środa, 23 kwietnia 2014

Arnold Schwarzennegger - Ufajcie sobie i łamcie zasady

Przemówienie Terminatora do studentów/absolwentów uniwersytetu w Los Angeles wygłoszone w 2009 roku.


Arnold przedstawia w nim sześć zasad człowieka sukcesu. Mówi z dużym poczuciem humoru i dystansu do samego siebie, ale mówi też o rzeczach ważnych. Niezależnie od tego, kim chcemy być w życiu: pakerem, aktorem czy anarchistycznym działaczem, osiągnięcie sukcesu i wzniesienie się na szczyt wymaga spełnienia kilku wymogów. Posłuchajmy człowieka, który osiągnął szczyt we wszystkim, za co się wziął:


(moje tłumaczenie zaczyna się mniej więcej od czwartej minuty, gdy Conan przechodzi do rzeczy)

Wow! Arnold Schwarzenegger doktorem nauk humanistycznych! Co za numer!
Proszę zauważyć, że nie dostałem doktoratu z filmu! z kina, albo z aktorstwa!
Ciekawe czemu... No ale dobra, nie narzekam, biorę co dają...

Może teraz, skoro jestem doktorem, mogę wrócić do Sacramento i przepchnę w końcu rozwiązania prawne, na których mi zależy!

Stoję dziś przed wami, nie jako doktor Schwarzennegger albo gubernator Schwarzennegger ale także jako członek tej niezwykłej zbiorowości...

Może niektórzy z was wiedzą, że moja córka właśnie zaczyna naukę tutaj. Ona zaczyna, wy kończycie i pewnie niektórzy odczuwają pewien niepokój. Boicie się konfrontacji z dorosłym życiem. Niektórzy wokół was mówią, że trudno będzie opuścić przytulny uniwerek i wejść w bezlitosny świat dorosłych  - ale ja wam powiem, że to są bzdury! Bo przecież to jest Ameryka - najwspanialszy kraj na świecie, to jest kraj największych możliwości.

(No tak, Arnold jednak jest politykiem. Ciekawe, co sądzą o tych słowach jego kumple w Austrii...)

Czym innym byłoby się urodzić w Afganistanie lub w Pakistanie - wyjaśnia Arnold - gdzie alternatywą byłoby wstąpienie do Talibów lub śmierć - ale tu!? To będzie przyjemność! Żyjecie w Ameryce i macie w ręku wykształcenie z jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie! Zobaczycie, ta nowa faza w życiu to będzie zajebioza! Super przygoda!

Oczywiście nie obędzie się bez trudności i rozczarowań - takie po prostu jest życie. Ale jesteście przygotowani i macie zdolności. Nie byłoby was tu dziś, gdybyście nie byli zdolni.
Pomyślałem sobie więc, że najlepszym prezentem, jaki mogę Wam dziś zafundować, będzie przedsatwienie mojego sekretu na to, jak odnieść sukces w życiu! Rodzicow proszę o zatkanie uszu, bo niektóre rzeczy, które powiem, mogą się wam nie spodobać.

Opowiem wam, jak odniosłem sukces i stałem się kim jestem dzisiaj. To będzie 6 zasad sukcesu doktora Arnolda Schwarzenneggera.
Wiele osób mnie o to pyta i często daję skróconą wersję trzech zasad:
1. przyjedź do Ameryki
2. pracuj jak koń
3. hajtnij się z dziewczyną Kennedich...

Zanim zacznę, powiem tylko, że to są moje zasady i obowiązują każdego, ale też każdy może sam postanowić, czy je weźmie jako swoje.
Trzeba sobie tylko odpowiedzieć na pytanie, czego się chce.
Ja zawsze chciałem żyć intensywnie, zawsze chciałem być numerem jeden i wziąłem karierę na serio.
Tak było, gdy zacząłem pakować: nie zamierzałem po prostu zostać mistrzem kulturystyki - chciałem zostać najsłynniejszym kulturystą w historii.
Tak samo było z filmami. Nie chciałem po prostu grać w filmach. Chciałem być wielką gwiazdą, osiągać najwyższe honoraria i mieć plakaty wielkości wieżowców.

I to mi się opłaciło. Opłaciło mi się myśleć i marzyć w ten sposób. Przedstawię więc te sześć zasad


Pierwsza zasada to: zaufaj sobie.

Chodzi o to, że młodzi ludzie dostają tak wiele rad od rodziców i różnych mądrali, ale numer polega na tym, by rzeczywiście zrozumieć, czego się chce od siebie i życia.
Zajrzyj głęboko w siebie i zapytaj: Kim chcę być.

Nie czym, ale kim. I nie chodzi o to, czego wasi rodzice i nauczyciele chcą dla was, ale czego wy chcecie. Co daje wam szczęście? Jakkolwiek szaleńczo miałoby to brzmieć.

Ja miałem szczęście dorastać w czasach, gdy nie było telewizji i smartfonów komputerów. A świergotały to ptaki za oknem.  Nie miałem więc tych wszystkich odciągaczy uwagi, mogłem więc pomyśleć i się nad sobą zastanowić. I natychmiast pojąłem, że w moim sercu płonie wielka ochota, by porzucić tę austriacką wieś, w której się urodziłem, nie dlatego, że coś z Austrią jest nie tak, to piękny kraj, ale chciałem być częścią czegoś wielkiego. Chciałem spełnić marzenia w Ameryce!

I doszedlem do wniosku, że najlepszym sposbem na realizację tych marzeń będzie stać się mistrzem kulturystyki. Pakowanie miało być moim biletem. Chciałem być taki jak Redge Park - mój ówczesny idol. Grał w filmach o Herkulesie, był wielki i pewny siebie.

Poszedłem więc do domu i zakomunikowałem rodzicom: chcę być mistrzem kulturystą. Możecie sobie wyobrazić, jak to zostało odebrane u mnie w domu na wsi w Austrii. Rodzice byli osłupieni. Byliby szczęśliwi, gdybym po prostu został gliniarzem, jak mój tata. Albo hajtnął się z jakąś Haidi i miał z nią gromadkę dzieci. O, tego chciała dla mnie rodzina.

Ale coś zupełnie innego płonęło we mnie. Chciałem być niezwykły. Pragnąłem marzyć wielkie rzeczy i celować wysoko. Wszyscy myśleli, że zwariowałem. Kumple mówili mi - jeśli chcesz być mistrzem w sporcie, to czemu nie w kolarstwie, w piłce nożnej lub narciarstwie - to są sporty austriackie. Ale ja się uparłem: chciałem być kulturystą, żeby pojechać do Ameryki i grać w filmach i zarabiać miliony dolców!

Zacząłem czytać książki o kulturystach i kupować magazyny z kulturystami. Okleiłem okno i ściany w pokoju zdjęciami najlepszych kulturystów. Nad łóżkiem miałem zdjęcia wielkich facetow, siłaczy z mięśniami, zapaśników i bokserów. Moja matka, gdy to zobaczyła, była w szoku. Rozpłakała się. I zadzwoniła po lekarza. Kiedy przyszedł powiedziała mu: niech pan spojrzy - coś z Arnim jest nie tak, coś bardzo nie tak. Wszyscy koledzy Arnolda mają na ścianach zdjęcia dziewczyn... a on ma mężczyzn - i to nie tylko że mężczyzn, ale prawie gołych mężczyzn i nasmarowanych oliwką!

Lekarz ją uspokoił, że w tym wieku chłopcy mają swoich idoli i to jest całkiem normalne.

Ja byłem na swojej misji. Przypomnę zasadę pierwszą: zaufaj sobie na przekór wszystkiemu i wszystkim. Cokolwiek by myśleli.

Zasada druga: łam zasady.
Jest tak wiele różnych zasad, prawie na wszystko. Trzeba łamać zasady. Nie prawo, a zasady.

Moja żona ma koszulkę na której jest napis: niegrzeczne dziewczynki zmieniają świat. I to samo obowiązuje wszystkich. Nie można być objawieniem i prawdziwym oryginałem jeśli jesteś zbyt grzeczny i nie łamiesz zasad. Trzeba myśleć poza schematami - nigdzie nie dojdzies, jeśli będziesz taki jak wszyscy i będziesz unikał kłopotów. Jeśli kiedyś do czegoś doszedłem, to tylko łamiąc zasady.

Nigdy nie zapomnę, co mi mówiono, gdy skończyłem z pakowaniem i chciałem zabrać się za aktorstwo, zostać gwiazdą filmu. Wszyscy agenci mówili mi to samo: "to jest niewykonalne!
Tutaj obowiązują inne zasady. Spójrz na siebie. Masz jakieś monstrualne ciało. Nie nadajesz się do filmów. Teraz karierę robią mali faceci, jak Dustin Hofman, Woody Allen, Jack Nicolson - no, zanim przytył był mały. Tacy faceci się liczą. Poza tym posłuchaj swojego akcentu! Nikt w historii kina nie zrobił kariery z takim akcentem! A już na pewno nie z niemieckim! Wyobraź sobie swoje nazwisko na plakacie: Arnold Schwarzensznicel czy coś tam... no chłopie!"

Ale ja nie słuchałem tych zasad.

Nawet próbowali być dla mnie mili. Mówiono mi: "może znajdziemy ci jakąś rólkę zapaśnika albo bramkarza, albo z twoim akcentem jakiegoś nazisty w obozie koncentracyjnym."

A ja nie słuchałem. To były ich zasady, nie moje. Wierzyłem, że dam radę. że jeśli będę cisnąl jak w kulturystyce, to dam radę. Poszedłem na lekcje aktorstwa, lekcje angielskiego, lekcje emisji głosu, a nawet poszedłem na zajęcia usuwające akcent niemiecki. Pamiętam, że musiałem wymawiać: a fine wine rose in a vine. Bo Niemcy nie słyszą różnic pomiędzy f v i w. Wiem, że jak to mówię, to wielu z was ma nadzieję, że odzyskam pieniądze za te lekcje, bo nic nie dały.

Ale ja cisnąłem. I dostałem role w Herkulesie w Nowym Yorku, w Przestępcy, w Historii Jayne Mansfield a w końcu w Konanie Barbarzyńcy. Po tym filmie reżyser powiedział - gdyby nie było Schwarzenneggera musielibyśmy zbudować takiego. Pomyślcie o tym.

A potem po Terminatorze słynnym cytatem stało się: I'll be back.
To jeden z najsłynniejszych cytatów w historii kina - a czemu? No po części dlatego, że mówię to z takim durnym akcentem!

Pomyślcie: wszystko to, co mówili mi agenci było o kant... sofy rozbić.
To, co miało mi uniemożliwić karierę stało się moją siłą.

Nie słuchajcie więc takich rad, że czegoś nie możecie.

To samo było, gdy chciałem zostać gubernatorem Kalifornii. Mówiono mi, że to jest niemożliwe, że muszę powoli budować karierę polityczną. Zostać burmistrzem gdzieś, potem zostać radnym itd.  Tak to działa tutaj, mówili. A ja im na to, że mnie nie interesuje kariera polityczna. Ja chcę być działaczem politycznym dla ludzi.

Nie słuchałem zasad, kandydowałem, a reszta to historia.

No i zasada trzecia: nie bójcie się porażki.

W moim życiu, zawsze byłem gotowy przegrać. Ogląda się na przykład scenariusze, wszystko wygląda świetnie, a potem film ląduje w kiblu. Można sobie przypomnieć takie moje filmy jak Red Sonja czy Herkules w Nowym Yorku, Last Action Heroes - wszystkie te filmy poszły do sedesu.
Ale to jest OK< bo zrobiłem też Terminatora, Prawdziwe kłamstwa, Konana, Predatora, Bliźniaków i te wszystkie filmy były zaje - wiadomo!

Nie zawsze więc się wygrywa, ale to nie może paraliżować naszych decyzji. Nie bój się przegranej, bo nigdy nie zrobisz następnego kroku.

Zasada numer cztery: nie słuchajce negatywnych ludzi, którzy mówią: tego nie można, tamtego nie można, to jeszcze nigdy się nie udało.
Wyobraźcie sobie, gdyby Bill Gates tego posłuchał. Ja to słyszałem ciągle. Muszę powiedzieć, że nawet lubię, jak mi ludzie mówią: tego nie można, bo to się jeszcze nikomu nie udało. To oznacza, że ja będę pierwszy!

Pamiętam moją teściową Eunice Kennedy Shriver, która wymyśliła olimpiady specjalne w 1968 roku. Wszyscy jej mówili, że to się nie uda. Eksperci, lekarze, psychiatrzy, specjaliści od niepełnosprawności. Mówiono: nie można wyciągnąć ludzi ze szpitali i wrzucić ich do basenu, żeby się ścigali! Potopią się! Nie może pani kazać inwalidom biegać i skakać! Poturbują się i zrobią sobie krzywdę.

No i proszę: czterdzieści lat później Olimpiada Specjalna to jedno z najwspanialszych wydarzeń i organizacja działająca w 165 krajach świata! Ona po prostu nie słuchała negatywnych ludzi.

To samo z Barackiem Obamą. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby słuchał negatywnych ludzi. Gdyby uwierzył, że czarny nie może być prezydentem, że nigdy nie pokona Hillary Clinton.
Ale Barack poszedł za głosem serca i zmienił historię w Stanach.

Gdybym ja słuchał negatywnych ludzi, siedziałbym teraz w Austrii i jodłował na jakiejś górskiej hali. Nigdy nie przyjechałbym do Ameryki, nie poznałbym mojej cudownej żony Marii, nie maiłbym czterech dzieciaków i nigdy nie zostałbym gubernatorem najwspanialszego stanu w najwspanialszym kraju świata.

Nigdy nie słuchałem tych negatywnych ludzi.

I to doprowadza mnie do zasady numer pięć: tyraj jak koń.
To jest być może najważniejsza zasada. Pracuj jak wściekły. Nie chcesz przegrać tylko dlatego, że nie pracowałeś wystarczająco ciężko. Ja nigdy nie chciałem przegrać zawodów albo wyborów tylko dlatego, że odpuściłem. Moją zasadą jest: nie zostawić ani kawałka ziemi niezaoranej.

Moim idolem był Muhammad Ali - wielki mistrz. Pytano go: ile przysiadów pan robi. A on na to, że nie wie, bo zaczyna liczyć dopiero wtedy, gdy wszytko go boli. Dopiero te przysiady, które bolą są warte liczenia. Tak się zostaje mistrzem. I ta zasada towarzyszy wszystkiemu. Wszystkie te zasady, które opowiadam poznałem w sporcie, a tę zasadę przede wszystkim.

Jasne, ważne, żeby w życiu mieć rozrywki. Ale pamiętajcie, kiedy wy imprezujecie, ktoś tam w tym samym czasie ciężko pracuje. Ktoś się uczy i staje się silniejszy. Pamiętajcie o tym.

Jeśli chcecie się po prostu prześlizgnąć przez życie, nie zwracajcie uwagi na te zasady. Ale jeśli chcecie do czegoś dojść, nie ma siły. Trzeba zacisnąć zęby i tyrać. Żadna z moich zasad nie będzie działać, jeśli wy nie będziecie działać.

Doba ma 24 godziny. Śpicie 6 godzin. To pozostawia 18 godzin. Co z nimi zrobić? Wiem, że zaraz ktoś powie: chwileczkę! Ja śpię 8 albo 10 godzin. Na co ja mówię: zacznij spać szybciej!

18 godzin daje dużo czasu na działanie, którego szkoda na spanie. Nie da się wspiąć na drabinę sukcesu z rękoma w kieszeni.

No i dochodzimy do zasady ostatniej: Dawaj światu coś
od siebie. 

  
Jakąkolwiek drogą pójdziecie przez życie, musicie zawsze znaleźć czas, by dać coś światu.
Trzeba oddać coś otoczeniu, miastu, krajowi.

Mój teść, sierżant Shreiver - wielki Amerykanin, który stworzył Peace Corps powiedział kiedyś do swoich studentów: rozbijcie to lustro! Rozbijcie to lustro, w którym ciągle widzicie siebie. Wtedy będziecie mogli spojrzeć dalej i zobaczyć świat oraz miliony ludzi, którzy czekają na waszą pomoc.
Zapewniam was: pomaganie innym przyniesie wam więcej satysfakcji niż cokolwiek innego.
Po wszystkim, co w życiu zrobiłem i osiągnąłem, partia szachów z chłopakiem z podstawówki publicznej jest dużo bardziej ekscytujące niż przejście kolejnym czerwonym dywanem na premierze filmu.

No i tak...

Pamiętajcie o tych sześciu zasadach, gdy ruszacie w świat i zaczynacie karierę.
Ufajcie sobie
Łamcie zasady
Nie bójcie się porażki
Ignorujcie negatywnych doradców
Pracujcie jak konie
i dawajcie coś z siebie.

I nigdy przenigdy nie traćcie optymizmu...


-----------
Z angielskiego tłumaczył Jason Polak. 

2 komentarze:

  1. Dzięki za transkrypcję. Czytanie zajęło mi 10 minut, film trwa 26 minut. A więc dzięki Tobie zaoszczędziłem 16 minut na oglądaniu. Wypowiedź Arniego ciekawa i inspirująca. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A, no to było warto tłumaczyć! :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń