W nocy przyszła do mnie Bogini Wegana. Miała buzię Grażyny Torbickiej. Była pełna łagodności, dobroci. Jej spojrzenie było kojące, leczące, spokojne. Energia płynęła z niej jak strumień świeżej źródlanej wody. Była radosna, lekka, miła, a jednocześnie silna i stanowcza.
Jej głos brzmiał jak cykady w ciepłą noc w Brazylii (kiedy człowiek siedzi na leżaku i patrzy na kołyszący się ocean oświetlony blaskiem księżyca). Jednocześnie potrzfiłem rozpoznać znajomy głos pani Grażyny. Kim jesteś? zapytałem. A ona na to: jestem Wegana, bogini Wegana. Ja jestem weganem! wykrzyknąłem. Spokojnie, nie podniecaj się, powiedziała bogini Wegana, bo się obudzisz, a jeszcze nie świta. A więc jesteś moją boginią, bogini Wegano? - spytałem. Tak, jestem twoją boginią oraz boginią wszystkich ludzi, którzy żyją zgodnie z moją wolą, kochają świat, szanują zwierzęta i siebie nawzajem. Tak! wykrzyknąłem znowu, ale powstrzymałem się, żeby nie podskoczyć. Nie chciałem się przecież obudzić, sen był taki piękny, spojrzenie Wegany takie kojące, słodkie, jakby lała we mnie miód. Czułem się taki szczęśliwy. Grażyno, powiedziałem, to znaczy Wegano, jestem taki szczęśliwy, że przychodzisz do mnie. Moje serce należy do Ciebie, Pani! I rzeczywiście, byłem gotowy oddać jej serce, ale ona powstrzymała mnie ruchem ręki, uspokoiła. Krótka chwila ciszy zdawała się trwać be końca, tak była błoga. Starałem się w tym czasie dostrzec kształt jej pięknych piersi, ale były zasłonięte kwiatami. Czy kocha mnie? zastanawiałem się. Ale chyba tak! Patrzyła na mnie w tak zachwycający sposób, że miłość wypełniła mnie jak para tłoki w silniku parowym. Nie mogłem usiedzieć, a właściwie uleżeć, tylko chciałem poderwać się i tańczyć. Jasonie, powiedziała Wegana, mam dla ciebie misję, mój ty drogi wyznawco. Chcę, żebyś niósł uśmiech moim duszom zagubionym w jesiennej i zimowej Polsce. Tak! zrobię, co zechcesz! krzyknąłem, a ona zbliżyła usta do mojego ucha i długo szeptała mi wprost do serca, które wypełniło się nektarem dobra. Gdy skończyła mówić te wszystkie słowa, a wiele z nich było misjami do wypełnienia (mam nadzieję, że nie zapomniałem nic!) odsunęła się ode mnie, zabłysła jak gwiazda na niebie i poczęła znikać, powoli, a na końcu zniknął jej uśmiech, jak u czarodziejskiego kota w Krainie Czarów. Pogrążyłem się w pełnym zdrowia odprężeniu, które trwało aż do rana.
Gdy wstałem pełen radości i uśmiechu, obok łóżka znalazłem paczuszkę pyłku kwiatowego! Poważnie! Był na nim napis: PYŁEK KWIATOWY, PASIEKA HODOWLANA, Z i M JANIKOWIE, PSZCZELA WOLA.
Niech moja wola będzie równie niezłomna co pszczela w wypełnianiu zalecań bogini Wegany.
Teraz już wiem na pewno, że Bóg jest kobietą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz