niedziela, 24 listopada 2013

Skandal i porażka szczytu w Warszawie

Wczoraj, czyli w momencie, gdy konferencja klimatyczna przekształciła się w dodatek do spotkania przemysłu węglowego, ponad 800 uczestników demonstracyjnie opuściło rozmowy. Mając na sobie koszulki z napisem Volveremos (czyli: jeszcze wrócimy), aktywiści oddali swoje identyfikatory i porzucili obrady Szczytu Klimatycznego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Konferencja zaczyna przypominać gracza piłkarskiego, który usiłuje biegać po boisku po tym, jak dostał czerwoną kartkę. Ale w sumie, kogo to obchodzi?


Z Warszawy pisze Alexander Reid Ross

Jeśli Oxfam, Greenpeace i tuzin innych organizacji opuszcza obrady, można podejrzewać, że to była farsa od samego początku. Czy cokolwiek w ogóle udało się osiągnąć? Jedno spojrzenie na sponsorów szczytu w Warszawie, czyli branżę paliw kopalnych, wystarczy, by zadać pytanie: czemu te organizacje w ogóle pojawiły się na szczycie?

Filipiny po tajfunie

Wielu dziennikarzy i aktywistów mówi, że to wyjście jest pierwszym takim sygnałem w długiej dyskusji na temat klimatu. Wychodząc aktywiści wskazali na problem z samym procesem negocjacji. Ale prawda jest taka, że protesty i demonstracje towarzyszą takim konferencjom od lat. Ze szczytu w Kopenhadze wyszło między 200 a 500 delegatów podczas gdy gigantyczna rowerowa masa krytyczna zalała ulice, a grupy "niebieskich" i "zielonych" protestantów przedarły się przez policyjne blokady by dołączyć do delegatów. 100 000 protestujących przeszło przez Kopenhagę a wśród nich chłopi południowoamerykańscy, członkowie rdzennych ludów, ekolodzy i działacze społeczni. Spotkała ich brutalna akcja policyjna, aresztowania i odmowy przekraczania granic. 


------------------
Zobacz: Strona Earth First! Newswire.
Oryginalny tekst na CounterPunch
Oryginalny tekst na Earth First! Newswire
------------------


Lumumba Di-Aping, szef delegacji G77 na szczyt w Kopenhadze (COP 15) powiedział wtedy: "widać wyraźnie, że duńska prezydencja w najbardziej nie demorkatyczny sposób postanowiła faworyzować interesy krajów rozwiniętych zamiast poszukiwać równowagi, pomiędzy zyskami krajów rozwiniętych i kosztami ponoszonymi przez kraje rozwijające się. Media głównego nurtu uznały szczyt za sukces, gdyż w ostatniej chwili prezydentowi Obamie udało się uniknąć klęski poprzez wynegocjowanie pewnego porozumienia z Chinami. Ale to porozumienie przepadło na plenum Szczytu, a jego wartość została podsumowana hasłem: "Kupenhaga - Co jest, kurwa!?

Długa droga do Warszawy

Trzeba powiedzieć uczciwie, że manifestacje w Kopenhadze odniosły mały lub żaden skutek. Mniej więcej tak jak kampania pt. Kamień Węgielny XL przeprowadzona przez 350.org, tak i te przejawy złości nie miały żadnego znaczenia: sporo było zamieszania i medialnego bicia piany, ale politycy i tak ogłosili sukces - który oznacza całkowity marazm - a akcje ekologów musiały się przenieść. Biurokraci nadal pociągają za sznurki, a ich administracje idą za nimi.


Od czasu konferencji w Kopenhadze, impas pomiędzy protestantami i G77 z jednej strony a rządami państw rozwiniętych z drugiej strony był utrzymywany dzięki fikcyjnym kompromisom i zwyczajnym kłamstwom. Następnego roku Szczyt Klimatyczny w Kankun przeszedł już całkiem gładko. W odróżnieniu od Kopenhagi, z której wyszła cała reprezentacja Grupy Afrykańskiej w proteście przeciwko niesprawiedliwości ekonomicznej, COP 16 w Kankun przebiegł w atmosferze pełnej współpracy, przy międzynarodowej opozycji zapatrzonej w porozumienie REDD dotyczące dewastacji lasów. Tak samo było w Durbanie w Południowej Afryce. 

W Doha, na 18tym Szczycie, reprezentant Filipin przerwał wzajemne głaskanie się delegatów nagłym wzruszającym apelem: 

"Wołam do liderów z całego świata, by otworzyli oczy i ujrzeli tę straszną rzeczywistość, którą mamy przed sobą. Wołam do ministrów. Rezultatem naszej pracy nie może być to, czego żądają od nas wasi przywódcy polityczni. To musi być coś, czego żąda 7 miliardów ludzi na świecie! Wołam do was wszystkich: błagam! żadnych opóźnień, żadnych wymówek! Niech Doha zostanie zapamiętane jako miejsce, w którym odnaleźliśmy wolę polityczną, by odwrócić kolej rzeczy. Niech rok 2012 zostanie zapamiętany jako moment, w którym odnaleźliśmy siłę, by walczyć o przyszłość jakiej pragniemy! Wołam do nas wszystkich, bo jeśli nie my, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie tu, to gdzie?"

Niestety sala pozostała głucha. 

Tajfun Haiyan na Filipinach wykazał cały tragikomizm Szczytów Klimatycznych. Podczas, gdy delegaci zebrali się w Warszawie, na Filipinach dokonała się najgorsza katastrofa naturalna w udokumentowanej historii wysp. W znaczącym geście, Naderev Sano z Filipin, rozpoczął głodówkę, by zmusić uczestników COP 19 w Warszawie do bardziej zdecydowanych kroków. Ale rzeczywistość w Warszawie okazała się skandaliczną farsą: w tym samym czasie odbył się dwudniowy Szczyt Węglowa i Klimatu. Christiana Figueres, szefowa UNFCCC poparła oburzonych aktywistów i wystąpiła na Szczycie węglowym podczas, gdy działacze Greenpeace rozwijali banner na fasadzie budynku z napisem: Kto rządzi Polską? Węgiel czy ludzie?

Naderev Sano

A w Warszawie skandal goni skandal

Marcin Korolec, minister środowiska skomentował ten skandal w ten sposób: Mamy wiele spotkań, które zostały zorganizowane w ramach tej konferencji lub równolegle z nią. 

Jeszcze lepszy okazał się polski premier, który zaszokował wszystkich, gdy po zakończeniu Szczytu Węgla i Klimatu, a w trakcie Szczytu Klimatycznego ONZ zdymisjonował szefa ministerstwa środowiska, Marcina Korolca, zastępując go człowiekiem, który zadeklarował jeszcze większą konieczność inwestowania w paliwa kopalne! Tymczasem zdymisjonowany Korolec miał nadal przewodniczyć obradom COP! 

Ale inne kraje postarały się prześcignąć Polskę w skandalicznym zachowaniu. Australia, która ma najwyższą emisję gazów cieplarnianych na głowę mieszkańca, walczyła jak lew ze wszystkimi próbami ograniczania emisji, podczas gdy na ulicach australijskich miast 60 000 protestujących wyrażało swój sprzeciw przeciwko takiej polityce!

Japonia, która jest ojczyzną porozumienia z Kyoto, a która zajmuje teraz już 5 miejsce na liście największych emitentów dwutlenku węgla nie wykazała się żadną inicjatywą. Mało tego, na Japonię spadła fala krytyki za to, że przed samym Szczytem w Warszawie mocno obniżyła swoje cele ograniczenia emisji. O ironio, największym krytykiem Japonii był nie kto inny a Su Wei, szef delegacji chińskiej, który wyraził następujące zdanie: "Nie mam słów, by opisać mój niesmak".  

Tymczasem, Chiny liberalizują swoje prawo ekologiczne, by ułatwić rynkowi "samo regulowanie się" w kwestiach emisji i ułatwić korporacjom dostęp do terenów publicznych. Rząd w Pekinie coś jednak będzie musiał z tym zrobić, gdyż protesty klimatyczne i ekologiczne w Chinach osiągają skalę epidemii. 

A jaka jest sytuacja?

Pomimo cudów jakich dokonują organizatorzy protestów na świecie węgiel będzie wydobywany nadal w Australii i Nowej Zelandii, jak i w USA, to znaczy o ile korporacjom uda się przezwyciężyć krzyk  płynący już z całego świata. Od Montany i Wyoming, po wybrzeże Pacyfiku, gdzie nowe terminale portowe są budowane. Porozumienia takie jak REDD, które niby wspierają politykę zalesiania, umożliwiają tylko firmom produkującym olej palmowy wycinać lasy w całej Malezji i Indonezji. Dym z wypalanych plantacji palm spowodował juź furię w Singapurze i innych miejscach, gdzie obwinia się te monokulturowe fabryki leśne za fatalny stan powietrza w tym mieście. Ale korporacje palmowe się rozprzestrzeniają, mając swoje siedziby w Skandynawii, USA i Południowej Korei. 

Z całą mocą trzeba stwierdzić, że manifestacja warszawska, czyli wyjście ze Szczytu, było krokiem w dobrym kierunku. Towarzyszą jej inne akcje na świecie, jak choćby bardzo mocny w wyrazie akt podpisany przez 21 organizacji broniących praw do ziemi, znany jako Calabar Statement. 

W tym samym czasie, przepaść między społeczeństwem obywatelskim i Globalnym Południem a Północą staje się bardziej elastyczna. Ostatnie lata pokazują, że Szczyty Klimatyczne organizowane na Południu spotykają się z mniejszym oporem, podczas gdy te same konferencje na Północy wzbudzają więcej społecznych niepokojów. Nie chcę przez to powiedzieć, że Północ dotrzymuje obietnic, które składa, ale może to, że jest zmuszana, by więcej obietnic składać, gdyż brużdżąc na Południu musi się spowiadać na Północy. 

Pozostaje niewiadomą, jak organizacje, które wspólnie wyszły z warszawskiego Szczytu będą potrafiły współpracować po nim. Jeśli takie "wychodzenie" ze Szczytów ma się stać strategią, nie mamy szans. Ile z tych organizacji wróci do stołu rozmów w przyszłym roku? Jak dużo wody w Wiśle upłynie zanim owe organizacje od symbolicznego odrzucenia przemysłowego status quo przejdą do systematycznego i bezwzględnego oporu? Pokuszę się o takie porównanie: to tutaj aktywiści klimatyczni idą w ślady bojowników Powstania w Getcie, by sprzeciwić się Holocaustowi (w dosłownym znaczeniu słowa: Wielki Ogień), który niszczy świat jaki znaliśmy, jak również zawalczyć o przetrwanie następnych pokoleń. 

-

Alexander Reid Ross jest współzałożycielem i autorem Earth First! Newswire.

Tłumaczył z angielskiego Jason Polak
------------------
Zobacz: Strona Earth First! Newswire.
Oryginalny tekst na CounterPunch
Oryginalny tekst na Earth First! Newswire

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz