą uprzedzenia skutek jest ten sam: ma się ugruntowaną negatywną opinię o ludziach, których się nie zna. 

To jest ta nienawiść, z której musimy zapobiegać. W Reprive uważamy, że naszą rolą jest znaleźć się pomiędzy tymi, którzy głoszą tego rodzaju rasistowską ideologię, a tymi, którzy są na jej celowniku. 

RB: Jak to osiągacie? W jaki sposób udaje się wam wcisnąć w tę szczelinę? 

CSS: Po pierwsze szukamy tych ludzi, których pozycja jest najsłabsza. A trudno sobie wyobrazić kogoś w słabszej pozycji niż więźnia osadzonego w Guantanamo lub - jeszcze gorzej - w jakimś rzeczywiście ukrytym miejscu na przykład w Polsce, który jest przetrzymywany w tajemnicy i torturowany, z którym można zrobić wszystko. Nie ma bardziej bezsilnych ludzi, zważywszy na fakt, że są w rękach największej potęgi polityczno-militarnej świata. Gdy ich znajdziemy, naszym zadaniem jako prawników, ale nie trzeba być do tego prawnikiem, wystarczy pewna obywatelska siła, jest im pomóc. To jest istotne nie tylko dla tych ludzi, ale także z punktu widzenia wartości, w które wierzymy. 

Nie możemy prowadzić na świecie wojny w imię prawa i demokracji, jeśli to właśnie prawo, które niby chcemy bronić, jest pierwszą ofiarą naszego działania. 

RB: Spróbumy więc odmalować obraz tej wojny, którą prowadzimy. Jaka jest skala nadużyć, jakie są nieprawidłowości?

CSS: He, nie wiem, ile godzin przeznaczył pan na naszą rozmowę.... Ale spróbujmy. Po pierwsze, kiedy dokonano zamachu na WTC, nie mieliśmy do czynienia z wojną. To była grupa szaleńców, która uznała, że rozwiąże problemy świata zabijając niewinnych ludzi. Z punktu widzenia wymiaru sprawiedliwości była to jedna z największych zbrodni w historii ludzkości, i gdyby tak do niej podejść, osiągnęlibyśmy - jako Amerykanie - dwie rzeczy: odebralibyśmy sprawcom moralną legitymację, gdyż ci zamachowcy chcą, by o nich mówić w kategoriach wojny i bojowników, a nie przestępców - jakąż głupią więc rzeczą było obwoływanie wojny! A po drugie moglibyśmy rozwiązać wiele problemów dużo szybciej i efektywniej. Jeśli cofnie się pan do 12 września 2001 roku, przez świat przetoczyła się ogromna fala współczucia i solidarności z Ameryką. To zostało zmarnowane. Zamiast szanować prawo, ścigać tych ludzi jak przestępców i postawić przed sądem, zachowaliśmy się jak hipokryci: zmieniliśmy świat w pole bitwy i sprawiliśmy, że jest dziś o wiele bardziej niebezpiecznym miejscem. 

RB: Nie sądzi pan, jak sądzi wielu obserwatorów, że o to właśnie chodziło?

Clive Stafford Smith

CSS: Nie wydaje mi się, by w owym czasie było wielu, którzy potrafili przewidzieć jak głupio postąpią Stany Zjednoczone, nikt też się chyba nie spodziewał tak "ikonicznego" aktu kryminalnego, więc nie sądzę, by ktokolwiek był przygotowany do oceny. Ale gdy się na to patrzy z perspektywy lat widać, że dla tych, którzy urządzili ten zamach, stał się on niewiarygodnym sukcesem. W 2001 roku lista osób współpracujących z Al-Kaidą mieściła się na jednej kartce, dziś jednak, gdyby podliczyć wszystkich, którzy chcą się jakoś podłączyć do prezentowanego przez tę organizację ekstremizmu, znalazłby pan setki tysięcy ludzi. Ludzi otwarcie nienawidzących Ameryki. To jest jedna z największych tragedii tak zwanej Wojny z Terrorem. 

RB: Wojna z Terrorem bardzo mnie interesuje i staram się o tym rozmawiać, ale pana doświadczenie jest szczególne.... 

CSS: Wolę nawet, wie pan, nazwę Wojna Terroru, jak ją nazywa popularny Borat. 

RB: Świetna nazwa. 

CSS: Niestety tym ona jest... 

RB: ...no więc pan interesuje mnie szczególnie, gdyż ma pan wiedzę o tym, co nie jest dobrze zrozumiane przez światową opinię publiczną, a polską w szczególności, czyli o ukrytych więzieniach. Czy to jest duże zjawisko?

CSS: Olbrzymie zjawisko! Porwano i osadzono w tych więzieniach TYSIĄCE ludzi i wielu z nich ciągle pozostaje uwięziona. Guantanamo jest najsłynniejszym z tych więzień, które jednak miało być tajne. Do roku 2006 nie udało nam się nawet potwierdzić, kto w nim siedzi. Innym takim przykładem jest Bagram w Afganistanie. Drugie największe więzienie. Setki, setki ludzi przeszło przez ten ośrodek i nadal setki tam siedzą. Nikt nie ma dostępu do Bagram, ani rodziny, ani adwokaci, nikt. Ale potem ma pan więzienia super tajne jak właśnie owe ośrodki w Polsce, na Litwie, w Rumunii, Maroko, na Bliskim Wschodzie, w Etiopii itd. Tragedia jednak tego jest taka, że jakkolwiek zawsze były reżimy, które tworzyły tajne więzienia, izolując w nich przeciwników politycznych, to jednak żeby symbol demokracji, jakim jest Stany Zjednoczone weszły do tej gry, a także, że przekonały swoich sprzymierzeńców takich jak Polska właśnie do uczestnictwa w tym ohydnym procederze, to jest niezywykle przygnębiające. 

------------
Pułkownik Pryer o Abu Garib
------------

RB: W swoich wystąpieniach informuje pan także, że tego rodzaju więzienia organizowane są na statkach, które pływają po świecie? 

CSS: Tak, to także niestety jest prawda. Statki są niezwykle wygodne, jeśli chce pan zorganizować nielegalne więzienie. W zależności od tego, pod jaką banderą pływa i gdzie cumuje, można udawać, że nie dotyczą go żadne międzynarodowe porozumienia. A nawet jeszcze lepiej, można na więzienie zmienić całą wyspę, jak chociażby Diego Garcia na Pacyfiku, która jest amerykańską bazą wojskową jeszcze bardziej oddaloną od widoku światowej opinii publicznej niż Guantanamo lub Bagram.

Spójrzmy w przeszłość: prawa pod nazwą habeas corpus odnoszące się do praw więźniów ma zaledwie niespełna 400 lat (Ustawa w celu lepszego zabezpieczenia wolności obywatela i zapobieżenia uwięzieniom na terrytoriach zamorskich). Regulacje te pojawiły się po brytyjskiej wojnie domowej w latach 40tych XVII wieku, kiedy pojawiły się pierwsze tajne więzienia do przetrzymywania i torturowania przeciwników. Gdy ci więźniowie wyszli, po zakończeniu konfliktu, Earl of Clarendon, twórca więzień, został odsunięty od władzy i wygnany do Francji, a Anglia otrzymała nową ustawę w 1679 roku. Smutne jest to, że dziś po czterystu latach powtarzamy te same błędy. 

RB: Od tamtych czasów, które pan wspomniał do dzisiaj mieliśmy jeszcze historię niewolnictwa, gdzie nikt z niczym nie musiał się kryć i można było więzić i torturować ludzi zupełnie otwarcie. 

CSS: Nie wiem, czy paralela jest właściwa, ale niewątpliwie niewolnictwo było ciemną kartą historii ludzkości. 

RB: Czy może pan nam opowiedzieć, jak wygląda procedura takiego porwania w Pakistanie lub Jemenie, transportu i uwięzienia. Co się dzieje z tymi ludźmi?

CSS: Są tutaj dwie opowieści. Po pierwsze opowieści ludzi, do których dotarliśmy i których relację możemy powtórzyć, oraz tych ludzi, do których być może udalo nam się dotrzeć, ale których relacji nie możemy ujawnić, gdyż obowiązuje nas klauzula tajności. 

Weźmy przykład Binyama Muhammada, który był, choć niezręcznie tak to powiedzieć, nikim. Brytyjski obywatel, który został aresztowany w Pakistanie i którego Amerykanie uznali za terrorystę. Przewieziono go do Maroka, gdzie w imieniu Amerykanów marokańscy oficerowie grozili, że mu brzytwą odetną penisa i mosznę, torturując i zmuszając, by się samooskarżył. Binyam Muhammad powiedział, że zamierzał przeszmuglować bombę atomową do USA. Cały aparat państwowy USA wpadł w panikę po informacji, która była całkowicie fałszywa. W końcu, po latach, udało mi się wyciągnąć Binyama z Guantanamo Bay. Udało nam się też udowodnić, że Binyam Muhammad opowiedział władzom o tym, że wie, jak zbudować bombę atomową, na podstawie żartobliwego artykułu, który zobaczył kiedyś w internecie, a który opisuje - proszę posłuchać -  jak to można wrzucić uran do wiadra i kręcić tym wiadrem przez 40 minut nad głową, i stworzyć w ten sposób centryfugę, która wzbogaci uran do bomby!  W szopie! Rzecz jasna to są absurdy i żarty. Mało tego, dotarłem do kobiety, która napisała ten prześmiewczy artykulik w latach 70 ubiegłego wieku. Gdy jej opowiedziałem, jak na tej podstawie cały amerykański system obronny został postawiony na nogi prawie doznała zapaści. 

Są też niebezpieczniejsi ludzie, którzy rzeczywiście mają jakieś powiązania z organizacjami terrorystycznymi. Takich trzyma się w bazach w Polsce, albo jak w przypadku Ibn Al-Shaikh al-Libiego w Egipcie. Wie pan, takich ludzi, jak ci, których przetrzymywano w Polsce, torturuje się w najokrutniejszy sposób, w tak straszny, że hiszpańska inkwizycja mogłaby się uczyć. Nie ma do nich dostępu, a wszystko, co powiedzą jest ściśle tajne i nawet nie dlatego, że wyznają jakieś tajemnice wojskowe, tylko dlatego, że ich zeznania są kompromitujące i niebezpieczne dla amerykańskich polityków i polityków, którzy z nimi współpracują, jak choćby w Polsce Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski. 

Jak niebezpieczne mogą być te wyznania, opowiem na przykładzie Shaikh al-Libiego, którego opowieść zmieniła świat. Al-Libiego trzymano w Egipcie, gdzie podłączono go do końskich elektrod i zmuszono do wyznania, że Saddam Hussain dysponuje bronią masowego rażenia. Jego zeznania, jak się okazuje, były jedynym lidem wywiadowczym, jaki mieli Amerykanie w tej sprawie i na tej podstawie rozpoczęli inwazję na Irak, z której wiemy, co wynikło. Wiemy, że jego zeznania były nieprawdziwe. Torturami zmuszono go do zeznania bzdur. Nie tylko opowiedział bajki, ale nigdy nie był nawet czlonkiem Al-Kaidy. Milion dwieście tysięcy ludzi umarło w wyniku tego zeznania.  

Musimy sobie przypomnieć mądrości, które odebraliśmy już tysiące lat temu, że tortury nie tylko są nieludzkie, ale także całkowicie bezsensowne. Nigdy nie wiadomo, czy można wierzyć w to, co się usłyszy. Przykład al-Libiego jest tutaj najdonośniejszy.

------------
Neoliberalizm to choroba: Susan George
------------

RB: Czy jednak to zeznanie nie było dokładnie tym, czego Amerykanie chcieli, żeby uzasadnić napaść na Irak? Czy to po prostu nie zostało sfabrykowane na zamówienie? 

CSS: Oczywiście! To co wyznał Shaikh al-Libi było dokładnie tym, czego szukali Amerykanie. Na tym zresztą polega główna wada tortur jako sposobu pozyskiwania informacji. Chce się wycisnąć z ludzi jakąś informację i jeśli będzie się cisnąć wystarczająco mocno, wszystko się usłyszy. Jeśli pomyśli pan o tym, w jaki sposób pozyskiwano ludzi do przesłuchań, że ustalono nagrody za donosicielstwo na niebotyczną w Pakistanie sumę 2 tysięcy dolarów, może równoznaczność ćwierć miliona euro w Europie, zrozumie pan, że donoszono na wszystkich na około. Ludzi pochwyconych nie traktowano jako winnych, tylko opornych. Trzeba więc było ich przycisnąć, żeby wyśpiewali, co wiedzą. A potem wsadzano ich do Guantanamo, żeby siedzieli, gdyż nie można było im przedstawić żadnych sensownych zarzutów, które dałyby się jakoś obronić przed sądem. Prości chłopi z Pakistanu, którzy opowiedzieli bajki, bo im ktoś groił, brzytwą, lub podwieszał za nadgarstki pod sufitem. 

Krótko mówiąc cały ten system jest po prostu samonapędzającą się bzdurą. I niebezpieczną bzdurą - cofającą nas w rozwoju społecznym o całe stulecia. 

RB: Czy poznał pan osobiście ludzi, którzy przetrzymywani byli w Polsce?

CSS: No cóż, w przypadku takich więźniów jak Abu Zubaygah i Rahim al-Nashiri nie za bardzo mogę udzielać informacji, gdyż są to rzeczy objęte ścisłą tajemnicą. Osobiście ich nie poznałem, ale współpracowałem z ich przedstawicielami i w ich sprawach. 

RB: Czy wie pan z całą pewnością, że te więzienia w Polsce istniały i że dokonywano tam tortur na więźniach?

CSS: Jesz w tej sprawie ZERO, powtarzam ZERO wątpliwości. To jest fakt. Taki jak to, że słońce świeci. 

RB: Jak pan więc wyjaśni fakt, że Polski rząd ma taką niechęć do współpracy z międzynarodowym trybunałem w tej sprawie, że nie dąży do wyjaśnienia tych spraw. Oczywiście nie musi pan się tłumaczyć za polski rząd, ale dla mnie jest to tak głęboko oburzające, wie pan, że nasz rząd robi ze mnie współwinnego tych koszmarnych przestępstw.

CSS: Ależ oczywiście, że to musi być oburzające. Jest to także zasmucające, że polski rząd jest tak stłamszony przez rząd w Waszyngtonie, że nie próbuje nawet dojść do prawdy. Tu zresztą leży kolejny zasadniczy problem: nie można się uczyć na historii, której się nie zna. A mamy do czynienia z olbrzymim wysiłkiem międzynarodowym, czy to w Polsce, czy Wielkiej Brytanii, czy USA do zatarcia prawdy na ten temat. Gdyby odkryć prawdę, myślę, że wiele moglibyśmy wybaczyć. Moglibyśmy uznać, że w danym momencie owi ludzie działali pod dużą presją i popełnili błędy. Moglibyśmy się postawić w ich sytuacji i uznać, że mogli źle ocenić sytuację, że mogli uznać, że trzeba tak działać. Oczywiście strasznie się pomylili, ale przecież ludzie mylili się w przeszłości. Ja i pan się mylimy, chodzi o to, by umieć to przyznać. 

Niestety tego zacierania prawdy (cover up) nie można wybaczyć. Mamy do czynienia z instytucjonalnym zacieraniem prawdy i ukrywaniem faktów, co pozwala się domyślać, że dokładnie to samo może się zdarzyć w przyszłości. Nic się nie uczymy. 

RB: Webster Tarpley w rozmowie ze mną dla radia RDC twierdzi, że Guantanamo to nie tylko więzienie, ale także centrum szkolenia terrorystów, których się następnie odsyła na Bliski Wschód, by tworzyć z nich przeróżne grupy quasi-terrorystyczne, kontrolowane przez CIA, które służą do rozgrywania amerykańskich interesów w tamtym rejonie świata. Czy to może być prawda?

CSS: Wie pan, w mojej opinii, tajemnica jest nawet gorsza niż tortury. Na świecie istnieje cała grupa ludzi, czy to będzie CIA, czy NSA, czy brytyjska MI6, czy polski wywiad, którzy uważają, że tajemnica jest podstawowym warunkiem ich działania. Ci ludzie nie są nieomylni, a nawet popełniają koszmarne błędy w ocenach. Dowiadujemy się tego po czasie. Jak w Afganistanie, gdzie Amerykanie finansowali Osamę bin Ladena do walki z Rosją. Sami stworzyliśmy te grupy, które potem zwróciły się przeciwko nam. Robimy to notorycznie. A nawet robimy gorsze rzeczy: jedna z osób z Guantanamo, którą reprezentowałem, została oskarżona o współpracę z grupą terrorystyczną, która zwyczjanie NIE istnieje. Była tylko wytworem fantazji amerykańskiej myśli wywiadowczej. GICM - du Grupe Islamique Combattan de Maroc. Grupa kontaktuje się tylko po francusku, a jaka grupa islamistycznych bojowników będzie używać kolonialnego języka? No nonsens. A jednak ten mit służy w Maroku, o którym chciałoby się myśleć, że skłania się ku demokracji, do podtrzymywania strachu i uzasadniania istnienia reżimu feudalnego. 

To samo z Brytyjczykami, którzy wspierali Kadafiego i pomogli Kadafiemu w porwaniu Abdula Hakima Belhaja - reprezentowaliśmy go w Reprive. Brytyjczycy dostarczyli Kadafiemu tę "przesyłkę" jak to się określa, żeby Kadafi mógł tego człowieka torturować. Spójrzmy jednak, co się stało z Kadafim. Nie potrafimy teraz przyznać, że ludzie, którzy obalili Kadafiego powinni być naszymi aliantami, gdyż wstyd nam za to, co im zrobiliśmy. To jest smutne. 

Niebezpieczeństwem tego zaklętego koła tajemnicy jest to, że ludziom, którzy siedzą gdzieś tam zakamuflowani, wydaje się, że wiedzą coś więcej i muszą coś więcej, kiedy prawda jest taka, że popełniają straszne błędy natury społecznej i politycznej, i nie ma jak tych błędów odkręcić, gdyż wszystko jest tajne i do niczego się nie przyznają.  

RB: Jest nawet takie pojęcie: "społeczność wywiadowcza" na określenie ludzi, którzy pracują lub pracowali w służbach wywiadu - tak jakby to rzeczywiście była społeczność, która cechowałaby się jakąś wspólnotą interesów. Czy to możliwe, żeby ta społeczność "wytwarzała" że tak powiem, jakiś wspólny interes, którego potem aktywnie broni poprzez chociażby politykę informacyjną, dezinformację, infiltrowanie redakcji medialnych? Czy to możliwe, by ta społeczność chciała sztucznie podtrzymywać stan wojny na świecie?

CSS: Proszę mnie opatrzne nie rozumieć, nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych i nie wierzę, że istnieje siła kontrolująca sytuację na świecie. W istocie sądzę, że sytuacja jest dużo bardziej niebezpieczna. Myślę, że ludzie, którzy prowadzą działania wywiadowcze naprawdę naprawdę wierzą w konieczność zachowania tajemnicy i będą zaciekle o nią walczyć. Ja natomiast sądzę, że głęboko się w tym mylą. Jako adwokat szanuję prawo, jeśli tylko mamy prawo i nigdy nie złamię jego zapisów, jak chociażby w sprawie moich własnych obligacji do zachowania tajemnicy. Nie zmienia to jednak faktu, że oceniam sens prawa i uważam, że w tym zakresie jest po prostu niewłaściwe. Świat byłby dużo lepszym miejscem, gdyby było mniej sekretów. 

RB: Reprive prowadzi teraz na świecie kampanię informacyjną, której twarzą stał się amerykański raper Mos Def. Na Waszym filmie można zobaczyć, jak Mos Def dobrowolnie poddał się procedurze stosowanej wobec więźniów w amerykańskich więzieniach takich jak Guantanamo, czyli karmieniu na siłę. To się robi wobec więźniów, którzy podejmują strajk głodowy. Nieprzyjemnie się na to patrzy. Widać, jak ten biedak cierpi. Jeśli się pomyśli, że to jest tylko prezentacja tego, co się robi z tymi ludźmi, że jest to tylko jedna z technik tortury i przemocy, to skóra cierpnie. Czy można jeszcze mówić o demokracji i prawach człowieka, skoro takie rzeczy się dzieją?    

CSS: Jeden z więźniów Guantanamo, którego reprezentuję: Amat Hassan - był nieprzerwanie na strajku głodowym od 2007. Proszę sobie wyobrazić, że karmiono go na siłę przez 6 lat. Miałbym mniejszy żal do armii, gdyby nie próbowała tego robić w sposób zadający nieznośne cierpienia. To nie są moje wymysły to są słowa generała Bantza Craddocka opublikowane w New York Times. Generał opisuje, że przed zmianą tej procedury - rura intubacyjna, którą wpycha się osadzonemu do nosa była wykładana i wyjmowana za każdym razem od nowa, jakby nie można było jej pozostawić na miejscu. Wciskanie tej rury w nozdrza i przełyk jest nieprawdopodobną torturą. 2 razy dziennie, codziennie, tak długo, jak trzeba. Taka rura ma metr długości i się ją wpycha na siłę do nosa, podczas gdy więzień jest przywiązany do specjalnego krzesła. To jest czyste barbarzyństwo. 

Niestety takie praktyki cofają nas do najgorszych czasów w historii świata, do tego, co naziści robili z Żydami z Cyganami. Wydawało się, że zmądrzeliśmy. Nie idę tak daleko, by stwierdzić, że w związku z tym demokracja nie istnieje, ale uważam, że mamy do czynienia z takim pełznącym systemem, w którym nasilają się rozwiązania nieludzkie i barbarzyńskie, gdzie organa władzy pozwalają sobie na czynienie zła w stosunku do ludzi, którzy są nienawidzeni. To jest po prostu złe. 

RB: Powiedział pan, że może przeprosić i za USA i za Wielką Brytanię. Co w takim razie Brytyjczycy mają za uszami?

CSS: Zanim odpowiem na pana pytanie, muszę powiedzieć jedno: obywatele Wielkiej Brytanii nie rozumieją w jak cudownych warunkach mieszkają i jakimi szczęściarzami są. Żyjemy tu w bardzo łagodnym społecznie środowisku. Mamy darmowe świadczenia zdrowotne, darmowe szkoły, wiele takich rzeczy - niewielką przestępczość itd. W tym sensie bardzo niebezpiecznym zjawiskiem są politycy, którzy zwyczajnie tracą wizję i kierunek, w którym powinniśmy podążać. Wpadają w pułapkę myślenia, że wiele rzeczy w społeczeństwie należy zmienić lub zlikwidować w imię ochrony tegoż społeczeństwa. Tak się dzieje w imię Wojny z Terrorem. Rządzący likwidują prawa człowieka w obawie przez terrorystami, którzy mogliby zagrozić prawom człowieka. Ponury paradoks. 

Tak w Stanach jak i w Wielkiej Brytanii politycy utracili marzenia. Zgubili gdzieś wizję świata i teraz miotają się panicznie. Po 11 września w Anglii wpadliśmy w taką panikę, że chcąc przypodobać się Amerykanom straciliśmy rozum. Tony Blair nie rozpoznałby praw człowieka, nawet gdyby te prawa ugryzły go w pupę. Uznał, że musimy grać w Amerykańską grę. Blair dał się wciągnąć w spiralę wojenną i w rezultacie Brytyjskie wojsko i służby bezpośrednio odpowiadają za wiele zbrodni wojennych i okrucieństwa. Porywaliśmy ludzi dla Kadafiego, wsadzaliśmy ich do Guantanamo, rozpowszechnialiśmy dezinformację. 

Shaker Aamer

Nawet dziś, Shaker Aamer, ostatni brytyjski obywatel, więzień Guantanamo, którego reprezentujemy, jest tam ciągle przetrzymywany, gdyż MI6 obawia się po prostu tego, co by się stało, gdyby Amer wrócił do kraju. Boją się, że Amer będzie świadkiem w procesie, który Brytyjska Policja Metropolitalna wytoczyła MI6 przed sądem. Shaker Aamer był przesłuchiwany przez policję w Guantanamo. W ciągu 3 dniowej rozmowy opowiedział im z detalami, jak był torturowany i jak Brytyjczycy za to odpowiadają. W rezultacie MI6 robi wszystko by Amer nigdy nie wrócił do kraju. Oczywiście szansa, że ktoś z MI6 pójdzie siedzieć za to jest zerowa, Shaker nawet na to nie liczy. Chce po prostu ujawnienia prawdy na temat swojego porwania, by zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. 

Musimy więc jakoś przełamać opór tych sparanoizowanych tajemnicą ludzi, którzy gwałcą nasze prawa. Oczywiście zrobimy to delikatnie i przy pomocy prawa. 

RB: Czy widzi pan jakiś postęp od kiedy Barack Obama doszedł do władzy? Człowiek uważany za demokratę a nawet polityka lewicy... 

CSS: Niech pan nie mówi o lewicy w USA - tam czegoś takiego po prostu nie ma... 

RB: Ma pan rację. Nazwijmy go więc osobą "bardziej czułą na sprawy społeczne". Czy jest więc jakiś postęp w sprawach tajnych więzień, czy problem się nasila? 

CSS: Wydaje mi się, że Obama jest bardzo przyzwoitym człowiekiem. Problem polega jednak na tym, że gdy takiego człowieka wciągnie władza, zostaje skazany na doradztwo wielu bardzo niewłaściwych ludzi - w sprawach terroryzmu rozmawia się z wojskiem i CIA, a od nich można otrzymać bardzo złe wskazówki. Niestety Obama ma na swoim koncie decyzje, które są dużo gorsze niż to, co robił Bush. Najlepszym przykładem jest program ataków dronami, którym my tu w Reprive mocno się zajmujemy. 

Proszę zobaczyć: z 779 więźniów Guantanamo udało nam się wydostać na wolność 624, co oznacza, że 89% tych więźniów okazało się nie być taka straszna. A to oznacza z kolei, że amerykańskie służby wywiadowcze srogo się co do nich pomyliły. Jeśli jednak zaczyna się używać dronów, rezygnuje się z nawet tej najmniejszej procedury odwoławczej, która istnieje w Guantanamo, czyli, że z czasem może się okazać, że to niewinni ludzie. Zamiast więzień tworzy się listę ludzi do zabicia. W stanach jest teraz coś, co się nazywa "matriksem do usunięcia", według której Amerykanie metodycznie pozbywają się ludzi na całym świecie. Bez wypowiedzenia wojny w Pakistanie, Somalii, Jemenie wysyła się drony i się ludzi zabija. Okazuje się, że Amerykanie nie są ani trochę lepsi w identyfikowaniu celów dla dronów niż byli w identyfikowaniu więźniów do Guantanamo. Doskonałym przykładem jest jeden gość w Pakistanie, którego USA zabijały już 15 razy! Koty mają podobno 9 żyć, a ten musiał mieć 15. Wiemy oczywiście, że 14 razy a może i 15 zabijano nie tych ludzi. Przy okazji zabijano kobiety i dzieci. My w Reprive próbujemy publikować koszmarne zdjęcia tych ludzi. 

Epoka dronów, jak ją nazywamy w Reprive, jest przerażającym nowym zjawiskiem. Amerykanie zabijają kogo chcą bez postawienia nogi na ziemi wroga, bez żadnego ryzyka dla Ameryki. To zmienia świat w dużo bardziej niebezpieczne miejsce, gdyż tworzy nienawiść i chęć odwetu, a także jest rodzajem kary śmierci bez jakiejkolwiek procedury sądowniczej. Po prostu ktoś w wojsku mówi: zabić go. I tyle. To jest fatalna sytuacja, która powinna budzić zgrozę i smutek. Obama, na którego głosowałem, to właśnie robi. 

RB: W moim programie rozmawialiśmy na ten temat wielokrotnie. Rozmawialiśmy z ludźmi na miejscu w Syrii, z ludźmi z Human Rights Watch, którzy mówią dokładnie to samo, co teraz mówi pan. 

CSS: Wie pan, ja także udałem się na miejsce, byłem w Pakistanie i proszę mi uwierzyć, na miejscu dużo większym zagrożeniem od terrorystów są wariaci drogowi. Pomysł, że jakaś dzielnica Pakistanu zagraża bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych jest po prostu śmieszny. 

RB: Zdaje się, że Amerykanie przekroczyli ostatnio kolejną granicę i zabili przy pomocy dronów własnego obywatela. 

CSS: Myśli pan o Anwarze al-Awlaki, duchownym muzułmańskim. Ale takich obywateli było więcej, co najmniej czterech w tym 16toletni syn al-Awlakiego Abdulrahman. Przygotowujemy się do złożenia oskarżeń w rodzin tych ludzi. Będziemy też reprezentować interesy ludzi, którzy znajdują się na liście do zabicia. 

RB: Czy fakt zamordowania amerykańskich obywateli przy pomocy dronów nie wprowadza jakiejś nowej jakości do dyskusji na temat amerykańskiej polityki?

CSS: Prawdę mówiąc nie sądzę. Uważam, że wszyscy ludzie na świecie mają te same prawa. Ale z pewnością zmienia to nastrój w Stanach, które uważają, że tylko ich obywatele mają prawo do prawnej ochrony. 

RB: Dziękuję panu bardzo za rozmowę. Wydaje mi się to niezwykle ważne, żebyśmy tu w Polsce rozumieli te sprawy. 

CSS: Mam nadzieję, że polskie władze się ogarną i pojmą, że sprawy polskich więzień trzeba wyjaśnić.

Z angielskiego tłumaczył Jason Polak

-----------
Posłuchaj rozmowy w Radiu RDC


wtorek, 7 stycznia 2014

Noe nie chciał zapory na rio Blanco...


Noe Vazquez Ortiz podczas ceremonii.

2 sierpnia 2013 roku, młody artysta i aktywista Noe Salomon Vazquez Ortiz zbierał kwiaty na zboczu góry Cerro de la Cruz. Towarzyszył mu chłopiec, syn znajomych. Dzień był piękny i jasny. Widok rozpościerał się na cały okręg Veracruz. Kwiaty i ziarna roślin miały się przydać następnego dnia podczas ceremonii otwarcia spotkania aktywistów z Meksykańskiego Narodowego Ruchu przeciwko Zaporom Rzecznym i w Obronie Rzek (MAPDER).

Jako artysta Noe planował ceremonię magiczną, poświęconą ziemi i wodzie, dwóm elementom najważniejszym dla życia jego społeczności. Noe miał wystąpić w przebraniu odgrywając postać boga Tlaloca ducha wody rzeki Blanco. Tańcem, śpiewem i strojem chciał pokazać gościom kongresu, że w Amatlan de los Reyes, rodzinnej miejscowości Noe, mieszkają ludzie kochający naturę.

Młodzi aktywiści zbierali się między innymi po to, by zaprotestować przeciwko budowie gigantycznej zapory El Naranjal na rzece Blanco, którą rozpoczynała właśnie prywatna firma. Tama miała spowodować wezbranie wody i zalanie terenów, na których żyje ponad 30 tysięcy ludzi oraz nieodwracalne zmiany w środowisku. W całym Meksyku realizuje się 112 takich projektów. Na taki potop ani Noe, ani jego koledzy nie chcieli się zgodzić.

Ale Noe nie dotarł na otwarcie kongresu. Podczas drogi powrotnej na zboczu wzgórza natknął się na czterech mężczyzn, którzy w krótkich słowach kazali zmykać dziecku towarzyszącemu Noe, natomiast jego pochwycili i związali powrozem, zakladając mu ten sam węzeł krępujący szyję, ręce i kostki nóg, jaki użyto na księdzu Popiełuszce. Następnie chłopaka duszono, bito kamieniami, a w końcu bez litośnie poderżnięto mu gardło. Krew młodego aktywisty, Noe Vazquez Ortiz, spłynęła na kwiaty, które zbierał...

Niech rozpaczliwy krzyk jego matki, Adeli Ortiz, który ciągle odbija się echem o wzgórza gór Veracruz będzie przypomnieniem, że walka o planetę, na której mieszkamy może być krwawa i wymaga odwagi. "Żądam sprawiedliwości dla mojego syna!" krzyczała Adela.



Uważa się, że zabójstwo wykonano na zlecenie promotorów budowy zapory, którzy uznali, że zamordowanie młodego aktywisty odstraszy jego kolegów od aktywnego sprzeciwu i powstrzyma przeprowadzenie spotkania. Zabójstwo odniosło jednak skutek odwrotny. Na pogrzebie pojawiło się wielu niezapowiedzianych działaczy i obrońców praw człowieka w Meksyku. Pomimo trudnej sytuacji i dużego napięcia społecznego po morderstwie zarząd MAPEDER postanowił przeprowadzić obrady i zadedykować je swojemu zmarłemu koledze.

Kilka dni później zatrzymano czterech podejrzanych których zidentyfikowano jako: Luis Enrique de la Cruz Martinez, Jonathan Contreras Jimenez, Armando Tlaxcala Hernandez oraz Manuel Ramirez Reyes. Znaleziono także nóż, którym dokonano zbrodni. Jako motyw zabójstwa zatrzymani podali osobiste porachunki i niesnaski, które "narastały już od pewnego czasu". Przyjaciele Noego i działacze praw człowieka nie mają jednak wątpliwości, że był to zamach wymierzony w tych wszystkich, którzy myślą o aktywnej obronie planety i jej natury przeciwko chciwości i wyzyskowi. Mordując takich ludzi jak Neo, chcą nas zastraszyć. I kiedy mówię nas, mam na myśli NAS. Nie tylko w Meksyku, ale także tu w Polsce.

Jason Polak.


David Suzuki: Działanie na rzezcz środowiska ma swoją cenę. Czasami najwyższą.

Wszystkich nas oceni historia, powiedział Ken Saro-Wiwa 10 listopada 1995 roku. W dniu śmierci. 

To już 18. rocznica tragicznej śmierci niepokornego pisarza i działacza ochrony środowiska Ken Saro-Wiwy oraz ośmiu jego kolegów zamordowanych przez rząd Nigerii. Saro-Wiwa i inni prowadzili długą kampanię, mającą na celu zatrzymanie odwiertów prowadzonych przez koncern naftowy Shell na ziemiach ludu Ogoni w Delcie Nigru.

Ken Saro-Wiwa

Nigeryjskie wojsko nękało i zastraszało członków społeczności Ogoni przez lata, ponieważ mieli czelność przeciwstawić się programowi wierceń Shella. Saro-Wiwa i jego koledzy bronili swoich społeczności i lokalnego środowiska przed zniszczeniem. W listopadzie 1995 roku, stworzony przez rząd specjalny sąd wojskowy nielegalnie zatrzymał ich pod fałszywymi zarzutami. Zostali skazani bez procesu i... zamordowani 10 dni później, pomimo ogromnego międzynarodowego oburzenia i sprzeciwu.

Niestety, to nie jest odosobniony przypadek. Niedawny raport organizacji praw człowieka Global Witness dokumentuje zamordowanie ponad 700 aktywistów na rzecz środowiska oraz przedstawicieli rdzennej ludności w ciągu ostatniej dekady - więcej niż jeden człowiek zabijany w ciągu tygodnia. Na podstawie danych zebranych z badań naukowych, doniesień prasowych, raportów ONZ i innych organizacjach międzynarodowych stwierdzono, że obywatele są często nękani, zastraszani, bici, padają ofiarami ataków seksualnych, a także są mordowani za sprzeciw wobec takich zjawisk jak kłusownictwo na gatunkach zagrożonych, nielegalny wyręb lasów, stawianie tam na rzekach, działalności zagranicznych firm górniczych itd.  

Doświadczyłem tej rzeczywistości w 1988 roku, kiedy poznałem Chico Mendesa, brazylijskiego chłopa walczącego z nielegalną wycinką lasów w Amazonii. Chico Mendes był znany, jeździł po świecie, apelował do władz brazylijskich i organizacji światowych. Uroczy gość. Dwa tygodnie po naszym spotkaniu został zamordowany w swoim domu w Xapuri przez ranczera drzewnego Darly Alvesa da Silvę, jako 19 aktywista zamordowany w Brazylii w tamtym roku. Liczba zamordowanych rok rocznie obrońców puszczy amazońskiej sięga w Brazylii 40 osób rocznie i nie spada. 

Chico Mendes

Wiele przypadków prześladowania i zabójstw ma miejsce w krajach o niskim standardzie ochrony praw człowieka, takich jak Sri Lanka, Gwatemala i Demokratyczna Republika Konga. Jednak, większość ataków na ekologów dokonuje się właśnie w takich krajach jak Brazylia, Meksyk i Filipiny, gdzie mamy do czynienia z demokratycznie wybranymi rządami, z niezależnym sądownictwem oraz istnieniem innych instytucji powołanych do ochrony praw swoich obywateli do obywatelskiego sprzeciwu. Te kraje są także sygnatariuszami umów międzynarodowych o ochronie praw człowieka, takich jak Deklaracja Narodów Zjednoczonych o Prawach Ludności Rdzennej.


Niedawne aresztowanie lub wręcz uprowadzenie działaczy Greenpeace przez siły specjalne Rosji (w tym Polaka Tomasza Dziemianiuka) i osadzenie ich w więzieniu pod zarzutem piractwa jasno pokazuje, że prawa człowieka w tym prawo do protestu nie są szanowane w czasie, gdy rządy agresywnie walczą o interesy korporacji w konflikcie z planetą, na której żyjemy i są gotowi użyć taktyki twardej ręki, aby zastraszyć ludzi, którzy stają na drodze.


Wielu z nas nie ma tej odwagi, by jak Rachel Corrie stanąć na drodze buldożera niszczącego dom w strefie Gazy, czy stanąć oko w oko z rosyjskimi komandosami na morzu arktycznym. Jasne jest, że większość z nas nie przypnie się łańcuchami do bram ministerstwa i wycofało by się natychmiast ze swoich działań, gdyby dostało pogróżki śmierci skierowane przeciwko sobie lub ich dzieciom. Tym bardziej powinniśmy pamiętać o ludziach, którzy mają tę odwagę, której nam brakuje i potrafią poświęcić życie w konflikcie, który coraz bardziej przypomina globalną wojnę dobra ze złem. 


David Suzuki, prezes i twórca Suzuki Foundation w Kanadzie. 

--------------
Z angielskiego tłumaczył Jason Polak

Żródło Huffington Post

Lista obrońców środowiska, którzy zostali zamordowani w 2013 i 2012 roku:


  • Cesar Garcia, Nov. 2., Colombia — Garcia was an opponent of “La Colossa”  gold mine under development by AngloGold Ashanti.
  • Three Indians, August 28, Honduras, according to the National Coalition of Environmental Networks of Honduras.
  • Gonzalo Alonso Hernandez,  Aug. 5, Brazil,  may have been killed because he reported poaching and illegal logging.
  • Noé Salomón Vázquez Ortiz, Aug. 2, Mexico, killed one day before he was to host a conference about environmental impacts of hydro dams.
  • Igor Sapatov, July 22,  Russia, campaigned against illegal land transfers and logging.
  • Celso Rodriguez,  June 12, Brazil,  in an ambush set by two armed men, supposedly hired by the livestock farmers occupying the nearby territory of the Paraguassu community, according to   Survival International.
  • Unknown Terena Indian, May 30, Brazil, killed by police whilte being evicted from Trena land.
  • Jairo Mora Sandoval, May 30, Costa Rica, killed trying to protect sea turtle eggs on Costa Rican beaches. Also see New York Times aritcle June 1. 
  • Mauro Pio Peña, May 27, Peru,  a leader of the Ashaninka people, fought illegal logging in Amazon rain forest.
  • Mikhail Beketov  Russian environmental journalist, April 8, 2013, a direct result of a beating in 2008 for his defense of Russia’s environment.
  • Paraveen Rehman, Pakistan, March 13, 2013 — The “guardian angel” of the slums of Karachi, killed by the “land mafia.”  Aseminar on ecological issues in Karachiwas dedicated to Rehman.
  • Prajob Nao-opas,  Thailand, Feb. 23, 2013 — Nao-opas was  shot four times in Chacheongsao province Thailand. He had been an effective campaigner fighting illegal toxic waste disposal, according to an article in The Guardian. He was one of 30 human rights and environmental activists killed in Thailand since 2001, according to Human Rights Watch. Three men were arrested in connection with the murder on April 13, according to the Bangkok Post. 
  • Jun Lontok, Jan. 7, Philippines — Leader of the Luntiang Alyansa ng Bundok Banahaw (LABB) which fought to protect Mount Banahaw in Quezon province,
2012
  • Six park rangers in the Kenyan Wildlife Service were killed in several separate incidents in 2012, according to officials who added the six names to the Conservation Heroes Monument in Nairobi on Dec. 17, 2012.
  • Cheryl Ananayo and Randy Nabayay,  Dec. 8, 2012 Philippines — The two were members of the Didipio Earthsavers’ Multipurpose Association.  According to the Philippine Star, they were two of 15 environmentalists killed in the Philippines in 2012.
  • Sombath Somphone, missing in Laos, Dec. 15, 2012 — leader of Participatory Development Training Center (PADETC), which uses education to encourage farmers, fishers, and others, particularly rural women, to participate in government and natural resource management.
  • Juventina Villa Mojica, Nov. 28, 2012 — Mexico — An environmental activist supposedly under  police “protection” was killed, along with her 10-year-old daughter, for investigating links between drug cartels and deforestation in Guerero state. Her husband Ruben Santana Alonso, also an environmental activist, and two sons, were killed in 2011.
  • Two park rangers and a soldier in Virunga National Park, Oct 25, 2012 — Democratic Republic of  Congo.
  • Juvy Capion, October 2012,  Philippines,  anti-mining advocate in Davao del Sur,  murdered together with her two sons.
  • Hang Serei Oudom, Sept. 11, 2012 — Cambodia –  a reporter at local-language Vorakchun Khmer Daily, was covering illegal logging.
  • Six park rangers:  Zakaria Ibrahim, Brahim Khamis, Daoud Aldjouma, Djibrine Adoum Goudja, and Idriss Adoum, Sept. 3, 2012  — Chad –  Gunned down during dawn prayers north of Zakouma National Park in Chad, central Africa;  assassinated for protecting the last of the elephant herds found in the vast stretches between the Sahara Desert and the Congo forest.
  • Volodymyr Honcharenko, August 2012, Ukraine, activist who reported on radiation and water quality issues.
  • Five demonstrators killed (July 2012) — Protesting Conga mine in northern Cajamarca dept. US-based Newmont Corp. is majority shareholder in Conga.
  • Five guards killed in Okapi Wildlife Reserve (June 22, 2012) — Democratic Republic of  Congo.
  • Almir Nogueira de Amorim and João Luiz Telles Penetra, killed in Brazil, June 22, 2012 — The two were organizers of AHOMAR, a local organization of seamen,  fighting oil development by Petrobras. (See story by Fred Pearce).
  • Two demonstrators killed, (May 2012) — Peru –  Protesting against  Swiss-owned Xstra’s Tintaya mine in Espinar, Cusco region.
  • Heng Chantha (1998 – May 16, 2012) — Cambodia — A force of 1,000 men assaulted the Pro Ma village of 200 residents in a forced evication. A 14-year-old girl, Heng Chantha, was shot as she resisted. The eviction of families from traditional lands by government forces for mines and logging is a growing source of conflict in Cambodia. While the govenment maintains that the traditional owners have committed crimes, villagers say that the logging and agro-business firm Casotim is behind the evictions. The Asian Forum for Human Rights and Development has asked the World Bank noto to lift its suspension of new loans to the Royal Government of Cambodia. The cruelty is reminiscent of the days of Pol Pot, villagers told the Phnom Pen Post. The Cambodian League for the Promotion and Defense of Human Rights has called for an investigation.
  • Margarito Cabal (May 9, 2012) –Philippines — A leader of a group trying to save the Pulangi River from a hydro dam. One of 13 activists killed in the past two years. Clergy in the Philippines have expressed deep concern over the murders of environmental activists there.
  • Frederick Trangia (May 6, 2012) — Philippines — Opposed mining in Compostela Valley provincial park.
  • Francisco Canayong (May 1, 2012) — Philippines — opposed mining operations in Salcedo and in other parts of Eastern Samar.
  • Chut Vuthy (Wutty) — (1983 – April 26, 2012) — Cambodia — A prominent anti-logging activist helped expose a secretive state sell-off of national parks. Circumstances of his death are still being investigated, but he was apparently killed while trying to smuggle photos of illegal logging past Cambodian police and company security guards. Killing took place in the eastern province of Kratie, Cambodia.
  • Jimmy Liguyon — (March 5, 2012) — Philippines, killed by para-military forces supporting mining operations.
  • Bernardo Mendez Vasquez, Jan. 18, San Jose del Progreso, Mexio, shot by a municipal police officer after resisting water installations related to the Fortuna Silver mine near Oaxaca.
  • Eligio Eloy Vargas Medrano, ranger, Sierra de Bahoruco National Park, (Jan. 7, 2012) — Dominican Republic — murdered by illegal charcoal makers.