środa, 19 lutego 2014

Jennifer Teege: Nagle odkryłam, że mój dziadek mordował Żydów


Rozmowa Rafała Betlejewskiego z Jennifer Teege, autorką książki Amon, która właśnie wychodzi drukiem w Polsce. 


Rafał Betlejewski: Jest na świecie taka Niemka. Niemka piękna, o czekoladowej skórze. Wykształcona i lewoskrętna, jak nazywam osoby o lewicowym zabarwieniu społecznym, czuła na sprawy świata. Mama dla dwóch synów, żona dla jednego mężczyzny, a od pewnego czasu inspiracja dla wielu ludzi. 

Ta Niemka - zdawało by się zwyczajna, jedna z wielu kobiet w Niemczech klasy średniej, ma bowiem jedną wyjątkową rzecz - ma swoją historię, którą opowiedziała w książce Amon... 

To historia jej życia i jej odkrycia. To historia jej rodziny, a zarazem historia Niemiec, Europy i świata. Historia Polski. Historia tak wyjątkowa, że na siedem miliardów ludzi może ją opowiedzieć tylko... Jennifer Teege...

Połączyłem się z nią na skajpie....


Halo? Witam! Gdzie się pani teraz znajduje?

Jennifer Teege: Jestem w domu, w biurze. Mam biuro w domu.

Rafał Betlejewski: W Monachim?

Jennifer Teege: Nie, to na północy Niemiec w Hamburgu... 

Rafał Betlejewski: Ach tak! Wiele dobrego słyszałem o Hamburgu, acz nigdy nie byłem. 

Jennifer Teege: Wspaniałe miasto...

Rafał Betlejewski: No właśnie - czytałem ostatnio gdzieś, że władze Hamburga zastanawiają się nad wyłączeniem centrum miasta z ruchu samochodowego i przeznaczenie go tylko pod ruch pieszy i rowerowy. 

Jennifer Teege: O! A ja o tym nie słyszałam! (śmieje się - jej śmiech pięknie i radośnie dźwięczy. Jest naturalny i swobodny) Czy to na pewno chodzi o Hamburg?

Rafał Betlejewski: Może to jest plan na następne 15 lat, albo cóś... (ja też się śmieję - rozgrzewam się do tej rozmowy, poznaję Jennifer)

Jennifer Teege: Jest pan lepiej poinformowany niż ja! (jest dla mnie bardzo miła)

Rafał Betlejewski: Może dlatego, że pracuję w radiu... (znowu się śmieję. myślę, że to będzie fajna rozmowa) Jak się pani miewa, jak odbierana jest książka? 

Jennifer Teege: Odbiór książki jest niezwykły, przeszedł moje oczekiwania. Wiele osób pisze do mnie, opowiada swoją wersję tej historii... co jest wspaniałe ale zaskakujące. Przewidywałam, że książka wzbudzi zainteresowanie ze względu na tę historię... historię jedyną na milion... 

Rafał Betlejewski: O nie nie, nie na milion ale na siedem miliardów. Nikt nie ma do opowiedzenia takiej historii jak pani, Jennifer... 
Kiedy książka ukazała się w Niemczech?

Jennifer Teege: We wrześniu 2013 roku. 


Więc to świeża sprawa. Książka ma się ukazać w Polsce w przyszłym tygodniu. (Rozmawiamy 17 lutego 2014 roku.) Przyjeżdża pani do nas, prawda?

Jennifer Teege: Tak, przyjeżdżam! Jestem bardzo podekscytowana! Mam przed sobą bardzo napięty grafik, wiele spotkań i wywiadów. Myślę, że zainteresowanie w Polsce będzie duże. Polska i Niemcy mają za sobą bardzo trudną i burzliwą historię, więc Polska jest dla mnie bardzo ważna. W książce przedstawiam się jako człowiek, który ma wiele niepewności i zawahań. Mam więc nadzieję, że Polacy przyjmą mnie życzliwie - jako istotę ludzką. 

Rafał Betlejewski: Jestem pewien, że tak będzie. Książka jest bardzo poruszająca. Historia niezwykła. Tyle rzeczy - nie chcę powiedzieć nieszczęść, aczkolwiek tak to by trzeba nazwać - się pani przytrafiło. Mogłaby pani napisać trzy odrębne książki na swój temat i każda byłaby ciekawa, choć każda o innym problemie: o adopcji, o ciemnym kolorze skóry w białym społeczeństwie z historią rasizmu w tle, a w końcu historia pani biologicznej rodziny. Jak pani sobie z tym daje radę?

Jennifer Teege: No tak, jest wiele poziomów zawartych w książce, ale to wszystko składa się na moje życie, więc nie potrafiłabym rozdzielić tych rzeczy. Moim celem nie było napisanie książki historycznej, ale raczej opisanie mojego doświadczenia ludzkiego. Kiedy ma się taką biografię jak moja, trudno skupić się na jednym tylko aspekcie. Może to jest coś ciekawego dla czytelnika: każdy niejako może znaleźć coś o sobie. 

Rafał Betlejewski: Jasne, są ludzie, którzy mieli podobne przeżycia, ale żeby wszystkie na raz? Po takich przejściach ludzie otwierają fundacje i stowarzyszenia niosące pomoc osobom w podobnym położeniu - pani mogłaby otworzyć trzy różne! 

Jennifer Teege: No tak, pewnie tak, ale ja mam inne podejście. Interesuje mnie bardziej indywidualna psychologia i doświadczenie. Chcę pokazać, że nawet mając takie trudności jak ja, można znaleźć jakąś drogę wyjścia, że można jakoś rozwinąć się na tych trudnościach. 


Rafał Betlejewski: A jak pani się trzyma? Jest pani dziś szczęśliwa? Opisywała pani swoje depresje...

Jennifer Teege: No tak... widzi pan, depresje ustąpiły. To jest coś, co mnie najbardziej dziwi. Nie miałam depresji zawsze. Moje dzieciństwo było dość szczęśliwe. Byłam dzieckiem adoptowanym i przez wiele lat nie zajmowałam się swoją przeszłością. Jak pan wie, studiowała w Izraelu, znalazłam pracę... ale zawsze wokół mnie była jakaś chmura... jakaś ciemna chmura... tajemnica, która wisiała mi nad głową. Teraz jednak, gdy dowiedziałam się prawdy o tym, kim jestem, depresje znikły... Prowadzę zwyczajne życie, nie tak spektakularne jak historia, którą opowiadam...

Rafał Betlejewski: No dobrze, to przejdźmy zatem do tej historii. Przejdźmy do tego momentu, gdy znajduje się pani w bibliotece i znajduje pani książkę... książkę, która odmieni pani życie... proszę opisać ten moment... 

Jennifer Teege: To było blisko sześć lat temu... zwyczajny dzień. Odwiozłam synów do przedszkola i postanowiłam wstąpić do centralnej biblioteki, największej w mieście. 

Rafał Betlejewski: Dlaczego? Dlaczego poszła pani do biblioteki?

Jennifer Teege: Zwyczajnie, poszlam coś pożyczyć. Często chodzę do biblioteki, lubię czytać. Weszlam więc i udałam się na pierwsze piętro. To nie jest dział historyczny, jak by się można spodziewać, ale psychologiczny. Szłam pomiędzy półkami, spoglądałam na książki, na okładki, dość niedbale, wpadła mi w oko książka z czerwoną okładką. Coś nie do niej przyciągnęło. To nie była pierwsza książka na którą spojrzałam, ale chwyciłam ją w ręce i spojrzałam na zdjęcie zamieszczone na przedniej okładce. Było to zdjęcie kobiety. Miałam wrażenie, że skądś tę kobietę znam...

Rafał Betlejewski: Czy to jest taki moment, jak ten, kiedy Morfeusz podaje tabletki Neo... czerwoną i niebieską... wychodzi pani z iluzji do prawdziwego świata...

Jennifer Teege: Nie, to jeszcze nie ten moment, gdyż ja nie rozpoznałam tej kobiety... miała po prostu w oczach coś znajomego... szok nastąpił wtedy, gdy przekartkowałam książkę... zobaczyłam tam więcej zdjęć, a na ostatniej stronie przeczytałam skrót biograficzny... 

Rafał Betlejewski: Proszę poczekać... żebyśmy odmalowali całość tej sceny... proszę powiedzieć, kim pani była w tym momencie, gdy stoi pani z tą książką w rękach... 

Jennifer Teege: Jestem Jennifer Teege, zwyczajną kobietą, która poszła sobie do biblioteki pewnego słonecznego sierpniowego dnia. 

Rafał Betlejewski: Jest pani zwyczajną Niemką, żyje pani normalnym życiem w normalnym Niemieckim otoczeniu... czyta pani ten opis... i co tam jest napisane?

Jennifer Teege: Na okładce znajduje się podtytuł: Czy mam obowiązek kochać swojego tatę? i to był cytat z wypowiedzi córki zbrodniarza hitlerowskiego. Jego imienia nie było na okładce. Jest tylko wzmianka, że jego postać pojawiła się w filmie Lista Schindlera... Wczytałam się mocniej i odkryłam nagle, że to nie była przypadkowa książka, że ta książka jest o mojej rodzinie! Wtedy nastąpił szok. 

Rafał Betlejewski: O jakiej rodzinie?

Jennifer Teege: O mojej biologicznej rodzinie!

Rafał Betlejewski: Która w książce okazała się kim?

Jennifer Teege: Rodziną nazistowskiego zbrodniarza Amona Gotha. Moja matka, moja biologiczna matka była córką Amona Goetha, komendanta obozu koncentracyjnego w krakowskim Płaszowie. Ja byłam jego wnuczką!

W owej chwili dysponowałam pewną wiedzą na temat Holocaustu, ale nie taką, by zrozumieć w pełni grozę sytuacji. Znałam Listę Schindlera, ale biografia mojego dziadka nie była mi w pełni znana. Więc ogrom tego wszystkiego nie w pełni do mnie docierał. Wiedziałam, że byłam adoptowana, ale nie znałam w szczegółach historii mojej rodziny biologicznej. W owej chwili dawno już nie widziałam nikogo z rodziny. I nagle trzymam w ręku książkę opisującą moje losy rodzinne i to w jakim kontekście!  

Rafał Betlejewski: To była rodzina potwora....

Jennifer Teege: No tego dowiedziałam się późńiej, kiedy już wyszłam z biblioteki. W bibliotece nie zupełnie jeszcze sobie to uświadamiałam. 

Rafał Betlejewski: Jak się pani w tym momencie czuła?


Jennifer Teege: Jakby się wszystko wokół mnie zatrzymało... Wszystko ucichło. Nie wybuchłam płaczem, nie wpadłam w histerię... po prostu po cichu opuściłam budynek biblioteki... tam się znajdował duży plac... musiałam się położyć na ławce. Potrzebowałam świeżego powietrza. Byłam tak zdezorientowana... że zadzwoniłam do męża, żeby po mnie przyjechał, bo nie czułam się na siłach prowadzić... Nie trafiłabym do domu. 

Rafał Betlejewski: Czy zdawała pani sobie sprawę z faktu, że właśnie zmienia się pani życie? Na zawsze...

Jennifer Teege: Tak... 

Od razu wiedziałam, że to jest moment zmieniający życie. 

Rafał Betlejewski: To jest trochę jak dziura do której wpada Alicja. Pani otoczenie i rzeczywistość uległy nagłej przemianie w coś, czego pani jeszcze nie pojmuje. Nic już nie będzie takie samo. Czy tak?

Jennifer Teege: Tak. Dobrze pan to przedstawił. Tak właśnie się czułam. Czułam tak, pomimo, że nie znałam rozmiaru zbrodni Amona Gortha. Nie wiedziałam, jaką nienawiścią był otoczony, jaki strach wzbudzał. Widziałam film, ale traktowałam go jak film. Oczywiście znałam historię Holocaustu, mieszkałam w Izraelu, miałam izraelskich przyjaciół, ale to wszystko zawsze było bardzo odległą sprawą od mojej własnej osoby. Z początku nie mogłam po prostu tego połączyć. Ja i Amon Goeth? Nagle to jest mój dziadek? Nigdy go nawet nie widziałam... A nagle mam dziadka, który jest symbolem zła - to czysty surrealizm. 

Potrzebowałam wiele czasu... wiele czasu, by to przyswoić i wiele czasu, całe lata, żeby się podnieść z tego szoku... 

Potrzebowałam psychoterapii, profesjonalnej pomocy by się z tym jakoś uporać. To nie jest coś, co można przegadać z koleżanką nad butelką wina. 

Rafał Betlejewski: Przypomnijmy może więc, kim był dziadek Jennifer Teege. Amon Goeth to jeden z najkrwawszych i najbardziej zajadłych nazistów. Morderca i zbrodniarz. Bezlitosny, cyniczny sadysta. Urodził się 11 grudnia 1908 roku w Wiedniu. Członek NSDAP i SS. 11 lutego 1943 roku pod jego nadzorem rozpoczęto budowę obozu pracy w Płaszowie. Przez obóz przeszły tysiące Żydów, w tym dzieci, a część z nich znalazła tu swój kres. Wielu z ręki samego Goetha, który lubił zabijać. Mordował więźniów w sposób okrutny, wykorzystując każdą sytuację do zabicia człowieka. Według zachowanych relacji zastrzelił na przykład wygłodzoną więźniarkę, ponieważ zauważył jak wybiera ziemniaki z paszy dla świń. Kazał rozstrzeliwać całe grupy robocze tylko za to, że znajdowano przy nich pozaobozowe pożywienie. Swoim ofiarom zadawał wyszukane tortury. Często osobiście dokonywał egzekucji ludzi niezdolnych do pracy. Lubił także ćwiczyć swoje umiejętności strzeleckie, np. strzelając do więźniów z okien samochodu lub - jak w słynnej scenie z filmu Lista Schindlera z balkonu swojej willi, stojącej w pobliżu obozu. Willi, którą dzielił ze swoją żoną, babcią Jennifer Teege, Ruth Irene Kalder. Oblicza się, że dziadek Jennifer osobiście zabił około 500 osób, co jest wielkim dokonaniem w świecie seryjnych morderców. Zginął na szubienicy, powieszony przez Polaków w Krakowie w 1946 roku. Egzekucja nie przebiegła bez zakłóceń, gdyż Amona Goetha musiano wieszać trzy razy, żeby egzekucja się odbyła. 

Wysoki, masywny i bezlitosny. Dziadek... 

Rafał Betlejewski: Proszę mi powiedzieć, co było dalej. Leży pani na ławce, dzwoni do męża, on zabiera panią do domu i co się dzieje dalej?


Jennifer Teege: Schowałam się w pokoju, położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Od deski do deski. 

Zajęło mi to kilka godzin. To spora książka, 250 stron. Później wstałam, usiadłam do biurka i zaczęłam googlować to wszystko. Sprawdzalam, czy to, czego się właśnie dowiedziałam jest fikcją, czy prawdą. Szybko się okazało, że Amon nie był postacią wymyśloną przez Stevena Spilberga ale rzeczywistym człowiekiem. Prawie wszystko, co przeczytałam, było prawdą. 

Rafał Betlejewski: Zrozumiała pani więc, że ma w rodzinie tak przerażającego człowieka i że jest to bardzo bliski krewny, że to pani dziadek. Że cień, który on rzuca na świat także teraz pada na panią...

Jennifer Teege: Nie, tego nie pojmowałam... Jak to wyjaśnić? Może powiem tak: od czasu adopcji miałam kontakt zarówno z moją mamą Moniką Goeth jak i babcią Ruth Irene. Nie znałam innych członków mojej biologicznej rodziny. Nagle objawił mi się dziadek i to w sposób całkowicie sprzeczny ze wszystkim, w co wierzę.  Zaczęłam zachowywać się irracjonalnie. Patrzyłam na jego zdjęcie i spoglądałam na swoje odbicie w lustrze. Porównywałam. Stałam w łazience przed lustrem przerażona, że mogę mieć w twarzy jakieś cechy mojego dziadka. 

Rafał Betlejewski: Patrzyła pani w lustro i szukała genetycznych śladów dziadka... ale co w tym czasie działo się z pani tożsamością? Czy miała pani jakieś załamanie tożsamości? 

Jennifer Teege: Kryzys tożsamości to jest coś, co towarzyszy mi od samego początku, od dzieciństwa. Kiedy dorasta się w rodzinie zastępczej i ma się świadomość odrzucenia przez rodzinę biologiczną zawsze ma się trudności w zrozumieniu, kim się jest. Ale po tym odkryciu to się stało nieznośne: pojawiło się tak wiele znaków zapytania, relacji, które musiały zostać przeorganizowane, żeby w ogóle pojąć, kim jestem i gdzie się znajduję. 

Jestem trzecim pokoleniem potomków nazistów. Ale moja matka była drugim pokoleniem. Bezpośrednio po. Żeby zrozumieć jej sytuację, zaczęłam czytać książki na temat pokolenia dzieci nazistów. Chciałam zrozumieć. Wiedziałam, że jakoś muszę to wszystko pojąć i znaleźć drogę wyjścia. 

Z początku wpadłam w straszną depresję. Prawie ciągle spałam, byłam zmęczona. Myślę, że moja podświadomość potrzebowała czasu, by to wszystko przyswoić. Byłam zmęczona. Byłam tak zmęczona, że nie mogłam normalnie funkcjonować. 

Rafał Betlejewski: Czy mąż i rodzina pomogli pani?

Jennifer Teege:  Tak, w takich codziennych sprawach. Mąż zajął się dziećmi. Próbowałam coś pomagać, ale cokolwiek robiłam, moje oczy były zamknięte, że tak powiem, jakbym była w więzieniu. W więzieniu myśli. Myślałam ciągle: czemu znalazlam tę książkę, jaki jest powód tego, czemu poznałam historię mojej rodziny, czemu ja... 

Rafał Betlejewski: Jeśli pani pozwoli zostawimy tę historię w tym miejscu. Podsumujmy co wiemy: jest pani dzieckiem adoptowanym, gdyż pani mama nie chciała się panią zajmować. Znała pani swoją biologiczną matkę i babcię, ale nikogo więcej. Jest pani osobą czarnoskórą, gdyż pani mama miała krótki romans z Nigeryjczykiem, a więc przeżywa pani stres związany z odrębnością rasową w białym społeczeństwie niemieckim. Będąc już kobietą dojrzałą, mającą własne dzieci odkrywa pani, że pani dziadek był nazistowskim zbrodniarzem. Odkrywa to pani po studiach w Izraelu, mając wielu żydowskich przyjaciół... To jest punkt, w którym możemy zostawić słuchaczy, by już sami doczytali o tym, jak pani wstała z łóżka, skąd znalazła pani w sobie siłę, by skonfrontować się ze światem... To wspaniała lektura, momentami trudna...

Jennifer Teege: Trudna? (Jennifer brzmi na zaniepokojoną. Czemu powiedziałem "trudna"? Hmm, w zasadnie nie chciałem tak powiedzieć...)

Rafał Betlejewski:  Trudna, gdyż wczułem się w pani sytuację, poczułem ten wstyd, który musiała pani czuć w stosunku do żydowskich przyjaciół... zastanawiałem się, jak ja poczułbym się w pani sytuacji, gdybym musiał wyznać, że mój dziadek... 

Jennifer Teege: To nie był wstyd! To nie było to uczucie. Raczej czułam niepokój o moich przyjaciół, martwiłam się o nich. Żyłam w Izraelu wiele lat i mam wgląd w społeczeństwo i mentalność żydowską, wiedziałam, że Holocaust siedzi w ich głowach i jest z nimi każdego dnia. Ta trauma im towarzyszy - także tym młodszym Żydom. Bałam się więc, że moja historia dodatkowo ich przyciśnie. Rozumie pan?

Rafał Betlejewski: Chyba tak... (nie jestem pewien)

Jennifer Teege: No i powstało pytanie: jak to w ogóle wytłumaczyć. Czułam, jakbym to ja zrobiła coś złego, jakbym ukryła coś przed nimi i oszukiwała. Choć oczywiście sama nie wiedziałam. Jak zareagują, gdy się dowiedzą, że jestem wnuczką komendanta obozu koncentracyjnego? Surrealizm!

Potrzebowałam czasu. Chciałam, żeby to wszystko we mnie okrzepło. 

Rafał Betlejewski: No dobrze, ale zostawmy słuchaczom coś do czytania. Ja natomiast chciałbym się dowiedzieć, czemu uznała pani, że historia Amona Goetha jest czymś, co pani dotyczy? w końcu mogła pani przecież uznać, że to nie pani historia - ta rodzina panią odrzuciła, geny to tylko geny, nie ma w tym żadnej ciągłości rodzinnej, odwrócić się od tego. 

Jennifer Teege: To niestety tak nie działa. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Relacje rodzinne są jednak bardzo silne, a ja miałam te relacje z rodziną biologiczną. Jeśli pan wie, jak pewne rzeczy są przekazywane z pokolenia na  pokolenie, wie pan, że nie jest łatwo tak się od wszystkiego odwrócić. 

Rafał Betlejewski: Jak widzi pani Niemcy dziś i ich pracę nad przeszłością i Holocaustem? Urodziła się pani w 1970 roku, czyli jesteśmy właściwie jednolatkami. Jak pani ocenia niemieckie rozliczenia z przeszłością?

Jennifer Teege: Trzeba się cofnąć w czasie i zobaczyć jak to się zmienia z pokoleniami. Zaraz po wojnie był okres ciszy. Ludzie chcieli zapomnieć i udawali, że III Rzesza nigdy nie istniała. Potem nastąpiło pokolenie 1968 roku, dużo bardziej zbuntowane, które zadawało pytania, na które często nie było odpowiedzi. Ich rodzice po prostu nie chcieli rozmawiać z nimi. Nasze pokolenie dorastało w obszernej wiedzy na temat wojny. W mojej szkole w Niemczech prawie cały rok był poświęcony Holocaustowi. Rozmawialiśmy o tym tak wiele, że okres powojenny właściwie nam uciekł. Kolejne pokolenie, czyli pokolenie naszych dzieci będzie miało trudne zadanie, bo dla nich to wszystko stanie się wiedzą akademicką. 

Rafał Betlejewski: Boi się pani, że zabraknie empatii?

Jennifer Teege: Empatia pojawia się wtedy, gdy dzieci mogą się spotkać z ocaleńcami z Holocaustu. Takie spotkania budują współodczuwanie. Gdzy wiedza płynie z książek uwaga skupia się na statystykach, ilości ofiar itd. a to nie jest coś użytecznego. 

Gdy opowiadam o dziadku, często słyszę słowo "Zło". No i myślę sobie, że to słowo niewiele wyjaśnia. Jest takie obłe. Czasy mojego dziadka nie były czasami zła. To były czasy, gdy ludzie utracili widzenie tego, jak należy traktować innych ludzi. Czym jest wzajemny szacunek. To były czasy bez empatii. Jeśli to się wtedy zdarzyło, to znaczy, że to w nas siedzi, Gdzieś głęboko. Zrozumienie tego może nam pomóc w przyszłości. Traktuj osobę ludzką z należytym szacunkiem, nigdy jako obiekt. 

Rafał Betlejewski: Czy wydaje się pani, że Niemcy się zmieniły od tamtych czasów bez szacunku? Czy wiemy, że coś takiego się nie powtórzy? 

Jennifer Teege: Nie sądzę, żebyśmy mieli w Niemczech do czynienia z jakąś bardzo niebezpieczną sytuacją. Mamy pewnie ekstremizmy ale chyba są pod kontrolą. Ale gdyby sytuacja miała się zmienić, nie tylko w skali Niemiec, ale całego świata i gdyby ludzie mieli się znaleźć w sytuacji, kiedy zdawać im się będzie, że tylko silny przywódca może ich uratować i poprowadzić, gdyby czasy miały się zrobić neistabilne, ludzie mogliby chcieć znowu zbić się w masę i oddać władzę jakiemuś szaleńcowi z niebezpieczną ideologią. Więc Niemcy są stabilne, ale czy tak będzie zawsze? Nie wiadomo. 

Ale moje zainteresowania idą znacznie dalej - nie zajmuję się tylko Niemcami. Myślę, że dzisiejsze problemy świata są naprawdę globalne. 

Rafał Betlejewski: No jasne! Odczytuję panią jako prawdziwą lewicową aktywistkę, dla której problemy świata nie są abstrakcją. Jest pani w tym podobna do mnie... (o, ale sobie pochlebiłem!)

Ale wie pani, nie mogę uciec od pytań o Niemcy, gdyż pani jest Niemką, a pani rodzina ma tę przeszłość, którą ma. To jest przeszłość niechciana, ale pewnie nie tak rzadka w Niemczech. Zapytam więc, jak pani widzi relacje Niemiec z Polską. Wie pani oczywiście, że my Polacy, byliśmy w trudnych sytuacjach z Niemcami, wiele osób w Polsce boi się zarówno Niemiec jak i Niemców...

Jennifer Teege: Ależ oczywiście, że wiem i mam na ten temat swoje opinie. Wydaje mi się, że bardzo ważna jest rozmowa. Odpowiem tak: w tej chwili Niemcy są w bardzo specyficznym położeniu. Po wielu latach po wojnie jesteśmy znowu bardzo potężnym narodem. Jesteśmy w centrum Europy. Wiemy też, że jesteśmy uważnie obserwowani nie tylko przez Polaków, ale przez pozostałe narody sąsiedzkie. Powinniśmy więc właściwie użyć tej mocy, którą mamy. Chciałabym, żeby Niemcy były znane ze swoich wysokich wartości moralnych i etycznych, które wyciągają rękę do sąsiadów. Nie chcialabym, żeby ta siła znowu została niewłaściwie użyta. 

Rafał Betlejewski: Uważa pani więc, że Niemcy mają wyżej zdefiniowane powinności, niż inne narody Europy?

Jennifer Teege: Nie potrafię odpowiedzieć prostym tak lub nie. Chciałabym, żeby mój kraj poszedł tą drogą i myślę, że idziemy w dobrym kierunku. 

Rafał Betlejewski: Czy myśli pani, że coś jeszcze powinno być zrobione pomiędzy Polakami i Niemcami? Coś, co mogłoby uciszyć polskie strachy.

Jennifer Teege: Tak, mam wyraźny pomysł: musimy się komunikować. Podczas rozmowy wzajemnie się poznajemy i zaczynamy się rozumieć. Przestajesz się bać, a zaczynasz dostrzegać podobieństwa. Może nawet pojawić się sympatia. 

Rafał Betlejewski: Czego się pani spodziewa po tej wizycie? Jaki ma pani obraz tego kraju w głowie?

Jennifer Teege: Byłam już w Polsce, to nie będzie mój pierwszy raz. Witano mnie bardzo serdecznie. Ludzie byli dla mnie bardzo mili. Nie boję się. Mam nadzieję, że poznam wiele osób. 

Rafał Betlejewski: Na jak długo pani przyjeżdża?

Jennifer Teege: Na trzy dni. Będę w Warszawie a później w Krakowie. (Jennifer przyjeżdża 24tego lutego 2014)

Rafał Betlejewski: Życzę pani wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że uda mi się uścisnąć pani dłoń. Proszę mi jeszcze powiedzieć, którego reżysera wybrałaby pani do sfilmowania pani historii: Woody Allena, Stevena Spielberga, czy Michaela Haneke?

Jennifer Teege: Nie znam tego ostatniego... Jaki film zrobił?

Rafał Betlejewski: Ostatni film to Amour. Love. 

Jennifer Teege: No cóż, nie znam go. Ale z pewnością nie byłby to Woody Allen, którego nie jestem wielbicielką. Steven Spielberg... no cóż...

Rafał Betlejewski: Czy miała pani już takie propozycje?

Jennifer Teege: Tak, ale przede wszystkim od dokumentalistów. Podchodzę do tego z dystansem, bo jakoś nie wyobrażam sobie, że będą za mną chodzili panowie z kamerą. 

Rafał Betlejewski: No tak, to zrozumiałe... 


Jennifer Teege: Chciałam jeszcze panu powiedzieć, że sprawdzilam pana w internecie i bardzo mi się podobała sztuka, którą pan robi. Szczególnie mi się podobał ten film, na którym pan stoi w parku i nic nie mowi... 

Rafał Betlejewski: No tak... rzeczywiście.... mówienie nigdy nie było moją najmocniejszą stroną, dlatego próbuję się w radiu.... 

(O, i ostatni komplement wyszedł jako szpila... trafiony zatopiony...)

--------------

Z angielskiego tłumaczył Jason Polak

czwartek, 6 lutego 2014

Oświadczenie Fundacji „Nie Lękajcie Się” w sprawie raportu Wydziału ONZ ds. Praw Dziecka


Oświadczenie Fundacji „Nie Lękajcie Się” w sprawie raportu Wydziału ONZ ds. Praw Dziecka dotyczącego problemu pedofilii w Kościele katolickim z dnia 5-ego lutego br.

Molestowani przez księży Polacy wesprą działania ONZ

Fundacja „Nie Lękajcie Się”, która niesie pomoc ofiarom księży pedofilów zdecydowanie przychyla się ku stanowisku Wydziału ONZ ds. Praw Dziecka w kwestii problemu pedofilii w Kościele katolickim. Założyciele Fundacji oświadczają, że należy bezwzględnie chronić dzieci przed okrutnymi zachowaniami duchownych. Można to uczynić poprzez wyjaśnienie dotychczasowych przestępstw dokonywanych na dzieciach. Nie mniej istotne są również działania profilaktyczne, zmierzające do zapobiegania kolejnym molestowaniom i aktom pedofilskim. Karę ponieść powinni nie tylko pedofile, ale także osoby, które ich chronią, narażając kolejne dzieci na cierpienia fizyczne i psychiczne.
Fundacja opowiada się za jak najszybszym wyjaśnieniem sprawy ukrywania przez Kościół katolicki aktów gwałtów i molestowania seksualnego dzieci przez osoby duchowne. W głębi serca liczymy – komentują założyciele Fundacji - że w najbliższym czasie poznany całą prawdę i tylko prawdę dotyczącą przestępstw dokonywanych na małoletnich przez członków Kk. Pragniemy również zauważyć, iż nasze działania nie są wymierzone przeciw instytucji Kk, ale są wyrazem troski o sprawiedliwość dla ofiar, które poprzez swoją łatwowierność zostały brutalnie wykorzystane.
Jednocześnie Fundacja zapowiada, iż chcąc naświetlić Wydziałowi ds. Praw Dziecka problem pedofilii w polskim Kościele będzie przekazywała ONZ świadectwa ofiar księży. Fundacja „Nie Lękajcie Się”, kontynuująca działania Ruchu Ofiar Księży, działa dopiero od trzech miesięcy, a już zgłosiło się do niej kilkadziesiąt ofiar wykorzystywanych seksualnie przez duchownych. Każdego tygodnia kolejni poszkodowani otrzymują od Fundacji pomoc i wsparcie. Nie mamy żadnych podstaw, aby twierdzić, że skala wykorzystywania dzieci w polskim Kościele jest mniejsza niż na Zachodzie – mówią założyciele - dlatego jesteśmy przygotowani na rosnącą liczbę zgłoszeń oraz współpracę z ONZ.

Maria Mucha w imieniu Fundacji "Nie Lękajcie Się"

ONZ na temat raportu przedstawionego przez Stolicę Apostolską odnośnie przestępstw seksualnych wobec dzieci

Narody Zjednoczone Konwencja Praw Dziecka
31 stycznia 2014

Komisja Praw Dziecka Organizacji Narodów Zjednoczonych podsumowuje swoje obserwacje na temat raportu przedstawionego przez Stolicę Apostolską w odniesieniu do artykułu 12, paragraf 1 Protokołu Konwencji Praw Dziecka w kwestii handlu dziećmi, prostytucji dziecięcej i dziecięcej pornografii. 

(obszerne fragmenty)

1. Dokument przyjęty przez ONZ na 1875 sesji 31 stycznia 2014 roku. 

I. Wstęp

2. Komisja z satysfakcją przyjmuje raport przedstawiony przez Stolicę Apostolską i zawarte w nim pisemne odpowiedzi na listę problemów (CRC/C/OPSC/VAT/Q/1/Add.1). Komisja wyraża jednak rozczarowanie, że raport Stolicy Apostolskiej pojawił się z sześcioletnim opóźnieniem i że Stolica Apostolska nie odniosła się w nim do pytań związanych z wdrożeniem postanowień Protokołu Praw Dziecka przez osoby i instytucje, które znajdują się pod prawnym zarządem Stolicy Apostolskiej. 

3. Jakkolwiek Komisja ma świadomość, że biskupi oraz główni liderzy instytucji kościelnych nie działają jako przedstawiciele lub delegaci Rzymskiego Papieża, wie jednak, że wszyscy funkcjonariusze kościoła katolickiego są poddani obowiązkowi posłuszeństwa wobec Papieża zgodnie z kanonami 331 i 590. Zgodnie z tym Komisja przypomina Stolicy Apostolskiej, że podpisując Protokół zobowiązała się do wprowadzenia jego postanowień nie tylko w Państwie Watykańskim, ale jako zwierzchnictwo Kościoła katolickiego także wśród wszystkich osób i instytucji umieszczonych pod swoim zwierzchnictwem. 

II Ogólne obserwacje

5. Komisja z satysfakcją wita środki podjęte przez Stolicę Apostolską w zakresie odpowiadającym na postanowienia Protokołu Praw Dziecka, w tym:

(a) zmiany w prawie Państwa Watykańskiego nr. VIII dotyczących zbrodni przeciwko dzieciom, zmiany w postępowaniu karnym opisanych jako Motu Propio w dokumencie papieskim z 11 czerwca 2013 roku;

(b) stworzenie papieskiej Komisji Ochrony Nieletnich, której zadaniem będzie stworzenie nowych rozwiązań mających na  celu stworzenie bezpiecznego środowiska dla dzieci oraz wzmocnienia duszpasterskiej opieki nad ofiarami molestowania na świecie, 5 grudnia 2013 roku;

(c) stworzenie w obrębie kurii papieskiej Państwa Watykańskiego specjalnego biura, które ma się zająć nadzorem nad wprowadzaniem porozumień międzynarodowych, których Watykan jest sygnatariuszem, 10 sierpnia 2013 roku;

6. Komisja z satysfakcją dostrzega ratyfikowanie Konwencji Narodów Zjednoczonych przeciwko Ponadpaństwowej Przestępczości Zorganizowanej, 25 stycznia 2012 roku. 

III Dane

7. Komisja jest zaniepokojona faktem, że Stolica Apostolska nie przedstawiła danych dotyczących molestowania dzieci, dziecięcej prostytucji oraz pornografii, którymi Stolica Apostolska się zajmowała oraz które są znane Kongregacji Nauki Wiary od 2001 roku. Komisja wyraźnie wystąpiła o te dane. Komisja ze smutkiem zauważa także, że Stolica Apostolska nie stworzyła systemu zbierania tych danych, co umożliwiłoby archiwizowanie faktów, opracowywanie ich, obserwację ich rozwoju oraz statystyczną analizę. 

8. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej stworzenie i wprowadzenie systematycznego mechanizmu zbierania danych, analizy i monitoringu danych umożliwiającego ocenę skali i wpływu przestępstw seksualnych opisanych w Protokole Praw Dziecka. Dane powinny być segregowalne ze względu na kategorie płci, wieku, narodowości, pochodzenia etnicznego, umiejscowienia geograficznego, statusu prawnego i społecznego oraz zawierać informację na temat rozwoju spraw. Zanim taki sytsem zostanie opracowany i wdrożony tak, by poszczególne Państwa, gdzie przestępstwa zostały popełnione mogły z nich korzystać, Komisja wzywa Stolicę Apostolską do zapewnienia pełnego i natychmiastowego ujawnienia danych na temat handlu dziećmi, dziecięcej prostytucji i pornografii zebranych przez Stolicę Apostolską oraz Kongregację Nauki Wiary od 2001 roku do wglądu przez odpowiednie jednostki wymaiaru sprawiedliwości poszczególnych państw. 

IV. Ogólne zalecenia i ich zastosowanie

9. Komisja jest zaniepokojona tym, że zajmując się przypadkami pornografii dziecięcej wśród członków kleru, Stolica Apostolska nie zapewniła dzieciom prawa i możliwości wyrażania swoich poglądów i nie dawała im należnej wagi, uznając obronę reputacji Kościoła
za swoje zadanie naczelne i główne zainteresowanie. Komisja jest zaniepokojona tym, że takie działanie Stolicy Apostolskiej mogło podważyć starania mające na celu zapobieganie przestępstwom określonym w Protokole Praw Dziecka oraz uniemożliwić dziecięcym ofiarom zgłaszanie przestępstw, a co za tym idzie stworzyło sytuację bezkarności dla przestępców pogłębiając dodatkowo traumę i cierpienie ofiar. 

10. Komisja przypomina Stolicy Apostolskiej o jej obowiązkach wynikających z artykułów 8 1) (b) oraz (c) i 3) Protokołu i zaleca by Stolica Apostolska podjęła wszelkie środki by zapewnić dziecięcym ofiarom handlu, prostytucji i pornografii prawa do wyrażania swoich opinii oraz do umieszczenia ich interesu w centrum zainteresowania Kościoła. 

Legislacja

11. Jakkolwiek przyjmujemy z satysfakcją zmianę prawa Państwa Watykańskiego numer VIII i XIX z 11czerwca 2013 roku, które wprowadza kary za przestępstwa opisane w Protokole Praw Dziecka, Komisja jest jednak zaniepokojona, że zmiana ta dotyczy tylko terytorium Panstwa Watykańskiego i nie odnosi się do wszystkich osób i instytucji objętych władzą Papieża. Komisję niepokoi także, że Stolica Apostolska ciągle nie zmieniła Prawa Kanonicznego i ciągle stosuje stare rozwiązania, które stoją w niezgodzie z Protokołem Praw Dziecka szczególnie w zakresie definicji przestępstw wobec dzieci oraz zapisu procedur ich zwalczania. 

12. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej, by uzgodniła zapisy Prawa Kanonicznego z postanowieniami Protokołu Praw Dziecka oraz rozciągnęła działanie swoich praw przyjętych dla Państwa Watykańskiego na wszystkie osoby i instytucje pozostające w jej władaniu. 

Koordynacja i Ocena

13. Komisja jest zaniepokojona faktem, że Stolica Apostolska nie ma odpowiedniego ciała koordynującego i zapewniającego przywództwo oraz całkowity nadzór nad działaniami związanymi z problemami określonymi w Protokole Praw Dziecka, które prowadziłoby monitoring i ocenę wdrażania zapisów Protokołu. 

14. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej utworzenie odpowiedniego ciała do koordynowania, monitoring i oceny działań wprowadzających postanowienia Protokołu Praw Dziecka. 

Rozpowszechnianie i podnoszenie świadomości

15. Komisja przyjmuje z satysfakcją fakt publikacji i dystrybucji materiałów dotyczących praw dziecka i zapisów Protokołu Praw Dziecka wśród edukatorów kościelnych przez instytucje kościelne ale Komisja jest zaniepokojona, że podobne działania nie zostały podjęte celem podnoszenia świadomości dzieci, ich rodzin i szerokiej opinii publicznej, w szczególności w zakresie edukacji dzieci o tym jak mają się bronić oraz jak mają zgłaszać nadużycia. 

16. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej użycie pełni swojej moralnej władzy i zastosowanie spójnego wysiłku do rozpowszechnienia wiedzy na temat postanowień Protokołu Praw Dziecka wśród opinii publicznej ze szczególnym naciskiem na dzieci, ich rodziny oraz społeczności, oraz by w tym celu stworzyć specjalne programy edukacyjne i informacyjne we współpracy z organizacjami pożytku publicznego, mediami, sektorem prywatnym organizacjami społecznymi oraz samymi dziećmi. Stolica Apostolska powinna się w tej sprawie zwrócić do wszystkich osób i instytucji pozostających w jej władzy, oraz podjąć współpracę ze szkołami katolickimi chociażby w zakresie tłumaczenia postanowień Protokołu Praw Dziecka na języki lokalne i prezentowanie go dzieciom w formie przystępnej.

-----------------
Przeczytaj rozmowę Rafała Betlejewskiego z Barbara Blaine, założycielką SNAP, ofiarą księdza pedofila
-----------------

Szkolenie

(w skrócie) W punktach 17. i 18. zaleca się wprowadzenie programów edukacyjnych odnośnie Protokołu.

Przeznaczenie środków

(w skrócie) W punktach 19. i 20. zaleca się oddelegowanie odpowiednich środków i ludzi do pzeprowadzenia programów edukacyjnych. 

V. Zapobieganie handlu dziećmi, dziecięcej prostytucji i pornografii

Środki podjęte w celu zapobiegania przestępstwom zakazanym w Protokole

21. Komisja z satysfakcą przyjmuje wielorakie dzialania podejmowane przez kongregacje oraz organizacje Katolickie na całym świecie mające na celu pomoc dzieciom w sytuacjach bezbronności oraz oznaki, że Stolica Apostolska zaprzęgła swoj moralny autorytet do wyeliminowania czynników sprzyjających występowaniu nadużyć seksualnych opisanych w Protokole. Komisja jest jednak rozczarowana tym, że Stolica Apostolska nie zastosowała podobnego podejścia do poszczególnych osób pozostających pod jej władzą, i nie podjęła odpowiednio szybkich środków mających na celu zapobieżenie przestępstwom seksualnym księży i zakonnic. Szczególnie martwią nas przypadki księży, którzy znani są z produkcji, przetwarzania i rozprzestrzeniania pornografii dziecięcej będący pozostawieni w kontakcie z dziećmi. 

22. Komisja wzywa Stolicę Apostolską do natychmiastowego wydalenia wszystkich księży podejrzewanych o pornografię dziecięcą i inne przestępstwa opisane w Protokole oraz do bezzwłocznego przyjęcia rozwiązań, wytycznych i mechanizmów, które zabezpieczą dzieci przed stawaniem się ofiarami przestępstw opisanych w Protokole. Komisja wzywa Stolicę Apostolską do upewnienia się, że Duszpasterska Komisja do spraw Ochrony Nieletnich utworzona w grudniu 2013 roku podjęła całościową ocenę rozwiązań i działań podjętych przez Stolicę Apostolską w sprawach pornografii dziecięcej popełnionej przez osoby pozostające w jej władzy. 

Handel dziećmi i adopcja

23. Komisja z głębokim smutkiem przyjęła informację, że w 2011 roku tysiące dzieci zostało odebrane matkom w oddziałach położniczych w Hiszpanii i przekazane do adopcji rodzinom, które uznano za odpowiedniejsze. Proceder ten opierał się o siatkę lekarzy, księży i zakonnic. Komisja również dowiaduje się ze smutkiem, że podobne praktyki działy się także w Irlandii, gdzie dziewczętom osadzonym w irlandzkich pralniach Magdaleny systematycznie odbierano dzieci i przekazywano do adopcji.  

Pralnie Magdaleny

24. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej, by pociągnęła do odpowiedzialności wszystkie osoby i instytucje pozostające w jej władzy a zaangażowane w organizację i przeprowadzenie procederu odbierania dzieci matkom. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej ujawnienie wszystkich informacji zgromadzonych w tych instytucjach na temat owych praktyk w celu umożliwienia ofiarom identyfikację swojej biologicznej tożsamości. 

25. Komisja jest zasmucona faktem, że pomimo iż wiele katolickich organizacji para się procederem ponadnarodowej adopcji, Stolica Apostolska nie zrobiła nic, by przeciwdziałać zaangażowaniu katolickich instytucji w nielegalną adopcję.

----------
Czytaj: Clive Stafford Smith o tajnych więzieniach CIA na świecie i w Polsce
---------- 

26. W świetle artykułu 26 Protokołu Praw Dziecka Komisja nalega na Stolicę Apostolską by przyjęła w trybie pilnym odpowiednie rozwiązania prawne i administracyjne, które zapewnią, że osoby i instytucje kościelne zaczną działać zgodnie z międzynarodowym prawem adopcyjnym. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej ratyfikację haskiej konwencji Ochrony Dzieci i Współpracy w Sprawie Międzynarodowej Adopcji z 1993 roku. 

VI. Zakaz handlu dziećmi, pornografii dziecięcej, prostytucji dziecięcej i spraw pokrewnych. 

(w skrócie) 27. Przypomnienie rozwiązań prawnych przyjętych w Prawie Kanonicznym w czerwcu 2013 roku w Państwie Watykańskim. 

(w skrócie) 28. Zalecenie rozciągnięcia tych przepisów na wszystkich ludzi kościoła na całym świecie. 

Śledztwo i bezkarność

29. Komisja jest głęboko zasmucona faktem, że olbrzymia większość księży i kleryków, którzy dopuścili się aktów pornografii dziecięcej oraz ci, którzy dokonali ukrycia tych ludzi i faktów, korzysta z bezkarności. W szczególności Komisja jest zaniepokojona, że:

(a) przepisy Prawa Kanonicznego, które pozwalają sprawcom uniknąć odpowiedzialności przez nakazywanie milczenia ofiarom, ponadto pozwalają uniknąć donoszenia o tych przestępstwach do cywilnych aparatów sprawiedliwości, oraz określają kary za te przewinienia, których wymiar ma się nijak do powagi przestępst są ciągle w mocy. 

(b) w bardzo wielu przypadkach Stolica Apostolska odmawiała współpracy z organami ścigania przez odmowę ujawniania informacji oraz

(c) Stolica Apostolska podpisała umowy z pewnymi krajami, na przykład Włochami, które gwarantują nietykalność urzędnikom Watykanu takim jak biskupi i księża oskarżani przez cywilne organy ścigania w sprawach przestępstw opisanych w Protokole. 

30. Komisja nalega na Stolicę Apostolską, by odrzuciła wszystkie rozwiązania prawne, które gwarantują sprawcom przestępstw nietykalność oraz tworzą atmosferę bezkarności. Stolica Apostolska powinna także zmienić swoje rozporządzenia w taki sposób, aby umożliwiś otwartą i efektywną współpracę z państwowymi organami ścigania. 

Ekstradycja

31. Komisja zauważa, że Stolica Apostolska nie szuka możliwości przeprowadzania ekstradycji osób z Watykanu w celu przeprowadzenia postępowania karnego, oraz ekstradycji do Włoch zgodnie z artykułem 22 Umowy Laterańskiej opartym o zasadę podwójnego oskarżenia (sprawdzić z oryginałem - brzmienie artykułu nie jasne). Szczególnie martwi Komisję ostatni przypadek ze stycznia 2014 roku, kiedy Stolica Apostolska odmówiła przekazania polskiemu prokuratorowi arcybiskupa podejrzanego między innymi o pornografię dziecięcą. 

32. Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej przyjęcie rozwiązań zmierzających do umożliwienia ekstradycji karnej w sprawach opisanych w Protokole Praw Dziecka artykuł 3, paragraf 1 i żeby wymóg podwójnej odpowiedzialności karnej przy ekstradycji lub śledztwie prokuratorskim dla przestępstw popełnionych za granicą został uchylony. Komisja zaleca także, by Stolica Apostolska, tam gdzie konieczne, korzystała z Protokołu Praw Dziecka jako podstawy prawnej do ekstradycji, w zgodzie z artykułem 5 Protokołu i by nie wstrzymywała ekstradycji księży oskarżonych o czyny nielegalne za granicą. 

VII. Ochrona praw dziecięcych ofiar

Środki przyjęte do ochrony praw dziecięcych ofiar czynów zabronionych przez Protokół Praw Dziecka

33. Komisja jest zaniepokojona, że pomimo tak wielu przeszkód, które ofiary nadużyć seksualnych mają do pokonania by zawiadomić o przestępstwie seksualnym, Stolica Apostolska nie dostrzega potrzeby ustanowienia sprzyjających dzieciom mechanizmów zgłaszania nadużyć seksualnych, co jest wymogiem prawnym zgodnie z artykułem 8.1 Protokołu. Komisja jest głęboko zaniepokojona, że:

(a) przepisy Prawa Kanonicznego, które ciągle mają zastosowanie  do przestępstw opisanych przez Protokół Praw Dziecka, nie zawierają żadnych rozporządzeń mających na celu ochronę praw i interesów dziecięcych ofiar, oraz

(b) w wielu przypadkach ofiary aktów pedofilskich oraz ich rodziny były po raz drugi zwiktymizowane przez przełożonych kościelnych po zgłoszeniu nadużyć, jak to donoszą różne narodowe komisje śledcze.

34. W świetle artykułu 9, paragraf 3 Protokołu Praw Dziecka Komisja zaleca Stolicy Apostolskiej podjęcie wszelkich koniecznych środków do zabezpieczenia praw i interesów dziecięcych ofiar przestępst opisanych w Protokole Praw Dziecka oraz by umieściła interesy dziecka w centrum swojego zainteresowania w procesie śledztwa prokuratorskiego. W szczególności Komisja zaleca:

(a) bezzwłoczne stworzenie przyjaznego dzieciom mechanizmu zgłaszania skarg, wsparcia i zadośćuczynienia w odniesieniu do wszystkich przestępstw opisanych w Protokole;

(b) określić wytyczne postępowania w zakresie ochrony dzieci dla wszystkich osób i instytucji pozostających pod zarządem Stolicy Apostolskiej oraz zapewnić odpowiednie szkolenia;

(c) stworzyć mechanizmy wczesnego wykrywania dziecięcych ofiar także przez współpracę z cywilnymi organami ścigania, oraz

(d) upewnić się, że ofiary przestępst nie będą już więcej traumatyzowane przez urzędników kościelnych po zgłoszeniu swoich skarg.

Leczenie traum oraz reintegracja społeczna ofiar

35. Dostrzegając starania Stolicy Apostolskiej w inspirowaniu rządów państw sygnatariuszy Protokołu Praw Dziecka do tworzenia opieki nad dziecięcymi ofiarami przestępstw seksualnych oraz to, że Kościół katolicki zapewnia pomoc ofiarom przestępstw seksualnych, Komisja wyraża zaniepokojenie nieistnieniem takich rozwiązań przyjętych przez Stolicę Apostolską w odniesieniu do ofiar księży pedofilów z pomocą w ich psychicznym i fizycznym powrocie do społeczeństwa. Komisja jest w szczególności zaniepokojona tym, że:

(a) zapisy Prawa Kanonicznego, których używa się do rozprawiania się z przypadkami pornografii dziecięcej wśród księży nie zawierają zapisów, które określałyby metody reintegracji społecznej ofiar przemocy;

(b)  Stolica Apostolska nie podjęła bezpośredniej współpracy z państwami sygnatariuszami Protokołu w pomocy dzieciom - jak to opisuje w swojej odpowiedzi na pytania Komisji, oraz:

(c) tajność została określona jako warunek dla wypłat zadośćuczynień finansowych dla dziecięcych ofiar przemocy seksualnej opisanej w Protokole Praw Dziecka.

36. Komisja wzywa Stolicę Apostolską do podjęcia wszelkich działań na rzecz psychicznej i fizycznej odbudowy ofiar przemocy oraz ich reintegracji ze społeczeństwem, oraz do upewnienia się, że proces leczenia i reintegracji odbywa się w środowisku przyjaznym dzieciom, w atmosferze szacunku i godności. Komisja wzywa także Stolicę Apostolską do wypłacenia należnych zadośćuczynień ofiarom przemocy seksualnej księży katolickich oraz instytucji pozostających w mocy Stolicy Apostolskiej bez konieczności spełnienia wymogu tajności. Aby osiągnąć ten cel, Stolica Apostolska powinna wprowadzić odpowiedni schemat wypłaty rekompensat za przemoc spowodowaną przez księży.

Pozostałe trzy punkty dotyczą wsółpracy międzynarodowej, wzywają Stolicę Apostolską do ratyfikacji odpowiednich dokumentów w sprawie przemocy seksualnej wobec dzieci oraz zachęcają do rozpowszechniania wiedzy o zapisach Protokołu i tworzenia debat publicznych na ten temat.  


-----

Zobacz oryginał dokumentu

niedziela, 2 lutego 2014

Barbara Blaine: Nigdy już się nie dowiem, czym jest dojrzewanie bez gwałtu

Rozmowa Rafała Betlejewskiego z Barbarą Blaine, ofiarą księdza pedofila, założycielką SNAP zrzeszającej ofiary przestępstw seksualnych księży katolickich, podczas jej pobytu w Polsce w styczniu 2014 roku. Jak mówi pani Blaine: niezależnie od kultury i języka doświadczenie wszystkich ofiar pedofilii jest bardzo podobne i rozumieją się doskonale. 




Rafał Betlejewski: Co się pani przytrafiło?

Barbara Blaine: No cóż, w miasteczku, w którym dorastałam, był ksiądz, który mnie zgwałcił. I gwałcił mnie wielokrotnie przez okres czterech lat - od kiedy miałam dwanaście czy trzynaście lat, do kiedy miałam lat siedemnaście.  

Nikomu o tym nie mówiłam, bo sądziłam, że to ja jestem temu winna. 

Ale gdy dorosłam, wiele lat później, coś we mnie zaskoczyło i poszłam w końcu do kurii ze skargą. I kiedy to zrobiłam, powiedziano mi, że jestem pierwszą osobą, która kiedykolwiek złożyła takie zawiadomienie na tego księdza. Poradzono mi więc, żebym nie szła z tym na policję, bo to tylko zaszkodzi i mi, i mojej rodzinie i mojemu kościołowi. Obiecano mi także, że zostaną podjęte kronki, by ten ksiądz nie skrzywdził nikogo innego. Zaufałam im i uwierzyłam. Ale nie zrobili nic. 

Okazało się, że były inne zgłoszenia. Wiele innych dziewczat zgłosiła się w sprawie tego księdza w ciągu dwudziestu lat. Okłamano mnie więc. 

Dużo lepiej by się stało, gdybym była poszła na policję, gdyż może wsadzono by go do więzienia. 

Kuria obiecała coś zrobić, a nie zrobiła nic i ten ksiądz przestępca pozostał na stanowisku, a co gorsza gwałcił kolejne dziewczynki. Przez kolejne siedem lat. 

Ten proceder się zakończył, gdy ja stałam się w końcu osobą znaną publicznie i kuria musiała w końcu zareagować. 

Rafał Betlejewski: Proszę poczekać chwilę, zróbmy krok wstecz. W Polsce nie jest pani osobą znaną publicznie, więc spróbujmy wyjaśnić historię krok po kroku. Zacznijmy od tego, gdzie i kiedy to się działo? 

Barbara Blaine: To się działo w miasteczku Toledo, w Ohio, które znajduje się w centralnej Ameryce. Masto ma około 600 tysięcy mieszkańców, więc jest pewnie wielkości Poznania. Wychowałam się w tradycyjnej katolickiej rodzinie. Wszyscy my, moi rodzice, bracia i siostry chodziliśmy do katolickiego kościoła. Chodziliśmy też do katolickiej szkoły przy parafii. Uprawialiśmy tam sporty, graliśmy w orkiestrze... nasze życie krążyło wokół kościoła. 

RB: A kiedy to było?

BB: Zaczęło się w 1969 roku. Dziś mam 57 lat. 

RB: Umiejscawiam panią. Teraz proszę mi powiedzieć, jak się pani natknęła na tego księdza. Jak to się zaczęłó?

BB: On był zastępcą proboszcza delegowanym do zajmowania się młodzieżą. Pojawiał się w szkole i na zajęciach, uczestniczył w naszym życiu rodzinnym. Zapraszał nas na zajęcia dodatkowe. Przygotowałyśmy z nim ogłoszenia duszpasterskie, dekorowałyśmy kościół. Ksiądz prosił moją mamę, by wysłała mnie do kościoła do sprzątania. Oczywiście moja mama wysyłała mnie do kościoła do pomocy. Z dumą. 

Pewnego dnia ksiądz zaproponował, żebym została na obiad z nim. Zapytałam rodziców, czy to będzie dobrze, czy mogę iść na obiad z księdzem. Czułam się zaszczycona. Tak samo poczuli się moi rodzice. Mama przestrzegła mnie, żebym uważała na maniery przy stole. Wie pan o czym mówię?

RB: Oczywiście.

BB: No widzi pan, na tym polega ta gorzka ironia. Moje maniery przy stole były ostatnią rzeczą, o którą moja mama powinna się była martwić. 

Poszłam na ten obiad, i kiedy pozostali księża opuścili pokój, mój ksiądz zaprosił mnie do innego pokoju, żeby pooglądać telewizję. Wkrótce się zorientowałam, że ksiądz nie patrzy na telewizor, tylko na mnie. Powiedział mi, że uważa, że jestem dużo bliższa Jezusowi niż inne dzieci, że czuje, że ja mam dla niego specjalne uczucia i że Bóg nam błogosławi. 

Powiedział mi, że musimy się modlić w bardzo specjalny sposób. W sposób, którego inni nie zrozumieją, bo nie są tak uświęceni jak my, nie są tak blisko Pana.

Wtedy zaczął mnie dotykać i zdejmować mi ubranie. Zdjął także swoje ubranie. 

To było przerażające. 

Pamiętam, że powiedział do mnie: przestań się trząść, nie skrzywdzę cię. 

Wiem więc, że musiałam się trząść. W myślach mówiłam: nie!

Przestań! Nie rób tego!

A jednak żadne słowa nie wyszły z moich ust. Byłam jak sparaliżowana. 

RB: Czuła więc pani wyranie, że coś niedobrego się dzieje, czy tak?

BB: Oczywiście! Czułam, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Ale miałam w głowie mętlik. 

Wie pan, wychowano mnie tak, że nie miałam pojęcia o seksie. Nic nie rozumiałam, jak to zachodzi, jak to przebiega... 

W tym wieku... byłyśmy bardzo chronione przez rodziców. Nie wiedziałam więc, co się ze mną dzieje, co on ze mną robi i po co. 

Wiedziałam tylko, że to jest bardzo złe i czułam się brudna, zawstydzona. Winna. 

Nie potrafiłam tego pojąć - to jest przecież ksiądz, myślałam, a skoro to jest ksiądz, to przecież on nie może zrobić czegoś złego, czyli to zło musi być we mnie. A on utwierdzał mnie w tym przekonaniu. Wskazywał na przykład na swoją erekcję i mówił: widzisz, to twoja wina. A ja nawet nie wiedziałam, na co patrzę. 

RB: Scena którą pani rysuje mrozi krew w żyłach. Koszmar. Wie pani, w moim programie sobotnim w RDC mam taką rubrykę, którą nazwałem Oskarżam cię, gdzie oddaję antenę kobietą, które mówią o swoich doświadczeniach z molestowaniem i gwałtem. I wie pani, w tych opowieściach - szczególnie młodych kobiet - pojawia się ten wątek samoobwiniania się. Kobiety czują się winne, że jakoś sprowokowały mężczyznę, lub po prostu nie zaprotestowały, nie wyraziły stanowczego sprzeciwu. Były sparaliżowane, nic nie powiedziały, więc być może mężczyzna się nie domyślił, że one tego nie chcą. Czy to jest także pani doświadczenie?

BB: No tak, ale ja nie wiedziałam co się dziej... no bo on mi mówił, że to mnie zbliża do Boga... no po prostu to było tak pokręcone... wie pan, dla mnie wtedy ksiądz był kimś prawie świętym, jakby stał obok Boga. Wszyscy dorośli, których znałam, wszyscy patrzyli na księdza z dołu. Zakonnice w mojej szkole, moi rodzice, ich znajomi, no wszyscy traktowali księdza z najwyższym szacunkiem i pokorą. Więc kiedy ksiądz mi to robił... no po prostu nie wiedziałam, co o tym myśleć... 

Więc tak, jest coś takiego, o czym pan mówi... ale ja też wtedy nie miałam żadnej możliwości by się sprzeciwić. 

RB: Po tym, gdy to się wydarzyło, nie powiedziała pani nikomu?

BB: Nie! Ksiądz mi wyraźnie zabronił. 

RB: W jaki sposób?

BB: Na wiele sposobów. Najpierw mi powiedział, że to już się nigdy nie powtórzy. Ale się wydarzyło. 

Potem mi powiedział, że gdybym komuś opowiedziała, to i tak nikt mi nie uwierzy. I że nikt nie zrozumie, bo nikt nie jest tak blisko z Bogiem, jak ja i on. Powiedział mi też, że gdybym powiedziała, być może musiałby pójść do więzienia, że będzie musiał opuścić nasz kościół. Takich argumentów używał. 

Czułam się zażenowana i winna. Zawstydzona. Nie powiedziałam nikomu... no oprócz spowiedzi. Wie pan, on mi powiedział, że muszę się z tego spowiadać! Postarałam się więc znaleźć sposób, by pójść do spowiedzi w innej parafii. Musiałam więc kłamać moim rodzicom, o tym dokąd idę, gdyż musiałam iść do innego kościoła. Mama pytała mnie gdzie byłam, tata pytał, czemu nie byłam gdzie indziej, a ja kłamałam. A oni widzieli, że kłamię, ale nie rozumieli dlaczego. 

Chodziłam więc do spowiedzi do innych księży i mówiłam im wszystko. 

RB: Czy była z ich strony jakaś reakcja? 

BB: Przez wiele lat nie było żadnej reakcji. Aż w końcu jeden ksiądz poprosił, żebym zaczekała na niego pod kościołem po spowiedzi, bo chciałby ze mną porozmawiać. To mnie przeraziło. Bałam się, że rozpozna mnie. Uciekłam więc szybko i już nie wróciłam do tego kościoła. 

RB: Czy może nam pani podać imię tego księdza gwałciciela?

BB: Tak, to ojciec Chet Warren.

RB: W takim razie, rozumiem, że ojciec Warren próbował przerzucić na panią odpowiedzialność za jego przyszłość, mówiąc, że jesli pani powie prawdę to pani jego skrzywdzi, czy tak?

BB: Tak, dodatkowo mówił mi, że muszę się spowiadać z tego, co robię. Więc tak, chciał, żebym uwierzyła, że to wszystko moja wina. 

Z drugiej strony mówił mi, że to wszystko, co się dzieje, ma błogosławieństwo Boga i że ksiądz Warren ożeni się ze mną w niebie. Mówił, że powinnam zostać zakonnicą, tak jak on jest księdzem, żebyśmy mogli już całą wieczność być razem. 

Czyli mówił mi, że mam się spowiadać, a potem, że to jest wszystko piękne w oczach Boga i że powinniśmy wyrażać naszą miłość w sposób seksualny. 

RB: Jak się więc pani wtedy czuła z tym wszystkim? Rozumiem, że czuła się pani zagubiona, ale czy pojawiła się też jakaś depresja, albo smutek? Czy to się jakoś manifestowało? 

BB: O tak! Pojawiły się u mnie straszne migreny. Tak mnie bolała głowa, że nie mogłam spać. Mama nie rozumiała, czemu jestem chora cały czas. Kiedy byłam w ósmej klasie przestałam jeść i zaczęłam chudnąć. Wymiotowałam. Mama zabrała mnie do lekarzy, ci położyli mnie do szpitala i robili mi testy. 

No i muszę to opowiedzieć... gdy leżałam w szpitalu, ksiądz Warren odwiedził mnie w szpitalu i tam mnie też zgwałcił. 

Lekarze chcieli, żeby zbadał mnie psychiatra, ale mój tata się nie zgodził, mówiąc, że jego córka nie jest wariatką. Więc nie poszłam do psychiatry. A lekarze rozłożyli ręce. Powiedzieli, że nie mogą nic poradzić na moje migreny, bo po prostu jestem zdrowa. Cierpiałam na migreny długie lata. 

RB: Mówi pani, że przestępstwa ojca Warrena trwały wiele lat. A kiedy się skończyły?

BB: Hm, to się zakończyło, gdy pojechałam na odosobnienie, na taką wycieczkę samotną. Zrozumiałam wtedy, że jeśli kiedykolwiek chcę trafić do nieba, to co robię z księdzem Warrenem musi się skończyć. Że muszę się od niego trzymać z daleka. 

Podczas tej wycieczki wyspowiadałam się jeszcze kolejnemu księdzu. Powiedziałam mu, że uprawiam seks z księdzem, a spowiednik mi na to, że Jezus mnie kocha i może mi wybaczyć największe grzechy. Wydaje mi się jednak, że ten ksiądz powinien mi wtedy powiedzieć: Barbaro - nie masz się z czego spowiadać, to nie jest twój grzech. Powinien też powiedzieć: musimy zawiadomić twoich rodziców i policję. 

Ale nie to powiedział. Powiedział, że Jezus mnie kocha i mi wybaczy. I żebym więcej nie grzeszyła. 

To mi dało nagle taką jakość odwagę, że poszłam do księdza Warrena i powiedziałam mu, że nie mogę się z nim więcej widywać, gdyż nasze spotkania uniemożliwiają mi pójście do nieba. 

Ojciec Warren był wściekły. Ale ja już nie wróciłam na zakrystię, unikałam go. 

RB: Czy myśli pani, że przez te lata ojciec Warren wytworzył w sobie jakieś uczucia w stosunku do pani? Jakieś uczucia romantyczne?

BB: Nie wiem, ale wiem, że innym dziewczętom robił to samo w tym samym czasie. Wiem, że molestował w sumie 26 dziewcząt. A ja myślałam wtedy, że jestem jedyna. Okazało się jednak, że było wiele takich dziewcząt, młodszych i starszych ode mnie. 

RB: Jak się pani o tym dowiedziała?

BB: Dowiedziałam się, gdy wyszłam z tym publicznie. Nie wiem, czy pan słyszał o Oprah Winfrey? 

RB: No jasne!

BB: No właśnie, więc gdy dostałam zaproszenie do programu Oprah Winfrey, zadzwoniłam do mojej kurii biskupiej i powiedziałam im, że będę w programie Oprah Winfrey i że wszystko powiem. Wtedy, po programie, ksiądz Warren został usunięty. 

W moim mieście jest gazeta zatytułowana Toledo Blade i oni napisali o mnie artykuł. Ja wtedy założyłam taką grupę pod nazwą SNAP, czyli Soul Survivors Network of Those Obused By Priests, czyli Grupa Samotnych Ofiar Seksualnych Księży. Po artykule w Toledo Blade wiele dziewcząt postanowiło się ze mną skontaktować. Przychodzili do moich rodziców i mówili, że im zdarzyło się to samo. 

RB: Proszę nam podać chronologię tych wydarzeń: jak długo po zakończeniu kontaktów z księdzem Warrenem poszła pani do Oprah i ile trwało zanim te dziewczyny się ujawniły?

BB: Ksiądz przestał mnie prześladować w 1974 roku. Pierwszy raz poszłam na skargę do kurii biskupiej w 1985 roku - to wtedy mi nakłamali, że się sprawą zajmą. A w programie Oprah Winfrey byłam w 1992 roku. Wtedy też usunięto go z kościoła. Czyli ojciec Warren molestował dziewczynki jeszcze przez siedem lat po moim donosie. W 1992 roku dowiedziałam się, że inne osoby zgłaszały ojca Warrena od 1968 roku! Proceder tego księdza trwał przez lata 60, 70, 80 i 90te! 

Do dziś w mojej starej parafii jest mnóstwo ludzi, którzy uważają, że ksiądz Warren jest niewinny, a my dziewczynki jesteśmy zepsute i złe, że byłyśmy w nim zakochane i że oskarżamy go bezpodstawnie. Dla nich on jest męczennikiem.

RB: No tak, podobny schemat reakcji widoczny jest też w innych miejscach, gdzie takie sprawy wypływają. Po prostu ludzie nie są w stanie uwierzyć, że ktoś o takim statusie może posunąć się do czegoś tak okropnego. Że ma dwie tak odmienne twarze. 

BB: Dokładnie!

RB: Czy ksiądz Warren żyje?

BB: Tak! Jego zdjęcie można zobaczyć na stronie http://www.bishop-accountability.org/

RB: Dziękuję. Proszę powiedzieć, czy pani konfrontowała się z księdzem Warrenem po tym jak sprawa wyszła na jaw, po programie u Oprah, po tym jak ujawniły się ofiary? Czy stanęła pani przed nim i powiedziała mu: zrobiłeś mi straszną rzecz! 

BB: Tak, zrobiłam to w 1985 roku. Na spotkaniu byli także jego przełożeni kościelni z Toledo. Przyznał się do tego, co mi zrobił. To znaczy najpier zaprzeczał, kłócił się ze mną, mówił, że tego nie było, ale ja przypominałam mu, co mi robił, więc on na to, że wtedy już byłam  w liceum, a ja na to, że nie, że przecież byłam w podstawówce. No i w końcu przyznał się do wszystkiego. Następnie jednak, już później znowu wszystkiego się wyparł. A hierarchia kościelna, pomimo że słyszeli jego przyznanie się, także próbowała rozmiękczać sprawę, mówiąc: nie, Barbaro, po prostu źle interpretujesz jego uczucia. 

Na szczęście jednak teraz już nie pełni służby w kościele i został usunięty ze wspólnoty kościelnej. Jednak nigdy nie został wydalony z kościoła przez Watykan. 

RB: Kiedy wspomina pani całe to swoje doświadczenie, jak pani sądzi, kto był winny temu, co się pani stało. Czy wina leży w systemie, czy jest to wina tej szczególnej osoby, księdza Warrena? Czy ma pani pretensje do tego, jak została wychowana, do swojej rodziny, że nie została pani wcześniej uświadomona o takich zagrożeniach, że w wieku 13 lat była pani właściwie bezbronna?

BB: Myślę, że winę za tę sytuację ponoszą osoby sprawujące władzę w kościele. Mogę nawet jakoś pojąć, że ksiądz Warren jest osobą chorą i potrzebowałby pomocy psychiatrycznej, ale nie mogę pojąć, czemu i po co władze kościelne tak długo utrzymywały go na stanowisku i chroniły go przed odpowiedzialnością karną, i nigdy nie ostrzegli rodziców. Żadnego rodzica. 

To jest problem, który toczy kościół katolicki nadal. Papież Franciszek robi te różne efektowne gesty, jak na przykład powołał komisję do spraw zbadania nadużyć seksualnych przez księży. W mojej ocenie to są gesty bez znaczenia. Watykan nie potrzebuje komisji. Watykan potrzebuje wyrźnego przesłania od papieża, że każdy ksiądz, który dopuści się przestępstwa seksualnego wobec dzieci zostanie natychmiast wydalony. A następnie papież powinien powiedzieć, że każdy biskup, który zatrudnia takiego księdza w swojej jurysdykcji także zostanie wydalony. Powinien także wyrzucić z kościoła wszystkich biskupów, którzy przenoszą zbrodniarzy seksualnych z parafii do parafii i chronią ich przed policją. Myślę, że wtedy kościół byłby bezpieczniejszy. Myślę też, że Franciszek powinien otworzyć dokumenty watykańskie w tej sprawie i przekazać je policji. To nie przełożeni kościelni powinni prowadzić śledztwa w sprawie zbrodni. Duchowni powinni uczyć nas o etyce i moralności i powinni dawać nam sakramenty, a nie wyręczać policję. Żadna instytucja nie powinna prowadzić śledztw w swoich sprawach. 

Słyszę od ofiar tu w Polsce, że także i w Waszym kraju dzieje się to samo, że zgłaszane przełożonym kościelnym przestępstwa kończą się przeniesieniem księdza na inną parafię. 

RB: Czy widziała pani film Alexa Gibneya Mea Maxima Culpa? 

BB: Tak! Jeśli popatrzy pan uważnie, przez jakieś dwadzieścia sekund jestem nawet w tym filmie pokazana! 

RB: Ach tak? Popatrzę raz jeszcze...

BB: Nie, no żartuję, nie ma sensu dla mnie...

RB: No ale to świetny film. Straszny film. Przerażający, ale świetnie zrobiony. Pokazana jest w nim sprawa Laurence'a Murphiego z katolickiej szkoły dla dzieci niesłyszących, głuchoniemych, gdzie księża wykorzystywali seksualnie tak bezbronnych chłopców. 

Wie pani, my tu w Polsce jesteśmy w szczególnej sytuacji, gdyż kościół katolicki jest wilką siłą społeczną i polityczną, odgrywa bardzo ważną rolę. Jest to także wielka instytucja pod względem zasobów finansowych. Papież Jan Paweł II był i jest naszym narodowym bohaterem. A jadnak z upływem czasu, z takich filmów  jak Mea Maxima Culpa dowiadujemy się, że Jan Paweł II mógł wcale nie być taki święty i mógł być winny co najmniej zaniedbań w sprawie pedofilii w kościele. Czy czuje pani żal do papieża Jana Pawła II, który urzędował, gdy to wszystko działo się z panią? Czy uważa pani, że na niego spada wina?

BB: No nie, nie powiem przecież, że Jan Paweł II jest winny tego, co się stało w moim przypadku i z księdzem Warrenem, ale muszę też jasno stwierdzić, że ze strony Jana Pawła II nie było zadnej reakcji w sprawie pedofilii w kościele, gdy został o niej powiadomiony. jak w przypadku księdza Marcial Marcio Degollado z Meksyku... zna pan tę sprawę?

RB: Oczywiście. Ksiądz Marcial Marcio to jeden z najsłynniejszych i najwyżej usadowionych skandalistow seksualnych w historii Watykanu, może poza samym papieżem Aleksandrem VI czyli Rodrigo Borgia w XV wieku. 

BB: No właśnie. Ksiądz Marcial Marcio był bliskim przyjacielem Jana Pawła II i jego zaufanym współpracownikiem. Niestety pod przywództwem Jana Pawła II przestępcy seksualni w kościele mogli się czuć bezkarni, nie groziły im żadne konsekwencje. 

Mam szczerą nadzieję, że teraz to się jakoś zmieni. Już papież Benedykt XVI pokazał inne podejście. Spotykał się z ofiarami pedofilów kościelnych. Ale to zawsze jednak były pewne chwyty PRowe. Nawet to było groteskowe, gdyż Benedykt zaproponował ofiarom, że wysłucha ich spowiedzi. Myślę, że to skandaliczne, mówić ofiarmo, że mają się spowiadać. 

RB: Zgadzam się. Czy czuje się pani zawiedziona przez Jana Pawła II?

BB: No nie wiem... chociaż tak. Chyba tak. A także przez papieża Pawła VI który poprzedzał Jana Pawła. Bo moje prześladowanie skończyło się przed pontyfikatem Jana Pawła II w 1974 roku.

RB: No tak, ma pani rację, Jan Paweł II został wyświęcony na papieża w 1978 roku. 

BB: Ale niestety spisek i tajemnica trwały za czasów polskiego papieża. 

RB: Czy myśli pani, że powinniśmy coś zmienić w sposobie wychowania dzieci i mówienia im o kościele i księżach, by jakoś lepiej je przygotować do obrony przed takim prześladowaniem?

BB: Powinniśmy uczyć dzieci szacunku do autorytetów, ale musimy im także wpajać szacunek do samych siebie. Myślę, że nas, moje pokolenie, wychowano w poczuciu winy, bycia gorszym niż Jezus, Bóg i ksiądz. Księża byli jak Bogowie. Myślę, że dzieci potrzebują większego dystansu do księży, a rodzice muszą być świadomi, że wśród księży są przestępcy i że hierarchowie po prostu przenoszą ich z parafii do parafii. 

RB: Jakie są pani plany wobec SNAP - jak chce pani tę organizację rozwijać?

BB: Wie pan co, smutna prawda jest taka, że my, ofiary pedofilów nie możemy się już cofnąć i odtworzyć utraconego dzieciństwa. Nigdy już nie będę wiedziała, czym jest dojrzewanie bez gwałtu przez księdza. Ale mogę takie dzieciństwo uratować dla jakiegoś dziecka dzisiaj. Chcę walczyć o te dzieci, chcę by były bezpieczne chociażby ujawniając tożsamość przestępców seksualnych. Jeśli ktoś dopuścił się molestowania dziecka, jego wizerunek powinien być znany, żeby inni rodzice mogli trzymać dzieci z dala od niego. 

Nie wiem, czy tu w Polsce macie takie prawo, ale my w USA - choć to się może trochę różnić pomiędzy stanami, mamy prawo wedle którego osoby skazane za przestępstwa seksualne są publicznie ujawniane w rejestrze internetowym. Rodzice i pracodawcy znają historię takiej osoby. A robimy tak, gdyż najczęściej w przypadku takich osób nie mamy do czynienia z pojedynczymi wypadkami. To znaczy przeważnie jest tak, że osoby dokonujące czynów pedofilskich będą ich dokonywać regularnie pozostawiając wiele ofiar. Nie chodzi o to, że nie można wybaczyć księdzu, który dopuścił się molestowania dzieci, ale chodzi o to, by odseparować go od dzieci. Trzeba ich wydalać z kościoła i nie dopuszczać ich do piastowania stanowisk, które mogliby wykorzystać do swoich celów. 

RB: Ale w jaki sposób upewnia się pani, że osoba, która została oskarżona o pedofilię rzeczywiście jest winna. To są delikatne sprawy, a oskarżenie bardzo poważne, rujnujące często życie. Zanim kogoś państwo nazwą gwałcicielem i pedofilem, jak upewniacie się, że to prawda? Może w końcu przecież dochodzić do fałszywych oskarżeń. 

BB: To prawda, może dochodzić do fałszywych oskarżeń, ale rzeczywistość jest taka, że są to przypadki niezmiernie rzadkie. Takie oskarżenia najczęściej też dość szybko upadają. Rozmawiałam z prokuratorem kościelnym, który bada sprawy pedofilii i usłyszałam, że na 500 takich przypadków zaledwie garstka była fałszywych. 1 - 2%. Wie pan, wiele osób twierdziło, że moje oskarżenia też nie są prawdziwe i większość ofiar ma to doświadczenie. Bardzo trudno jest nam po prostu uwierzyć, że coś takiego mógł dokonać ktoś komu ufamy i wierzymy. 

Musimy więc dużo bardziej przejąć się ofiarami księży, czyli dziećmi. Nawet jeśli ceną miałyby być fałszywe oskarżenia. Dorosły człowiek ma bowiem sposoby na obronę przed oskarżeniami. Reputację można odbudowywać. Ale nie ma możliwości naprawy szkody, która została wyrządzona zgwałconemu dziecku. 

RB: To już będzie moje ostatnie pytanie: w jaki sposób doświadczenie pedofilskiego gwałtu wpłynęło na pani późniejsze życie? Jak sobie pani poukładała sprawy rodzinne, czy udało się pani znaleźć miłość?

BB: To było bardzo trudne. Zostałam bardzo skrzywdzona. Relacje z mężczyznami były dla mnie abstrakcją. Najpierw powiedziałam sobie, że nigdy przenigdy nie wyjdę za mąż. Odpychałam ludzi, którzy nieśli mi swoją miłość. Z drugiej strony pozwalałam się wykorzystywać. Stałam się ofiarą księdza i potem jakbym musiała już być ofiarą. Zgadzałam się na wiele rzeczy. Zawsze mówiłam tak, nie potrafiłam odmawiać. To kończyło się frustracją. Czułam, że ludzie mnie wykorzystują. 

Musiałam się nauczyć mówić "nie" i ustalać własne granice. W końcu, po ujawnieniu się, poszukałam pomocy specjalistycznej. Przeszłam osiem lat osobistej terapii. Uczestniczyłam w grupach wsparcia. Nauczyłam się szacunku do samej siebie. 

No i w końcu zakochałam się w mężczyźnie. Wyszłam za mąż. Ale wtedy byłam już kobietą 45-letnią więc nie miałam już szans na dzieci. To jest najbardziej bolesna cena tego gwałtu. 

RB: Bardzo mi przykro z powodu tego, co się pani stało. Jak każdy, kto słucha pani historii chciałbym, żeby coś takiego nigdy się pani nie przydarzyło. Ani pani, ani komukolwiek innemu. 

Proszę mi jeszcze powiedzieć, czy wzywa pani polskie ofiary księży pedofili do pomocy w zorganizowaniu SNAP w Polsce?

Barbara Blaine: Tak! A nawet nawiązaliśmy już kontakt z polską fundacją Nie Lękajcie Się! - nie mogę tego po polsku wymówić, nie ma szans, ale znaczenie jest mi znane. Jeśli więc jakieś polskie ofiary skontaktują się ze SNAP będziemy je kontaktować z fundacją Nie Lękajcie Się. I odwrotnie. 

Mamy członków w 67 krajach. Jest nas ponad 15 000. 

Rafał Betlejewski: Dziękuję pan za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego. 

---------

Z angielskiego tłumaczył Jason Polak