niedziela, 2 lutego 2014

Barbara Blaine: Nigdy już się nie dowiem, czym jest dojrzewanie bez gwałtu

Rozmowa Rafała Betlejewskiego z Barbarą Blaine, ofiarą księdza pedofila, założycielką SNAP zrzeszającej ofiary przestępstw seksualnych księży katolickich, podczas jej pobytu w Polsce w styczniu 2014 roku. Jak mówi pani Blaine: niezależnie od kultury i języka doświadczenie wszystkich ofiar pedofilii jest bardzo podobne i rozumieją się doskonale. 




Rafał Betlejewski: Co się pani przytrafiło?

Barbara Blaine: No cóż, w miasteczku, w którym dorastałam, był ksiądz, który mnie zgwałcił. I gwałcił mnie wielokrotnie przez okres czterech lat - od kiedy miałam dwanaście czy trzynaście lat, do kiedy miałam lat siedemnaście.  

Nikomu o tym nie mówiłam, bo sądziłam, że to ja jestem temu winna. 

Ale gdy dorosłam, wiele lat później, coś we mnie zaskoczyło i poszłam w końcu do kurii ze skargą. I kiedy to zrobiłam, powiedziano mi, że jestem pierwszą osobą, która kiedykolwiek złożyła takie zawiadomienie na tego księdza. Poradzono mi więc, żebym nie szła z tym na policję, bo to tylko zaszkodzi i mi, i mojej rodzinie i mojemu kościołowi. Obiecano mi także, że zostaną podjęte kronki, by ten ksiądz nie skrzywdził nikogo innego. Zaufałam im i uwierzyłam. Ale nie zrobili nic. 

Okazało się, że były inne zgłoszenia. Wiele innych dziewczat zgłosiła się w sprawie tego księdza w ciągu dwudziestu lat. Okłamano mnie więc. 

Dużo lepiej by się stało, gdybym była poszła na policję, gdyż może wsadzono by go do więzienia. 

Kuria obiecała coś zrobić, a nie zrobiła nic i ten ksiądz przestępca pozostał na stanowisku, a co gorsza gwałcił kolejne dziewczynki. Przez kolejne siedem lat. 

Ten proceder się zakończył, gdy ja stałam się w końcu osobą znaną publicznie i kuria musiała w końcu zareagować. 

Rafał Betlejewski: Proszę poczekać chwilę, zróbmy krok wstecz. W Polsce nie jest pani osobą znaną publicznie, więc spróbujmy wyjaśnić historię krok po kroku. Zacznijmy od tego, gdzie i kiedy to się działo? 

Barbara Blaine: To się działo w miasteczku Toledo, w Ohio, które znajduje się w centralnej Ameryce. Masto ma około 600 tysięcy mieszkańców, więc jest pewnie wielkości Poznania. Wychowałam się w tradycyjnej katolickiej rodzinie. Wszyscy my, moi rodzice, bracia i siostry chodziliśmy do katolickiego kościoła. Chodziliśmy też do katolickiej szkoły przy parafii. Uprawialiśmy tam sporty, graliśmy w orkiestrze... nasze życie krążyło wokół kościoła. 

RB: A kiedy to było?

BB: Zaczęło się w 1969 roku. Dziś mam 57 lat. 

RB: Umiejscawiam panią. Teraz proszę mi powiedzieć, jak się pani natknęła na tego księdza. Jak to się zaczęłó?

BB: On był zastępcą proboszcza delegowanym do zajmowania się młodzieżą. Pojawiał się w szkole i na zajęciach, uczestniczył w naszym życiu rodzinnym. Zapraszał nas na zajęcia dodatkowe. Przygotowałyśmy z nim ogłoszenia duszpasterskie, dekorowałyśmy kościół. Ksiądz prosił moją mamę, by wysłała mnie do kościoła do sprzątania. Oczywiście moja mama wysyłała mnie do kościoła do pomocy. Z dumą. 

Pewnego dnia ksiądz zaproponował, żebym została na obiad z nim. Zapytałam rodziców, czy to będzie dobrze, czy mogę iść na obiad z księdzem. Czułam się zaszczycona. Tak samo poczuli się moi rodzice. Mama przestrzegła mnie, żebym uważała na maniery przy stole. Wie pan o czym mówię?

RB: Oczywiście.

BB: No widzi pan, na tym polega ta gorzka ironia. Moje maniery przy stole były ostatnią rzeczą, o którą moja mama powinna się była martwić. 

Poszłam na ten obiad, i kiedy pozostali księża opuścili pokój, mój ksiądz zaprosił mnie do innego pokoju, żeby pooglądać telewizję. Wkrótce się zorientowałam, że ksiądz nie patrzy na telewizor, tylko na mnie. Powiedział mi, że uważa, że jestem dużo bliższa Jezusowi niż inne dzieci, że czuje, że ja mam dla niego specjalne uczucia i że Bóg nam błogosławi. 

Powiedział mi, że musimy się modlić w bardzo specjalny sposób. W sposób, którego inni nie zrozumieją, bo nie są tak uświęceni jak my, nie są tak blisko Pana.

Wtedy zaczął mnie dotykać i zdejmować mi ubranie. Zdjął także swoje ubranie. 

To było przerażające. 

Pamiętam, że powiedział do mnie: przestań się trząść, nie skrzywdzę cię. 

Wiem więc, że musiałam się trząść. W myślach mówiłam: nie!

Przestań! Nie rób tego!

A jednak żadne słowa nie wyszły z moich ust. Byłam jak sparaliżowana. 

RB: Czuła więc pani wyranie, że coś niedobrego się dzieje, czy tak?

BB: Oczywiście! Czułam, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Ale miałam w głowie mętlik. 

Wie pan, wychowano mnie tak, że nie miałam pojęcia o seksie. Nic nie rozumiałam, jak to zachodzi, jak to przebiega... 

W tym wieku... byłyśmy bardzo chronione przez rodziców. Nie wiedziałam więc, co się ze mną dzieje, co on ze mną robi i po co. 

Wiedziałam tylko, że to jest bardzo złe i czułam się brudna, zawstydzona. Winna. 

Nie potrafiłam tego pojąć - to jest przecież ksiądz, myślałam, a skoro to jest ksiądz, to przecież on nie może zrobić czegoś złego, czyli to zło musi być we mnie. A on utwierdzał mnie w tym przekonaniu. Wskazywał na przykład na swoją erekcję i mówił: widzisz, to twoja wina. A ja nawet nie wiedziałam, na co patrzę. 

RB: Scena którą pani rysuje mrozi krew w żyłach. Koszmar. Wie pani, w moim programie sobotnim w RDC mam taką rubrykę, którą nazwałem Oskarżam cię, gdzie oddaję antenę kobietą, które mówią o swoich doświadczeniach z molestowaniem i gwałtem. I wie pani, w tych opowieściach - szczególnie młodych kobiet - pojawia się ten wątek samoobwiniania się. Kobiety czują się winne, że jakoś sprowokowały mężczyznę, lub po prostu nie zaprotestowały, nie wyraziły stanowczego sprzeciwu. Były sparaliżowane, nic nie powiedziały, więc być może mężczyzna się nie domyślił, że one tego nie chcą. Czy to jest także pani doświadczenie?

BB: No tak, ale ja nie wiedziałam co się dziej... no bo on mi mówił, że to mnie zbliża do Boga... no po prostu to było tak pokręcone... wie pan, dla mnie wtedy ksiądz był kimś prawie świętym, jakby stał obok Boga. Wszyscy dorośli, których znałam, wszyscy patrzyli na księdza z dołu. Zakonnice w mojej szkole, moi rodzice, ich znajomi, no wszyscy traktowali księdza z najwyższym szacunkiem i pokorą. Więc kiedy ksiądz mi to robił... no po prostu nie wiedziałam, co o tym myśleć... 

Więc tak, jest coś takiego, o czym pan mówi... ale ja też wtedy nie miałam żadnej możliwości by się sprzeciwić. 

RB: Po tym, gdy to się wydarzyło, nie powiedziała pani nikomu?

BB: Nie! Ksiądz mi wyraźnie zabronił. 

RB: W jaki sposób?

BB: Na wiele sposobów. Najpierw mi powiedział, że to już się nigdy nie powtórzy. Ale się wydarzyło. 

Potem mi powiedział, że gdybym komuś opowiedziała, to i tak nikt mi nie uwierzy. I że nikt nie zrozumie, bo nikt nie jest tak blisko z Bogiem, jak ja i on. Powiedział mi też, że gdybym powiedziała, być może musiałby pójść do więzienia, że będzie musiał opuścić nasz kościół. Takich argumentów używał. 

Czułam się zażenowana i winna. Zawstydzona. Nie powiedziałam nikomu... no oprócz spowiedzi. Wie pan, on mi powiedział, że muszę się z tego spowiadać! Postarałam się więc znaleźć sposób, by pójść do spowiedzi w innej parafii. Musiałam więc kłamać moim rodzicom, o tym dokąd idę, gdyż musiałam iść do innego kościoła. Mama pytała mnie gdzie byłam, tata pytał, czemu nie byłam gdzie indziej, a ja kłamałam. A oni widzieli, że kłamię, ale nie rozumieli dlaczego. 

Chodziłam więc do spowiedzi do innych księży i mówiłam im wszystko. 

RB: Czy była z ich strony jakaś reakcja? 

BB: Przez wiele lat nie było żadnej reakcji. Aż w końcu jeden ksiądz poprosił, żebym zaczekała na niego pod kościołem po spowiedzi, bo chciałby ze mną porozmawiać. To mnie przeraziło. Bałam się, że rozpozna mnie. Uciekłam więc szybko i już nie wróciłam do tego kościoła. 

RB: Czy może nam pani podać imię tego księdza gwałciciela?

BB: Tak, to ojciec Chet Warren.

RB: W takim razie, rozumiem, że ojciec Warren próbował przerzucić na panią odpowiedzialność za jego przyszłość, mówiąc, że jesli pani powie prawdę to pani jego skrzywdzi, czy tak?

BB: Tak, dodatkowo mówił mi, że muszę się spowiadać z tego, co robię. Więc tak, chciał, żebym uwierzyła, że to wszystko moja wina. 

Z drugiej strony mówił mi, że to wszystko, co się dzieje, ma błogosławieństwo Boga i że ksiądz Warren ożeni się ze mną w niebie. Mówił, że powinnam zostać zakonnicą, tak jak on jest księdzem, żebyśmy mogli już całą wieczność być razem. 

Czyli mówił mi, że mam się spowiadać, a potem, że to jest wszystko piękne w oczach Boga i że powinniśmy wyrażać naszą miłość w sposób seksualny. 

RB: Jak się więc pani wtedy czuła z tym wszystkim? Rozumiem, że czuła się pani zagubiona, ale czy pojawiła się też jakaś depresja, albo smutek? Czy to się jakoś manifestowało? 

BB: O tak! Pojawiły się u mnie straszne migreny. Tak mnie bolała głowa, że nie mogłam spać. Mama nie rozumiała, czemu jestem chora cały czas. Kiedy byłam w ósmej klasie przestałam jeść i zaczęłam chudnąć. Wymiotowałam. Mama zabrała mnie do lekarzy, ci położyli mnie do szpitala i robili mi testy. 

No i muszę to opowiedzieć... gdy leżałam w szpitalu, ksiądz Warren odwiedził mnie w szpitalu i tam mnie też zgwałcił. 

Lekarze chcieli, żeby zbadał mnie psychiatra, ale mój tata się nie zgodził, mówiąc, że jego córka nie jest wariatką. Więc nie poszłam do psychiatry. A lekarze rozłożyli ręce. Powiedzieli, że nie mogą nic poradzić na moje migreny, bo po prostu jestem zdrowa. Cierpiałam na migreny długie lata. 

RB: Mówi pani, że przestępstwa ojca Warrena trwały wiele lat. A kiedy się skończyły?

BB: Hm, to się zakończyło, gdy pojechałam na odosobnienie, na taką wycieczkę samotną. Zrozumiałam wtedy, że jeśli kiedykolwiek chcę trafić do nieba, to co robię z księdzem Warrenem musi się skończyć. Że muszę się od niego trzymać z daleka. 

Podczas tej wycieczki wyspowiadałam się jeszcze kolejnemu księdzu. Powiedziałam mu, że uprawiam seks z księdzem, a spowiednik mi na to, że Jezus mnie kocha i może mi wybaczyć największe grzechy. Wydaje mi się jednak, że ten ksiądz powinien mi wtedy powiedzieć: Barbaro - nie masz się z czego spowiadać, to nie jest twój grzech. Powinien też powiedzieć: musimy zawiadomić twoich rodziców i policję. 

Ale nie to powiedział. Powiedział, że Jezus mnie kocha i mi wybaczy. I żebym więcej nie grzeszyła. 

To mi dało nagle taką jakość odwagę, że poszłam do księdza Warrena i powiedziałam mu, że nie mogę się z nim więcej widywać, gdyż nasze spotkania uniemożliwiają mi pójście do nieba. 

Ojciec Warren był wściekły. Ale ja już nie wróciłam na zakrystię, unikałam go. 

RB: Czy myśli pani, że przez te lata ojciec Warren wytworzył w sobie jakieś uczucia w stosunku do pani? Jakieś uczucia romantyczne?

BB: Nie wiem, ale wiem, że innym dziewczętom robił to samo w tym samym czasie. Wiem, że molestował w sumie 26 dziewcząt. A ja myślałam wtedy, że jestem jedyna. Okazało się jednak, że było wiele takich dziewcząt, młodszych i starszych ode mnie. 

RB: Jak się pani o tym dowiedziała?

BB: Dowiedziałam się, gdy wyszłam z tym publicznie. Nie wiem, czy pan słyszał o Oprah Winfrey? 

RB: No jasne!

BB: No właśnie, więc gdy dostałam zaproszenie do programu Oprah Winfrey, zadzwoniłam do mojej kurii biskupiej i powiedziałam im, że będę w programie Oprah Winfrey i że wszystko powiem. Wtedy, po programie, ksiądz Warren został usunięty. 

W moim mieście jest gazeta zatytułowana Toledo Blade i oni napisali o mnie artykuł. Ja wtedy założyłam taką grupę pod nazwą SNAP, czyli Soul Survivors Network of Those Obused By Priests, czyli Grupa Samotnych Ofiar Seksualnych Księży. Po artykule w Toledo Blade wiele dziewcząt postanowiło się ze mną skontaktować. Przychodzili do moich rodziców i mówili, że im zdarzyło się to samo. 

RB: Proszę nam podać chronologię tych wydarzeń: jak długo po zakończeniu kontaktów z księdzem Warrenem poszła pani do Oprah i ile trwało zanim te dziewczyny się ujawniły?

BB: Ksiądz przestał mnie prześladować w 1974 roku. Pierwszy raz poszłam na skargę do kurii biskupiej w 1985 roku - to wtedy mi nakłamali, że się sprawą zajmą. A w programie Oprah Winfrey byłam w 1992 roku. Wtedy też usunięto go z kościoła. Czyli ojciec Warren molestował dziewczynki jeszcze przez siedem lat po moim donosie. W 1992 roku dowiedziałam się, że inne osoby zgłaszały ojca Warrena od 1968 roku! Proceder tego księdza trwał przez lata 60, 70, 80 i 90te! 

Do dziś w mojej starej parafii jest mnóstwo ludzi, którzy uważają, że ksiądz Warren jest niewinny, a my dziewczynki jesteśmy zepsute i złe, że byłyśmy w nim zakochane i że oskarżamy go bezpodstawnie. Dla nich on jest męczennikiem.

RB: No tak, podobny schemat reakcji widoczny jest też w innych miejscach, gdzie takie sprawy wypływają. Po prostu ludzie nie są w stanie uwierzyć, że ktoś o takim statusie może posunąć się do czegoś tak okropnego. Że ma dwie tak odmienne twarze. 

BB: Dokładnie!

RB: Czy ksiądz Warren żyje?

BB: Tak! Jego zdjęcie można zobaczyć na stronie http://www.bishop-accountability.org/

RB: Dziękuję. Proszę powiedzieć, czy pani konfrontowała się z księdzem Warrenem po tym jak sprawa wyszła na jaw, po programie u Oprah, po tym jak ujawniły się ofiary? Czy stanęła pani przed nim i powiedziała mu: zrobiłeś mi straszną rzecz! 

BB: Tak, zrobiłam to w 1985 roku. Na spotkaniu byli także jego przełożeni kościelni z Toledo. Przyznał się do tego, co mi zrobił. To znaczy najpier zaprzeczał, kłócił się ze mną, mówił, że tego nie było, ale ja przypominałam mu, co mi robił, więc on na to, że wtedy już byłam  w liceum, a ja na to, że nie, że przecież byłam w podstawówce. No i w końcu przyznał się do wszystkiego. Następnie jednak, już później znowu wszystkiego się wyparł. A hierarchia kościelna, pomimo że słyszeli jego przyznanie się, także próbowała rozmiękczać sprawę, mówiąc: nie, Barbaro, po prostu źle interpretujesz jego uczucia. 

Na szczęście jednak teraz już nie pełni służby w kościele i został usunięty ze wspólnoty kościelnej. Jednak nigdy nie został wydalony z kościoła przez Watykan. 

RB: Kiedy wspomina pani całe to swoje doświadczenie, jak pani sądzi, kto był winny temu, co się pani stało. Czy wina leży w systemie, czy jest to wina tej szczególnej osoby, księdza Warrena? Czy ma pani pretensje do tego, jak została wychowana, do swojej rodziny, że nie została pani wcześniej uświadomona o takich zagrożeniach, że w wieku 13 lat była pani właściwie bezbronna?

BB: Myślę, że winę za tę sytuację ponoszą osoby sprawujące władzę w kościele. Mogę nawet jakoś pojąć, że ksiądz Warren jest osobą chorą i potrzebowałby pomocy psychiatrycznej, ale nie mogę pojąć, czemu i po co władze kościelne tak długo utrzymywały go na stanowisku i chroniły go przed odpowiedzialnością karną, i nigdy nie ostrzegli rodziców. Żadnego rodzica. 

To jest problem, który toczy kościół katolicki nadal. Papież Franciszek robi te różne efektowne gesty, jak na przykład powołał komisję do spraw zbadania nadużyć seksualnych przez księży. W mojej ocenie to są gesty bez znaczenia. Watykan nie potrzebuje komisji. Watykan potrzebuje wyrźnego przesłania od papieża, że każdy ksiądz, który dopuści się przestępstwa seksualnego wobec dzieci zostanie natychmiast wydalony. A następnie papież powinien powiedzieć, że każdy biskup, który zatrudnia takiego księdza w swojej jurysdykcji także zostanie wydalony. Powinien także wyrzucić z kościoła wszystkich biskupów, którzy przenoszą zbrodniarzy seksualnych z parafii do parafii i chronią ich przed policją. Myślę, że wtedy kościół byłby bezpieczniejszy. Myślę też, że Franciszek powinien otworzyć dokumenty watykańskie w tej sprawie i przekazać je policji. To nie przełożeni kościelni powinni prowadzić śledztwa w sprawie zbrodni. Duchowni powinni uczyć nas o etyce i moralności i powinni dawać nam sakramenty, a nie wyręczać policję. Żadna instytucja nie powinna prowadzić śledztw w swoich sprawach. 

Słyszę od ofiar tu w Polsce, że także i w Waszym kraju dzieje się to samo, że zgłaszane przełożonym kościelnym przestępstwa kończą się przeniesieniem księdza na inną parafię. 

RB: Czy widziała pani film Alexa Gibneya Mea Maxima Culpa? 

BB: Tak! Jeśli popatrzy pan uważnie, przez jakieś dwadzieścia sekund jestem nawet w tym filmie pokazana! 

RB: Ach tak? Popatrzę raz jeszcze...

BB: Nie, no żartuję, nie ma sensu dla mnie...

RB: No ale to świetny film. Straszny film. Przerażający, ale świetnie zrobiony. Pokazana jest w nim sprawa Laurence'a Murphiego z katolickiej szkoły dla dzieci niesłyszących, głuchoniemych, gdzie księża wykorzystywali seksualnie tak bezbronnych chłopców. 

Wie pani, my tu w Polsce jesteśmy w szczególnej sytuacji, gdyż kościół katolicki jest wilką siłą społeczną i polityczną, odgrywa bardzo ważną rolę. Jest to także wielka instytucja pod względem zasobów finansowych. Papież Jan Paweł II był i jest naszym narodowym bohaterem. A jadnak z upływem czasu, z takich filmów  jak Mea Maxima Culpa dowiadujemy się, że Jan Paweł II mógł wcale nie być taki święty i mógł być winny co najmniej zaniedbań w sprawie pedofilii w kościele. Czy czuje pani żal do papieża Jana Pawła II, który urzędował, gdy to wszystko działo się z panią? Czy uważa pani, że na niego spada wina?

BB: No nie, nie powiem przecież, że Jan Paweł II jest winny tego, co się stało w moim przypadku i z księdzem Warrenem, ale muszę też jasno stwierdzić, że ze strony Jana Pawła II nie było zadnej reakcji w sprawie pedofilii w kościele, gdy został o niej powiadomiony. jak w przypadku księdza Marcial Marcio Degollado z Meksyku... zna pan tę sprawę?

RB: Oczywiście. Ksiądz Marcial Marcio to jeden z najsłynniejszych i najwyżej usadowionych skandalistow seksualnych w historii Watykanu, może poza samym papieżem Aleksandrem VI czyli Rodrigo Borgia w XV wieku. 

BB: No właśnie. Ksiądz Marcial Marcio był bliskim przyjacielem Jana Pawła II i jego zaufanym współpracownikiem. Niestety pod przywództwem Jana Pawła II przestępcy seksualni w kościele mogli się czuć bezkarni, nie groziły im żadne konsekwencje. 

Mam szczerą nadzieję, że teraz to się jakoś zmieni. Już papież Benedykt XVI pokazał inne podejście. Spotykał się z ofiarami pedofilów kościelnych. Ale to zawsze jednak były pewne chwyty PRowe. Nawet to było groteskowe, gdyż Benedykt zaproponował ofiarom, że wysłucha ich spowiedzi. Myślę, że to skandaliczne, mówić ofiarmo, że mają się spowiadać. 

RB: Zgadzam się. Czy czuje się pani zawiedziona przez Jana Pawła II?

BB: No nie wiem... chociaż tak. Chyba tak. A także przez papieża Pawła VI który poprzedzał Jana Pawła. Bo moje prześladowanie skończyło się przed pontyfikatem Jana Pawła II w 1974 roku.

RB: No tak, ma pani rację, Jan Paweł II został wyświęcony na papieża w 1978 roku. 

BB: Ale niestety spisek i tajemnica trwały za czasów polskiego papieża. 

RB: Czy myśli pani, że powinniśmy coś zmienić w sposobie wychowania dzieci i mówienia im o kościele i księżach, by jakoś lepiej je przygotować do obrony przed takim prześladowaniem?

BB: Powinniśmy uczyć dzieci szacunku do autorytetów, ale musimy im także wpajać szacunek do samych siebie. Myślę, że nas, moje pokolenie, wychowano w poczuciu winy, bycia gorszym niż Jezus, Bóg i ksiądz. Księża byli jak Bogowie. Myślę, że dzieci potrzebują większego dystansu do księży, a rodzice muszą być świadomi, że wśród księży są przestępcy i że hierarchowie po prostu przenoszą ich z parafii do parafii. 

RB: Jakie są pani plany wobec SNAP - jak chce pani tę organizację rozwijać?

BB: Wie pan co, smutna prawda jest taka, że my, ofiary pedofilów nie możemy się już cofnąć i odtworzyć utraconego dzieciństwa. Nigdy już nie będę wiedziała, czym jest dojrzewanie bez gwałtu przez księdza. Ale mogę takie dzieciństwo uratować dla jakiegoś dziecka dzisiaj. Chcę walczyć o te dzieci, chcę by były bezpieczne chociażby ujawniając tożsamość przestępców seksualnych. Jeśli ktoś dopuścił się molestowania dziecka, jego wizerunek powinien być znany, żeby inni rodzice mogli trzymać dzieci z dala od niego. 

Nie wiem, czy tu w Polsce macie takie prawo, ale my w USA - choć to się może trochę różnić pomiędzy stanami, mamy prawo wedle którego osoby skazane za przestępstwa seksualne są publicznie ujawniane w rejestrze internetowym. Rodzice i pracodawcy znają historię takiej osoby. A robimy tak, gdyż najczęściej w przypadku takich osób nie mamy do czynienia z pojedynczymi wypadkami. To znaczy przeważnie jest tak, że osoby dokonujące czynów pedofilskich będą ich dokonywać regularnie pozostawiając wiele ofiar. Nie chodzi o to, że nie można wybaczyć księdzu, który dopuścił się molestowania dzieci, ale chodzi o to, by odseparować go od dzieci. Trzeba ich wydalać z kościoła i nie dopuszczać ich do piastowania stanowisk, które mogliby wykorzystać do swoich celów. 

RB: Ale w jaki sposób upewnia się pani, że osoba, która została oskarżona o pedofilię rzeczywiście jest winna. To są delikatne sprawy, a oskarżenie bardzo poważne, rujnujące często życie. Zanim kogoś państwo nazwą gwałcicielem i pedofilem, jak upewniacie się, że to prawda? Może w końcu przecież dochodzić do fałszywych oskarżeń. 

BB: To prawda, może dochodzić do fałszywych oskarżeń, ale rzeczywistość jest taka, że są to przypadki niezmiernie rzadkie. Takie oskarżenia najczęściej też dość szybko upadają. Rozmawiałam z prokuratorem kościelnym, który bada sprawy pedofilii i usłyszałam, że na 500 takich przypadków zaledwie garstka była fałszywych. 1 - 2%. Wie pan, wiele osób twierdziło, że moje oskarżenia też nie są prawdziwe i większość ofiar ma to doświadczenie. Bardzo trudno jest nam po prostu uwierzyć, że coś takiego mógł dokonać ktoś komu ufamy i wierzymy. 

Musimy więc dużo bardziej przejąć się ofiarami księży, czyli dziećmi. Nawet jeśli ceną miałyby być fałszywe oskarżenia. Dorosły człowiek ma bowiem sposoby na obronę przed oskarżeniami. Reputację można odbudowywać. Ale nie ma możliwości naprawy szkody, która została wyrządzona zgwałconemu dziecku. 

RB: To już będzie moje ostatnie pytanie: w jaki sposób doświadczenie pedofilskiego gwałtu wpłynęło na pani późniejsze życie? Jak sobie pani poukładała sprawy rodzinne, czy udało się pani znaleźć miłość?

BB: To było bardzo trudne. Zostałam bardzo skrzywdzona. Relacje z mężczyznami były dla mnie abstrakcją. Najpierw powiedziałam sobie, że nigdy przenigdy nie wyjdę za mąż. Odpychałam ludzi, którzy nieśli mi swoją miłość. Z drugiej strony pozwalałam się wykorzystywać. Stałam się ofiarą księdza i potem jakbym musiała już być ofiarą. Zgadzałam się na wiele rzeczy. Zawsze mówiłam tak, nie potrafiłam odmawiać. To kończyło się frustracją. Czułam, że ludzie mnie wykorzystują. 

Musiałam się nauczyć mówić "nie" i ustalać własne granice. W końcu, po ujawnieniu się, poszukałam pomocy specjalistycznej. Przeszłam osiem lat osobistej terapii. Uczestniczyłam w grupach wsparcia. Nauczyłam się szacunku do samej siebie. 

No i w końcu zakochałam się w mężczyźnie. Wyszłam za mąż. Ale wtedy byłam już kobietą 45-letnią więc nie miałam już szans na dzieci. To jest najbardziej bolesna cena tego gwałtu. 

RB: Bardzo mi przykro z powodu tego, co się pani stało. Jak każdy, kto słucha pani historii chciałbym, żeby coś takiego nigdy się pani nie przydarzyło. Ani pani, ani komukolwiek innemu. 

Proszę mi jeszcze powiedzieć, czy wzywa pani polskie ofiary księży pedofili do pomocy w zorganizowaniu SNAP w Polsce?

Barbara Blaine: Tak! A nawet nawiązaliśmy już kontakt z polską fundacją Nie Lękajcie Się! - nie mogę tego po polsku wymówić, nie ma szans, ale znaczenie jest mi znane. Jeśli więc jakieś polskie ofiary skontaktują się ze SNAP będziemy je kontaktować z fundacją Nie Lękajcie Się. I odwrotnie. 

Mamy członków w 67 krajach. Jest nas ponad 15 000. 

Rafał Betlejewski: Dziękuję pan za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego. 

---------

Z angielskiego tłumaczył Jason Polak


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz