wtorek, 7 stycznia 2014

Noe nie chciał zapory na rio Blanco...


Noe Vazquez Ortiz podczas ceremonii.

2 sierpnia 2013 roku, młody artysta i aktywista Noe Salomon Vazquez Ortiz zbierał kwiaty na zboczu góry Cerro de la Cruz. Towarzyszył mu chłopiec, syn znajomych. Dzień był piękny i jasny. Widok rozpościerał się na cały okręg Veracruz. Kwiaty i ziarna roślin miały się przydać następnego dnia podczas ceremonii otwarcia spotkania aktywistów z Meksykańskiego Narodowego Ruchu przeciwko Zaporom Rzecznym i w Obronie Rzek (MAPDER).

Jako artysta Noe planował ceremonię magiczną, poświęconą ziemi i wodzie, dwóm elementom najważniejszym dla życia jego społeczności. Noe miał wystąpić w przebraniu odgrywając postać boga Tlaloca ducha wody rzeki Blanco. Tańcem, śpiewem i strojem chciał pokazać gościom kongresu, że w Amatlan de los Reyes, rodzinnej miejscowości Noe, mieszkają ludzie kochający naturę.

Młodzi aktywiści zbierali się między innymi po to, by zaprotestować przeciwko budowie gigantycznej zapory El Naranjal na rzece Blanco, którą rozpoczynała właśnie prywatna firma. Tama miała spowodować wezbranie wody i zalanie terenów, na których żyje ponad 30 tysięcy ludzi oraz nieodwracalne zmiany w środowisku. W całym Meksyku realizuje się 112 takich projektów. Na taki potop ani Noe, ani jego koledzy nie chcieli się zgodzić.

Ale Noe nie dotarł na otwarcie kongresu. Podczas drogi powrotnej na zboczu wzgórza natknął się na czterech mężczyzn, którzy w krótkich słowach kazali zmykać dziecku towarzyszącemu Noe, natomiast jego pochwycili i związali powrozem, zakladając mu ten sam węzeł krępujący szyję, ręce i kostki nóg, jaki użyto na księdzu Popiełuszce. Następnie chłopaka duszono, bito kamieniami, a w końcu bez litośnie poderżnięto mu gardło. Krew młodego aktywisty, Noe Vazquez Ortiz, spłynęła na kwiaty, które zbierał...

Niech rozpaczliwy krzyk jego matki, Adeli Ortiz, który ciągle odbija się echem o wzgórza gór Veracruz będzie przypomnieniem, że walka o planetę, na której mieszkamy może być krwawa i wymaga odwagi. "Żądam sprawiedliwości dla mojego syna!" krzyczała Adela.



Uważa się, że zabójstwo wykonano na zlecenie promotorów budowy zapory, którzy uznali, że zamordowanie młodego aktywisty odstraszy jego kolegów od aktywnego sprzeciwu i powstrzyma przeprowadzenie spotkania. Zabójstwo odniosło jednak skutek odwrotny. Na pogrzebie pojawiło się wielu niezapowiedzianych działaczy i obrońców praw człowieka w Meksyku. Pomimo trudnej sytuacji i dużego napięcia społecznego po morderstwie zarząd MAPEDER postanowił przeprowadzić obrady i zadedykować je swojemu zmarłemu koledze.

Kilka dni później zatrzymano czterech podejrzanych których zidentyfikowano jako: Luis Enrique de la Cruz Martinez, Jonathan Contreras Jimenez, Armando Tlaxcala Hernandez oraz Manuel Ramirez Reyes. Znaleziono także nóż, którym dokonano zbrodni. Jako motyw zabójstwa zatrzymani podali osobiste porachunki i niesnaski, które "narastały już od pewnego czasu". Przyjaciele Noego i działacze praw człowieka nie mają jednak wątpliwości, że był to zamach wymierzony w tych wszystkich, którzy myślą o aktywnej obronie planety i jej natury przeciwko chciwości i wyzyskowi. Mordując takich ludzi jak Neo, chcą nas zastraszyć. I kiedy mówię nas, mam na myśli NAS. Nie tylko w Meksyku, ale także tu w Polsce.

Jason Polak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz