wtorek, 12 listopada 2013

Karen Hudes: światową gospodarką rządzi nieformalna "super organizacja".

Rozmowa Skype z Karen Hudes - informatorką na temat nieprawidłowości w Banku Światowym i światowej gospodarce, która w Banku Światowym przepracowała 21 lat, a została zwolniona po zgłoszeniu nieprawidłowości. 




Rafał Betlejewski: Pani Hudes, od kiedy została pani zwolniona z Banku Światowego w 2007 roku, czym się pani zajmuje?

Karen Hudes: Byłam w Banku Światowym przez 21 lat, w związku z czym mam prawo do odprawy, co pozwala mi skupić się na dążeniu do naprawienia problemów, na które wskazałam w Banku Światowym, a które jeśli nie zostałyby rozwiązane - w mojej opinii - mogłyby doprowadzić świat do wojny walutowej. I cieszę się, bo mogę powiedzieć, że od kiedy moje postulaty stanęły na obradach Parlamentu Wielkiej Brytanii, zgłoszone wspólnie z jeszcze jednym informatorem z Banku Światowego, zapowiada się, że będziemy mieli rozwiązania prawne w miejsce mechanizmów korupcyjnych, które odkryłam. 

RB: Alarmuje pani o mechanizmach korupcyjnych w Banku Światowym i światowym systemie ekonomicznym. Co chce pani nam przekazać? Co jest nie tak?


KH: Najprościej mówiąc, nieprawidłowością jest istnienie pewnej grupy interesów, nazwijmy to "super organizacją", która kontroluje rynki kapitałowe, a także Bank Rozrachunków Międzynarodowych i banki centralne, które drukują tak zwany pieniądz Fiat, a świat musi wrócić do waluty opartej na aktywach. Ta korupcja musi się skończyć. 

RB: Co to są waluty Fiat?

KH: Papierowe, wirualne pieniądze. Ten rodzaj pieniądza jest teraz wszędzie z wyjątkiem Węgier. O dziwo Węgry wyłamały się z tego chorego systemu. A system polega na tym, że państwa nie tworzą już pieniędzy, natomiast wydają obligacje, czyli papiery dłużne, takie "przyrzeczenia zapłaty". A to tworzy dług. Czyli bank centralny, który w USA jest instytucją prywatną i kontrolowaną przez tę "super organizację", drukuje pieniądze w imieniu obywateli, z tym że obywatele muszą płacić odsetki od obligacji na rzecz tej super organizacji. To jest bardzo niekorzystny układ i przepis na katastrofę. A im więcej banki centralne drukują papieru, niemającego pokrycia w żadnych aktywach, ludzie zaczynają tracić zaufanie do waluty. A w końcu waluta upada. Dobrze wychodzą na tym tylko bankierzy, którzy obserwują te tendencje z wyprzedzeniem i grają na spadkach walut. Dodatkowo, gdy państwo, którego waluta bankrutuje, znajdzie się w kłopotach, instytucje finansowe wykupują aktywa takiego państwa za grosze. W to się gra. I to po prostu musi się skończyć. 

RB: Czy Bank Światowy także "w to gra"?


KH: Tak i nie. Owa "super organizacja", o której mówię, przejęła kontrolę nad Bankiem Światowym. Bank Światowy jest potrzebną strukturą, która powinna należeć do świata. Ale ta struktura została zawłaszczona i powinna zostać odebrana z rąk "super organizacji". Istnienie tej "super organizacji" nie jest czymś, czego się domyślam. Wiem o niej. 

RB: Skąd?

KH: W Zurichu znajduje się Federalny Instytut Technologii. Trzech matematyków z tego instytutu przeprowadziło dogłębne studia na temat tego, do kogo należą firmy na świecie, których akcjami handluje się na międzynarodowych giełdach papierów wartościowych. To oni, jako pierwsi, odkryli istnienie czegoś, co nazwali "super organizacją". Modelowali 43 tysiące przedsiębiorstw na świecie. Okazało się, że istnieje wewnętrznie powiązany system właścicielski, a w zarządach przedsiębiorstw znajdujących się na szczycie łańcucha właścicielskiego są te same osoby. Wszystkie banki są powiązane własnościowo. Nam się wydaje, że jest dziesięć głównych banków, jak Bank of America, Goldman Sachs, City Bank, Wells Fargo, Deutsche Bank, a to w gruncie rzeczy jest ta sama "super organizacja" połączona przez ludzi, którzy nimi sterują. Ta grupa kontroluje 40% aktywów i 60% rocznych przychodów wszystkich firm na światowym rynku kapitałowym. 

RB: Ta "super organizacja" to zatem grupa ludzi, a nie jakaś dodatkowa korporacja?

KH: To nie jest legalny podmiot gospodarczy, a grupa, która przejęła kontrolę i w praktyce działa jako jeden konglomerat. Można zrozumieć, jak ten konglomerat działa, gdy się przyjrzeć ostatniemu skandalowi na liborze, gdy się przyjrzeć sposobowi ustalania cen produktów. To jest zorganizowane działanie. To właśnie jest takie przemyślane działanie, które wskazuje na istnienie konglomeratu i "super organizacji" jaką pokazali szwajcarscy matematycy. Są tacy, którzy nazywają tę grupę Kabałą. 

RB: Czy ci ludzie znani są z imienia i nazwiska?

KH: To są korporacje, które mają w końcu jakichś swoich współwłaścicieli. Ci ludzie mogą zostać zidentyfikowani, choć ja nie umiem ich dokładnie nazwać. Bo w prawie amerykańskim nie ma możliwości dowiedzenia się, kto jest prawnym właścicielem korporacji. A dodatkowo system właścicielski jest łańcuchem własności. Korporacje należą do korporacji i do kolejnych korporacji. I gdybym miała dotrzeć do tego, kto jest ostatnim właścicielem musiałabym zrobić coś, co określa się mianem "uniesienia korporacyjnego welonu". A tego nie mogę zrobić w oparciu o obowiązujące prawo. Mogę więc tylko się domyślać. 

RB: Proszę więc powiedzieć, czego się pani domyśla.

KH: To rodzina Rokefelerów, Rotszyldów... ale są też tajne stowarzyszenia, do których te rodziny należą. I ślady tych organizacji - mówię to z przykrością, ale taka jest rzeczywistość - wskazują na Jezuitów w Watykanie. Tam znajduje się ostateczne centrum kontroli. 

RB: O Jezuitów zaraz zapytam, ale czy może pani mi najpierw powiedzieć, czy ta "super organizacja" ma jakieś realne cele, które zamierza osiągnąć, jakiś wspólny plan polityczny, ekonomiczny? 

KH: Tak i ten plan jest wdrażany przez ostatnie stulecia. Oczywiście ten plan podlega zmianom i modyfikacjom, ale istnieje. Zresztą niektóre z tych organizacji są znane, jak Grupa Bilderberg i Komisja Trójstronna, które są afiliacjami "super organizacji". 

RB: Wskazuje pani na Jezuitów. Czy mamy uwierzyć, że grupa zakonników rządzi światem? 

KH: No tak, trudno w to uwierzyć, ale mam źródła potwierdzające te odkrycia. Są też ludzie, którzy wnikliwie studiują te sprawy. To są organizacje religijne, ale także ostateczni właściciele czegoś, co było Bank of America, a teraz nazywa się City Bank. To są ludzie, którzy znają się na ekonomii. To że noszą habity nie oznacza, że nie są aktywni w globalnej ekonomii. A gdy spojrzy się na to, co należy do Watykanu, pojmie się, że to jest jedna grupa. 

To są procesy, które trwają od setek lat. Proszę sobie przypomnieć, że w XII wieku Wielka Brytania podpisała porozumienie z Watykanem, który finansował wojny prowadzone przez Zjednoczone Królestwo. I Wielka Brytania ciągle spłaca długi. To może być coś, w co trudno uwierzyć, ale wiemy z całą pewnośćią i da się to udowodnić w oparciu o dokumenty, że gdy obywatele w USA odprowadzają podatki do lokalnych urzędów skarbowych, ich podatki idą prosto do Banku Rezerw Federalnych, czyli FEDu, a nie do Departamentu Skarbu, a FED odsyła całość tych pieniędzy do Europy, 40% do Wielkiej Brytanii, 60% do Watykanu. 

RB: Mówi pani, że pieniądze amerykańskich podatników są transferowane przez ocean!?

KH: Dokładnie. Ponieważ w 1930 roku Stany Zjednoczone znalazły się w sytuacji bankructwa, a FED wymyślił wtedy swoisty konstrukt prawny, w którym wszystkie Stany Stanów Zjednoczonych zostały przekształcone w korporacje i potraktowane jak firmy. Wpływy z podatków od obywateli, a także sami obywatele zostali potraktowani jako zabezpieczenie długów. Rozumie pan, że prawo przewiduje zabezpieczenia pożyczek. Pożyczkodawca może żądać zabezpieczenia w postaci aktywów. Stany Zjednoczone zaoferowały przyszłe przychody swoich obywateli jako zabezpieczenie pożyczki. Więc teraz, gdy rodzi się w Stanach dziecko, jego certyfikat urodzin drukuje się jako obligację z imieniem i nazwiskiem wypisanym dużymi literami. Na podstawie faktu narodzin tworzy się niejako małą firmę w imię tego dziecka. Szacuje się przyszłe dochody takiego obywatela i następnie tworzy się obligację na 700 000 dolarów i sprzedaje na rynku kapitałowym. Odsetki od tej obligacji należą do FEDu. W tej konstrukcji prawnej obywatele USA i wszystkie dzieci są podmiotami prawnymi. 

Wiem, że może to brzmieć, jakbym zwariowała i rzeczywiście, jak pierwszy raz o tym przeczytałam, trudno mi było w to uwierzyć. Ale tak dokładnie jest i są na to dostępne dokumenty. To jest właśnie sytuacja, w której znalazły się Stany Zjednoczone. Każdego roku, ze względu na deficyt, Kongres USA ogłasza stan pogotowia, co powoduje takie kuriozum, że sądy cywilne w USA mają w istocie status sądów wojskowych, a obywatele nie są obywatelami, tylko ekonomicznymi podmiotami prawnymi. 

RB: Wow! Jak to się stało, to znaczy, jak do tego doszło!? Kto podpisał te rozwiązania prawne, kto sprzedał dochody obywateli jako zabezpieczenie długów?

KH: Franklin Delano Roosevelt. Ta operacja została początkowo zakamuflowana, ale prawda na ten temat powoli wychodzi na jaw. Między innymi właśnie ja ujawniam te dokumenty przed amerykańską opinią publiczną. 

RB: Proszę nam więcej opowiedzieć o tym, jak funkcjonuje amerykański dolar.

KH: O, to jest doskonałe pytanie! Sprawa wydaje się bardzo skomplikowana i skrywa się za mądrymi określeniami, ale jest bardzo prosta. Słyszał pan zapewne termin "poluzowanie polityki pieniężnej". To takie eleganckie określenie na druk dodatkowego pieniądza. I to dokładnie robi FED. Każdego miesiąca dodrukowuje 80 miliardów dolarów więcej niż gospodarka rzeczywiście potrzebuje. Zalewają świat papierowym dolarem. Dużo większą ilością niż ludzie potrzebują. W rezultacie, by przeciwdziałać tej sytuacji kraje określane mianem BRICS - Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA, w marcu tego roku zdecydowały, że zaprzestaną finansowania swoich wzajemnych transakcji międzynarodowych w dolarach. W zamian regulacje deficytów handlowych odbędą się w złocie. A to jest prawie 25% światowego handlu. WIęc status dolara jako międzynarodowej rezerwy walutowej stanął pod znakiem zapytania. Chyba że my, Amerykanie, powstrzymamy jakoś Bank Rezerw Federalnych przed drukowaniem pieniędzy. To musi znowu stać się znowu zadaniem Departamentu Skarbu. To jest zresztą ruch, którego próbował dokonać już John F. Kennedy w latach 60tych, gdy podpisał tak zwane porozumienie Green Hilton, które zmierzało do przekazania obowiązku druku dolarów do Departamentu Skarbu i poparcie jego wartości złotem. Jedenaście dni później Kennedy został zastrzelony. Tak więc to jest coś, co FED próbuje powstrzymać, ale chyba już niedługo, gdyż świat ma dość dolara. 

RB: Ale czym jest dolar? Proszę to wyjaśnić, bo wydaje mi się, że zwykły zjadacz chleba, który ma w portfelu dolara, nie wie w istocie, czym on jest. 

KH: Żeby to zrozumieć, cofnijmy się do 1971 roku. Wtedy to jeszcze, mając dolara, można było pójść do banku i wymienić go na złoto. I ta możliwość została zawieszona właśnie w 1971 roku. Dolar przestał mieć oparcie w złocie. Wtedy USA były zaangażowane w wojnę w Wietnamie, która była bardzo droga. Rząd zaczął drukowanie pieniędzy, a ludzie zaczęli tracić do niego zaufanie. Wielu obywateli wymieniało dolary na złoto. Zapotrzebowanie na złoto przekroczyło możliwości USA. Na rynku złota pojawiła się sytuacja zwana bekwardacją, gdy cena kontraktu w przyszłości jest niższa niż cena kontraktu natychmiastowego. Ludzie chcieli złota od razu. Taka sama sytuacja pojawia się teraz. Ludzie tracą zaufanie do dolara. 

Innym zjawiskiem, które trzeba pojąć, jest to, że banki centralne oddają swoje złoto w lizing, by w ten sposób na nim zarabiać. Pod koniec okresu lizingowego złoto powinno wrócić do banku. Ale 7 czerwca tego roku cena lizingów stała się zbyt duża i lizingobiorcy nie chą oddawać złota. Lizingowanie złota ustało więc. Taka sama sytuacja zaistniała w 1971 roku. Tak więc zdrowie dolara jest teraz zagrożone przez rynek złota. "Super organizacja" stara się teraz sztucznie obniżyć cenę złota przez oferowanie kontraktów futures na złoto w niskiej cenie ale bez zamiaru honorowania tych kontraktów. Oferowane jest w przyszłości więcej złota, niż go w rzeczywistości jest, co jest niezgodne z prawem, ale tak się dzieje. To dodatkowo podminowuje zaufanie inwestorów i ma odwrotny skutek. 

RB: Mówi pani więc, że dolar nie ma oparcia w złocie, tylko jest papierem dłużnym, "przyrzeczeniem zapłaty", że jest drukowany przez FED na podstawie obligacji skarbowych, i że może nadejść moment, gdy rząd nie będzie mógł wykupić obligacji?

KH: Właśnie. Trzeba zrozumieć, że dolar jest zabezpieczany wpływami z podatków od obywateli, ale przy tak gigantycznym deficycie, trudno się spodziewać, by USA mogło spłacić długi. Nie ma po prostu szansy na pokrycie długów z wpływów podatkowych. 

RB: Wiele osób powie jednak, że oderwanie wartości dolara od złota było krokiem ku nowoczesności i pozwoliło na rozwój rynków finansowych. 

KH: Ja nie twierdzę, że mamy wrócić do złota. Nie twierdzę, że metale szlachetnie powinny być jedynym aktywem stojącym za wartością waluty. Mówię natomiast, że pieniądz powinien mieć pokrycie w aktywach, choć nie mówię w jakich. Dla kraju produkującego ropę, to mogłaby być ropa. Jeśli produkuje banany, niech to będą banany. Ale niech to będzie aktyw, bo pieniądze nie mogą powstawać w oparciu o dług. Bo z takim pieniądzem dłużnym jest fundamentalny kłopot, że obywatele muszą od niego płacić odsetki. A rozmiar długu będzie rósł ponad możliwość zarządzania. Koniecznie musimy zmienić system finansowy z pieniądza opartego na długu, na pieniądz oparty o aktywa. 

RB: Czy "super organizacja", o której pani mówiła ma interes w utrzymywaniu systemu opartego na długu?

KH: Oczywiście! Bo to do nich należą banki centralne! To oni zarabiają na odsetkach!  

RB: Więc chodzi po prostu o zyski?

KH: Absolutnie! Chcą móc zarabiać na walutach. Ale nie ma żadnego powodu, by na nich zarabiali. Jest tysiąc powodów, dla których nie można na to pozwolić. 

RB: Tylko zysk, czy jest jeszcze coś, czego ta "super organizacja" może chcieć?

KH: No tak, chodzi o kontrolę. Proszę pamiętać, że ta "super organizacja" wykupiła także wszystkie główne media i systematycznie wprowadza światową opinię w błąd. Celem jest Trzecia Wojna Światowa. Syria miała się stać jej początkiem. Rosja nie pozwala zdominować Syrii, gdyż broni dostępu do europejskigo rynku zbytu dla swojego gazu naturalnego. Ewentualny konkurencyjny rurociąg musiałby pójść przez Syrię. A właścicielom FEDu zależy, by Syrię Rosji odebrać. No i Rosja się nie ugięła. Użycie sarinu miało być pretekstem do inwazji. To oczywista prowokacja.   

RB: Ciągle mnie zaskakuje, że polskie media mainstreamowe tak bezkrytycznie powtarzają amerykańską oficjalną propagandę. Jak pani myśli, dlaczego tak jest? 

KH: No bo jeśli jesteś członkiem "super organizacji" obecna sytuacja jest dla ciebie idealna. Ale nie jest ona idealna jeśli jesteś zwykłym obywatelem. Tak samo rzecz się ma z pieniądzem. Właścicielom banków bardzo się opłaca pieniądz oparty o dług narodowy, ale to się zupełnie nie opłaca obywatelom krajów, które muszą płacić odsetki od tego długu. Więc gdyby odpuścili kontrolę nad mediami, pojawiłaby się możliwość, że ludzie by się po prostu dowiedzieli o co chodzi i bardzo by się zdziwili. No ale teraz mamy internet i media alternatywne więc rola telewizji spada i nie udaje się już utrzymać jednorodnej propagandy na świecie. Są przecieki. Sprowokowanie wojny w Syrii się nie udało. Między innymi dzięki alterantywnym mediom. 

RB: Proszę mi powiedzieć, gdzie znajdują się światowe zasoby złota?

KH: To jest kolejne świetne pytanie. Trzeba zrozumieć, że grupa, o której opowiadam, nie powstała wczoraj, tylko to są powiązania tworzące się nieprzerwanie od setek lat. Złoto było skupowane i powierzone czemuś, co się w języku prawnym nazywa fundusz powierniczy. Czyli ktoś przetrzymuje złoto należące do kogoś innego. Proszę sobie wyobrazić, że przez wiele lat osobą, która sprawowała pieczę nad światowym złotem w imieniu ludzi, do których ono należy, był Ferdinad Marcos, prezydent Filipin. Ktoś zapyta, czemu akurat on? I tu historia się komplikuje, ale dotyczy rodzin królewskich. Rodziny królewskie na świecie porozumiały się w tej sprawie. Oczywiście można o tym poczytać i są to historie dość niesamowite. Ale w skrócie mówiąc wszystko zaczęło się wtedy, gdy urodziła się królowa Victoria. Victoria miała brata bliźniaka, który miał autyzm. Na dworze postanowiono, że to Victoria będzie następczynią tronu, a nie jej brat, który został wysłany na Filipiny...

Ale wracając do złota... Większość złota jest w bankach i można te banki wymienić: 175 500 ton złota jest w Banku Hawajów. 135 500 ton w banku Amex w Hong Kongu i 150 000 ton w Banku Rozwoju w Singapurze. Razem około 451 000 ton i jeszcze ze 100 000 ton w innych bankach amerykańskich. Jest jeszcze złoto zakopane na Filipinach - pewnie około 172 000 ton. W 1973 roku to złoto zostało na chwilę wykopane, ale potem ponownie zakopane. A wiem to stąd, że gdy moja historia pojawiła się w filipińskiej prasie skontaktował się ze mną niemiecki prawnik, który bada sprawę tego funduszu powierniczego i złota i przekazał mi sporo informacji na ten temat. 

RB: Czemu to całe złoto pozostaje schowane?

KH: Znaczna część tego złota pochodzi z czasów kolonialnych. Ale później, w czasie wojen europejskich, z obawy przed utratą tego złota rodziny królewskie postanowiły umieścić je w bezpiecznym miejscu. W zamian otrzymały weksle. Sporo złota pochodzi z Chin skąd została wywieziona zanim władzę przejął Kuomintang. Było więc kilak fal złota. Przed drugą wojną światową wiele państw pozbyło się złota w obawie o to, jak potoczą się rozstrzygnięcia wojenne. Japonia, która zebrała bardzo dużo złota, odesłała je na Filipiny. Tam żołnierze japońscy je zakopali, a ich zakopano razem ze złotem. Dość ponura historia. 

RB: Czy w pani opinii Polska powinna przyjąć euro? W tej chwili posługujemy się złotówkami. 

KH: Jeśli się popatrzy na kłopoty strefy euro i na wysiłek, jakiego wymaga podtrzymywanie krajów, które nie radzą już sobie z długiem, powiedziałabym, że lepiej byłoby dla was, gdybyście zostali przy złotówce. Właśnie rozmawiałam z ludźmi z Irlandii, którzy narzekają na to, jak wiele pieniędzy wycieka z ich gospodarki po tym, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy wprowadził tam swoje reformy. Myślę, że nie chcielibyście się znaleźć w takiej pozycji, a mając dość zdrową gospodarkę nie chcielibyście również znaleźć się w sytuacji społeczeństwa niemieckiego, które musi wykupywać długi słabszych państw. 

RB: Ostatnio polski rząd dokonał zmian w systemie emerytalnym odwracając strumień podatków emerytalnych idących do tej pory do prywatnych instytucji finansowych, które przy pomocy tych pieniędzy kupowały polski dług, z powrotem do Skarbu Państwa. I nagle odezwał się Steve Forbes, który porównał to do stalinizmu. Powiedział też, że to błąd tracić taką siłę finansującą narodowe zadłużenie. Co pani o tym myśli. Czemu Steve Forbes jest zainteresowany tym, co dzieje się z polskimi emeryturami?

KH: (śmiech) Nie wierzyłabym we wszystko, co mówi Steve Forbes. Myślę, że on zwyczajnie was mami. A może nawet próbuje grozić. Opowiem może o moich doświadczeniach z magazynem Forbes, w którym pojawił się artykuł na temat korupcji w Banku Światowym. Dziennikarz z Forbesa 5 razy przekładał ze mną spotkanie, aż w końcu nie przyszedł. Kiedy jego artykuł się ukazał, próbowałam sprostować kilka spraw, które poprzekręcano, ale moich komentarzy nie opublikowano. Wybrałam się więc do amerykańskiej Rady Etyki Mediów. Nota bene wiele z informacji, które przekazuję prasie nigdy nie jest publikowanych, zarówno na temat FEDu jak i korupcji w Banku Światowym. No więc zwróciłam się ze skargą do Rady Etyki i pod jej naciskiem Forbes opublikował moje komentarze, ale tylko w taki sposób, że na stronie internetowej trzeba było kliknąć w link trzy razy, by się otworzył - a więc w praktyce moje opinie były niedostępne. Tak właśnie Forbes działa. Zresztą, gdy Forbes publikuje swoja listę najbogatszych ludzi na świecie, tych rzeczywiście najbogatszych w ogóle na niej nie umieszcza. Jest więc problem z magazynem Forbesem. 

RB: Ja nie mówiłem nawet o samym magazynie, ale o osobie Steve'a Forbesa. To on osobiście wypowiedział się w tej sprawie. 

KH: No ale Steve Forbes jest częścią grupy trzymającej władzę, jest ich ustami. Jeśli w Polsce gospodarka jeszcze jakoś się trzyma i działa, to jest zagrożenie dla światowej dominacji elity, o której mówimy. Będą się starali więc przemycać swoje ostrzeżenia i groźby w ucho polskiej opinii publicznej. 

RB: Czy myśli pani, że polski rząd jest świadomy procesów, o których pani mówi?

KH: Oczywiście. Co więcej próbuje je rozwiązać. 

RB: W jaki sposób?

KH: Profesor Marek Belka jest przewodniczącym Komitetu Rozwoju w Banku Światowym. Bank Światowy należy do 188 krajów i jest zarządzany przez ministrów finansów z tych krajów. Marek Belka jest na szczycie tej struktury. 

RB: Myśli pani, że pan Belka wie o nieprawdłowościach w Banku Światowym, rozumie procesy finansowe i stara się działać na rzecz lepszego jutra?

KH: Dokładnie. 

RB: Widzi pani, w Polsce mamy tendencję, by wierzyć, że rzeczywistość, w której żyjemy, z jej sposobem skonstruowania pieniądza w oparciu o dług jest jedyną możliwą rzeczywistością. Że nie ma alternatywy. Czy jest taka alternatywa?

KH: Proszę spojrzeć na Węgry. Tam pojawia się alternatywa. Wydaje mi się, że prędzej czy później wszystkie kraje pójdą tym śladem. Mam prawie całkowitą pewność. 95% pewności. Każdy, kto rozumie obecny układ będzie chciał go zmienić. 

RB: Czy w Ameryce są jakieś jaskółki zmiany?

KH: O tak, wiele! Od 2007 roku działam z wieloma aktywistami i ludźmi dobrej woli. Staramy się zrobić wszystko, by przebić się do opinii publicznej z tymi informacjami. Coraz więcej ludzi rozumie ile nas kosztuje ten system. 

RB: Jake nieprawidłowości w Banku Światowym pani zglosiła?

KH: Muszę powiedzieć, że z początku zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z rozmiaru tych nieprawidłowości. Po prostu skupiałam się na swoim projekcie. Ale od kiedy zgłosiłam pierwsze wątpliwości poruszyłam lawinę. Dopiero stopniowo zrozumiałam, że to wszystko ma związek z istnieniem owej "super organizacji". Z początku po prostu skupiałam się na pracy w roli prawnika, który pracuje w nadzorze prawnym organizacji emitującej obligacje, i który, gdy tylko widzi jakieś działania niejawne, natychmiast musi je zgłaszać, gdyż najczęściej oznacza to, że pieniądze są defraudowane. To jest jak praca lekarza, który gdy słyszy zaburzenia w sercu wie, że coś jest nie tak. Jeśli jesteś prawnikiem i widzisz niejasności musisz je wyjaśnić. Na tym po prostu polega ta praca. 

RB: No i co pani odkryła? Jakie niejasności? 

KH: To były dwie sprawy. Na pierwszą rzecz natknęłam się w 1996 roku przy nadzorze reformy działu kadr, który nie działał prawidłowo. Zarząd Banku Światowego odmówił finansowania kadr dopóki nie zostaną wyjaśnione procedury promocji i zwalniania. Stałam się częścią ekipy do realizacji tej reformy. Ściągnieliśmy człowieka z IBM, Alberto Bazzana, którego zadaniem było opracowanie systemu dla działu kadr. Naszym zadaniem był monitoring reformy. Ale mój zespół odmówił współpracy. To była pierwsza czerwona lampka. Ta odmowa nie miała po prostu sensu, ale wtedy była po prostu jedna z wielu. Postanowiłam odczekać. Po roku Alberto Bazzan powiedział mi, że sam nic z tego nie rozumie, bo po prostu nie może się przebić. Kiedy tylko rekomendował kogoś do zwolnienia, ten otrzymywał promocję, a kiedy mówił, żeby kogoś promować, ten ktoś zostawał wylany. "Sam nie wiem, ile tu jeszcze będę", mówił mi. No i rzeczywiście nie pobył tam długo. Jeśli więc dział kadr nie działał właściwie i nie promował odpowiednich ludzi, uznałam to za poważny sygnał ostrzegawczy. 

RB: A druga sprawa?

KH: Druga sprawa pojawiła się pod koniec finansowego kryzysu wschodnioazjatyckiego. Zostałam skierowana na Filipiny. Chodziło o wsparce systemu finansowego i uzdrowienie systemu sądowniczego na Filipinach. Współpracowałam tam z Hilario Davide, wspaniałym człowiekiem, nota bene. W tym czasie Hilario Davide rozpoczął procedurę impiczmentu prezydenta Filipin Josepha Astrady. Historia z Astradą jest taka, że Astrada był nocnym hazardzistą. Jednym z jego kolegów przy stoliku karcianym był Lucio Tan, prezydent filipińskich linii lotniczych. Te linie lotnicze były zadłużone w drugim największym banku Filipin. Którejś nocy Lucio Tan wygrał w pokera pokaźną ilość udziałów Narodowego Banku Filipin, który należał do pracowników. 

RB: Mówi pani, że on wygrał akcje w pokera!?

KH: No tak - wygrał zgodę na zakup dużej liczby udziałów. W ten sposób przejął kontrolę nad tym bankiem, który był drugim największym bankiem na Filipinach. A jednocześnie kontrolował dłużnika tego banku w stanie upadłości czyli filipińskie linie lotnicze. W związku z tym doradcy inwestycyjni Banku Światowego doradzali, że warunki naszego zaangażowania w ratowanie systemu bankowego na Filipinach i prywatyzację Narodowego Banku nie są spełnione. Napisałam więc list w imieniu Banku Światowego do rządu Filipin, stwierdzając, że Bank Światowy nie będzie mógł udzielić swojej pożyczki, ponieważ kontrola nad Narodowym Bankiem nie jest już w rękach rządu Filipin, a dłużnika w stanie upadłości. Przekazałam ten list osobie odpowiedzialnej za program prywatyzacji ze strony Banku Światowego, Vinay Bhargavy. Reakcja Vinay Bhargava była taka, że po prostu mnie przeniósł do innych zadań. Nie spodobało mi się to. Poszłam do swojego szefa, Koh Yung Tunga, który nawiasem mówiąc piastował to stanowisko po mojej rekomendacji, gdyż mieszkam na tej samej ulicy, co Larry Summers, szef amerykańskiego Departamentu Skarbu i szepnęłam mu, że Koh Yung Tung jest świetnym facetem. Ale to nie był świetny facet. Gdy skarga do Koh Yung Tung nie dała nic poszłam do przedstawiciela Holandii w Banku Światowym, Pietera Steka, którego poinformowałam, że Koh Yung Tung nie pozwala mi zgłosić nieprawidłowości na Filipinach. Pieter Stek był wtedy przewodniczącym Komisji Nadzoru Rozwoju w Banku Światowym. 

Na końcu każdego procesu Bank Światowy dokonuje podsumowania. Po moich działaniach pożyczka na Filipinach nie została uruchomiona, gdyż zgłosiłam sprawę jeszcze do komórki podejmującej decyzję, gdzie zasugerowałam, że złożę skargę do Zarządu Banku Światowego. Czyli Bank Światowy wstrzymał pożyczkę na 200 milionów, Japończycy wstrzymali swoją pożyczkę na 200 milionów, ja zostałam przeniesiona i postawiona w stan zawieszenia, na Filipinach ludzie zaczęli wycofywać depozyty z Narodowego Banku a rząd musiał ratować bank kwotą 500 milionów dolarów. Czyli wtopa była na 900 milionów dolarów, ale w raporcie podsumowującym napisano, że Bank Światowy nie mógł tego wszystkiego przewidzieć i wystawił sobie notę zadowalającą. Poszłam więc na zebranie wydziału ewaluacji i powiedziałam, że to wszystko kłamstwa przecież. Nic z tych moich informacji nie trafiło do Zarządu Banku. O, i tu był drugi spisek i nieprawidłowość. Nie mogłam zmusić komisję nadzoru do ruszenia palcem w tej sprawie. Rząd Holandii, a dokładnie holenderski MSZ napisał do Komisji Nadzoru zalecając zbadanie sprawy. Szef Komisji Nadzoru, Pierre Duquesne, zlecił sprawę wydziałowi Spójności Wewnętrznej, którego zadaniem jest wyrzucanie niewygodnych ludzi. Wydział Spójności działał pod nadzorem Paula Volckera. Paul Volcker (przewodniczący Zarządu Rezerwy Federalnej) rozpoczął od zastraszenia pracowników, co zresztą jest teraz kwestią osobnego dochodzenia, ale nigdy nie sprostował żadnych informacji w raportach z Filipin. Na takich ludzi jest nawet nazwa: pluton egzekucyjny. Oni są w Banku Światowym właśnie po to, by wszystko szło bez zarzutu. To oni pilnują, by "super organizacja" mogła robić z Bankiem Światowym co chce. Wydział Spójności służy zwalnianiu i zastraszaniu niewygodnych ludzi. 

Wszystkie te informacje i materiały zaniosłam do Departamentu Skarbu razem z dokładną analizą, według której, jeśli Stany Zjednoczone nadal będą pozwalały na tego typu działania utracą kontrolę nad Bankiem. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że istnieje jakaś grupa interesu, która może powodować te nadużycia. Wydawało mi się, że amerykański Departament Skarbu stoi po stronie obywateli. Choć teraz wiem, że to było naiwne myślenie. Skąd są ludzie w Departamencie Skarbu? To ludzie Goldman Sachs. U nas nie jest jak w Polsce, gdzie w ministerstwach siedzą ludzie jakoś odpowiedzialni za interes narodowy. W Stanach rząd został przejęty przez grupy interesu. To nie jest czysty rząd. Departament Skarbu nie zareagował na moje doniesienia. Straciałam trzy lata z nimi.  W końcu poszłam do Kongresu. Senator Lugar napisał trzy listy do Banku Światowego z prośbą, by mnie nie zwalniano. Tak więc ten cały proces trwał dość długo, a an każdym etapie dokumentowałam wszystko. Cała moja korespondencja z Departamentem Skarbu znajduje się na mojej stronie inernetowej. Zachęcam do zapoznania się. 

RB: Jaki jest adres?

KH: Tak, to: kahudes.net

Z moich dokumentów wyłania się obraz przejęcia rządu amerykańskiego przez grupy interesu. Nasz rząd i Departament Skarbu kieruje się interesem elity - tej "super organizacji" o której mówię. Przez lata zgłaszałam tę sprawę w Kongresie, ale też nieskutecznie. W końcu zaczęłam kontaktować się bezpośrednio z zarządami poszczególnych Stanów. USA to federacja. Zwróciłam się do gubernatorów, prokuratorów stanowych. 

Posunęłam się nawet do tego, że zakupiłam obligację Banku Światowego, co jako wierzyciela uprawnia mnie do dostępu do wielu informacji. Mam prawo do korygowania raportów finansowych Banku Światowego. Wystąpiłam na drogę sądową przeciwko Bankowi Światowymi i firmie doradczej KPMG. KPMG nie zrobiło nic, by zakończyć spisek, do czego są wynajęci. Nie pozwolili mi nawet przedstawić sprawy. A po tym, jak zostałam wylana, trzech senatorów: Dick Lugar, Evan Bayh, Patrick Leahy wnioskowali o wszczęcie dochodzenia w Banku Światowym przez Rządowy Wydział Odpowiedzialności, czyli rządową firmę audytorską. Żadne dochodzenie się nie odbyło. To wszystko są dzwonki alarmowe. 

Swoje spostzreżenia przedstawiam także rządom poszczególnych krajów. Napisałam do wszystkich ambasadorów ze 187 krajów. Wiedza więc jest  teraz u nich. I z moich obserwacji wynika, że powoli świat zaczyna mieć dość tych nieprawidłowości i Banku Światowego. Przygotowujemy się chyba do wprowadzenia rozwiązań prawnych w miejsce skorumpowanego systemu finansowego. 

RB: Jak my, obywatele możemy pomóc. 

KH: Najważniejsze, by obserwować rząd i nie wierzyć w to, co wygadują główne media. Można przyjąć z pewnością, że główne media po prostu mówią dokładnie odwrotnie niż jest naprawdę. Wielka nadzieja jest w tym, że mamy niezależne media i powoli coraz więcej ludzi rozumie co się dzieje, a opinia publiczna zaczyna rozumieć, że jest okłamywana. 

RB: Pani Hudes, dziękuję za czas poświęcony słuchaczom z Polski. Życzę powodzenia. 

KH: Dziękuję!

-----------
Zobacz: materiały publikowane przez Karen Hudes
Posłuchaj rozmowy na antenie RDC

7 komentarzy:

  1. Panie Rafale,
    dzisiaj dał Pan czadu co się zowie. Wielkie tematy i odkrycia dla wielu, jak to - o światowym systemie
    finansów, banków, korporacji. W dodatku z tak wiarygodnych ust kobiety zatrudnionej przez 21 lat w Banku Światowym.
    Słyszałam już wcześniej o grupie Bilderberg, o kredytach z powietrza i całej tej machinie korupcji, ale było to info raczej szeptane.
    Pan ogłosił te fakty pełnym głosem, w świetle dnia. Jest zrozumiałe, że skasowali Panu bloga, bo dla nich staje się Pan niebezpieczny. Dzisiaj zapachniało rewolucją. Bardzo dobrze.
    Po wejściu na antenę zadeklarował Pan swój pogląd na temat, czy rozmawiać z narodowcami, czy zapraszać ich do rozmów, czy też zignorować albo potępić jako skrajności nie do przyjęcia. Zgadzam się w całości ze wszystkim, co Pan powiedział.
    Moim zdaniem to, że ścieramy się, nawet ostro, to nic złego. Każdy z nas ma głęboką potrzebę wyrażenia siebie, albo też wykrzyczenia siebie. Chcemy mówić – i słusznie – swoim własnym głosem, bezpośrednio. Wiemy bowiem, że oficjalne przekazy info dorobią nam gębę wrogów publicznych. Porozumienie jest potrzebą, a zarazem koniecznością i nie ma alternatywy.
    Chcemy wydobyć się ze starego systemu, a to oznacza zaprzestanie walki oraz wykluczania jedni drugich.
    Kiedy myślę o naszym kraju symbolicznie, jak o większym naszym domu, wtedy odniesienia do trudnych sytuacji społecznych, są naturalnie takie same, jak w dobrej kochającej się rodzinie. Tak więc, nikt nie jest nam obojętny, troszczymy się i pomagamy sobie w chorobie, w kłopotach finansowych, opiekujemy się słabszymi członkami rodziny, czyli dziećmi i pokoleniem trzeciego wieku.
    Słowo SOLIDARNOŚĆ wyszło z Polski i obiegło cały świat. Wzniecało wśród ludzi entuzjazm, ponieważ to słowo wyraża głęboką ludzką potrzebę bycia blisko, bycia razem w życiu, które sprawia wielki ból, bo stało się nieludzkie.
    Teraz, tak to czuję, jest czas powrotu solidarności w jej najgłębszym znaczeniu. Teraz jesteśmy mądrzejsi, dojrzalsi, bo przepracowaliśmy potężną lekcję losu. Tego kapitału nie możemy zmarnować. Dlatego porozumienie nie ma alternatywy.

    Świetny jest Pan w tym co robi i czuję, że jest Pan w swoim żywiole.
    Wiesława

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Wiesławo, jest pani Wielka! Dziękuję za wsparcie, trafne komentarze i słuchanie. I tak mam wrażenie, że wołam na puszczy, ale Pani uwaga mnie wspiera.
    Tu jest zapis audycji: http://www.rdc.pl/publikacja/miedzy-innymi-betlejewski-o-korupcji-w-swiatowym-systemie-finansowym/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę uwierzyć, że takie informacje w końcu się przebijają do "mediów głównego nurtu"...Od ok. 8 lat nie oglądam TV, radia nie słucham od ok. 2 - Pan redaktor przywraca mi wiarę w zawód dziennikarza..!

    OdpowiedzUsuń
  4. Straszne brednie - polecam zacząc od.sprawdzenia podanych.przez ta wariatke.ilosci zlota i skonfrontowac z calkowita iloscia zlota wydobytego na Ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brednią jest Twoja wypowiedź. Na szczęście wielu ludzi już przejrzało na oczy i dociera to do następnych.

      Usuń
  5. ciekawe gdzie jest drugie dno, co też ta pani chce przykryć ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamy tutaj do czynienia z kontrolowanym "upuszczaniem informacji", w celu wysublimowanego nakręcania kolejnych "przekształceń ustrojowych", poprzez kontrolowane niezadowolenie motłochu, które przerodzi się w ruchy rewolucyjne.
    Oczywiste jest, że informacje są upuszczane zawsze do motłochu w dół. Jest to cwane szatańskie wywoływanie lawiny niepokojów, wojen i nihilizmu.
    Każdy czas przedrewolucyjny był przecież analogiczny i każdy miał swojego "bolka"
    Zgadza się, że potężna władza jest w rękach Jezuitów.
    Oni otrzymali tą władzę od księcia tego świata - szatana i żaden przysłowiowy internetowy googlak nie będzie w stanie z tym wygrać inaczej jak poprzez miłość - nawet nieprzyjaciół. Pamiętając o tym, że wiele razy kto przyjaciel a kto wróg dowiadywaliśmy się po latach.
    Jedyne co możecie wygrać to życie wieczne stosując się do zaleceń Jezusa.
    "Bóg natchnął serca wybranych ludzi, aby zrealizowali Jego zamysł."
    "Ostatnie królestwo będzie inne niż wszystkie poprzednie. Ono pochłonie całą ziemie, podepcze i zmiażdży ją"
    Wszystko musi być tak jak napisane w Ewangelii.
    Cóż więc nam może dać nakręcanie się słowami jakiejś tam kobity pracującej, która potrzebowała 21 lat...SIC, żeby się zorientować w sytuacji.
    Ja potrzebowałem tyle czasu ile się czyta kilka razy Ewangelię....Nie jest to bynajmniej 21 lat
    Pozdrawiam Was Serdecznie

    OdpowiedzUsuń