Dziś rano trafiłem w youtube na piosenkę Jannette McCurdy - Generation Love. Piosenka może nie jest najlepsza, dość naiwna, typowo amerykańska, ale ma fajne przesłanie. Gdyby odrzucić na chwilę wszystkie uprzedzenia płynące z poczucia gustu i spojrzeć na to przesłanie (message) dosłownie, jest ono wspaniałe i ciągle aktualne!
Jak nasze pokolenie zostanie zapamiętane? - pyta w swojej piosence Jenniffer. Czy jako pokolenie chciwości czy jako pokolenie miłości? To zależy od nas.
Co robimy, żeby nasz świat był lepszy? Czy tylko okradamy go z zasobów naturalnych, energii, wody i powietrza, czy też staramy się dać coś od siebie? W piosence Jenneffer wskazuje zadania dla nas. Karmię głodnych, czytam niewidomym,
Recyglinguję. Wiem, że w Polsce nie jest to łatwe. Nie ma pojemników itd. Ale może zamiast rozdzielać śmieci na poszczególne kupki wystarczyłoby nie śmiecić w parku, nie wyrzucać petów do studzienek kanalizacyjnych, wyłączyć ładowarki i nie jeść mięsa?
Na co czekasz? No właśnie - sam się nad tym zastanawiam. Na co ja czekam? Czyż nie mogę zacząć już dziś? Może po prostu od tego, że zacznę się uśmiechać do ludzi w tramwaju?
Przekazujcie sobie miłość - trochę jak "znak pokoju" w kościele. Ostatnio jak poszedłem na mszę zauważyłem, że jest z tym dużo lepiej niż kiedyś. Ludzie chętniej się do siebie odwracają, częściej podają sobie ręce, chętniej się uśmiechają. Kiedyś - w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to był dość "awkward moment" czyli po polsku chyba żenujący moment, kiedy ludzie nie wiedzieli jak się zachować, niechętnie odwracali się do siebie. Ale ciągle mam niedosyt. Czy ten moment w czasie mszy nie mógłby być wyładowaniem pozytywnych emocji? prawdziwą chwilą interakcji, chwilą na którą się czeka? Tyle jest wśród nas ludzi samotnych, dla których to czasami jedyna okazja, żeby kogoś uścisnąć, pozdrowić, uśmiechnąć się i być uściśniętym, zauważonym. Może za jakiś czas "znak pokoju" stałby się momentem najważniejszym w czasie mszy?
Słuchajmy się nawzajem! Poświęćmy chwilę, żeby ze sobą posiedzieć, żeby posłuchać i zrozumieć, co ktoś do nas mówi. Spróbujmy założyć, że jego słowa nie są skierowane do nas, ale do siebie samego, że osoba, która mówi, mówi do siebie, a nie do nas. Wtedy można uniknąć konfrontacji, brania wszystkiego do siebie, interpretowania jako atak na siebie, bycia defensywnym. Wyobraźmy sobie, że w słowach skierowanych do nas osoba je wypowiadająca wyraża opinie o sobie i opisuje swój świat. Wtedy zamiast obrony pojawi się w nas współczucie. Będziemy potrafili znaleźć w sobie zainteresowanie, zdziwienie i zachwyt.
No więc jakim pokoleniem będziemy? (pomimo, że Jenneffer jest ode mnie dużo młodsza, to jej słowa biorę do siebie).
A na koniec piosenka, którą Paul Simon śpiewał, gdy miał 21 lat. Piosenka jest o tym, że wszystko przemija, mamy tylko chwilę na tym świecie. Czyż nie powinniśmy być posłańcami miłości, dobra, uśmiechu i serdeczności?
Paul Simon - Leaves That Are Green
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz