czwartek, 14 listopada 2013

Mainstream pęka. Święto Niepodległości - Świętem Niezależności

Po raz kolejny okazało się, że nie da się zadekretować porządku i posłuszeństwa na wszystkich polach - a już szczególnie nie da się tego zrobić na poziomie symbolicznym. Znowu niesforny tłum wymknął się z oficjalnej wizji. 


W oficjalnej projekcji dzień 11 listopada ma być świętem Niepodległości. Tego dnia mamy manifestować radość z Wolnej Polski i naszych osiągnięć. Po raz pierwszy mamy nadwyżkę eksportu z Niemcami! Postawiliśmy Stadion Narodowy i zbudowaliśmy autostradę. Mamy demokratyczny sejm! Powinniśmy więc pójść pomachać chorągiewkami, pośpiewać wesoło z prezydentem i poczuć dumę tam, gdzie to dla nas przewidziano, czyli w obrębie placu otoczonego barierkami dla publiczności. O proszę, miły prezydent idzie środkiem, przed nim na konikach ułani, za nim czołg z 30 roku. Salwa honorowa jest? Jest! Nawet pogoda dopisała. My wszyscy pokrzepieni i zadowoleni, uśmiechnięci i szczęśliwi pod biało czerwoną flagą, która dla wszystkich oznacza to samo. 


Tymczasem ku naszemu zdziwieniu rzeczywistość znowu okazuje się inna. Ktoś nam to wszystko psuje. Idzie hołota i wrzeszczy. Swołocz pali Tęczę. Atakują skłot. Zamiast radości mamy zamieszki, zamiast dumy mamy wstyd, zamiast wspólnoty mamy konflikt. Złość nas ogarnia i pytamy dlaczego? Czy nie moglibyśmy się wreszcie, kurwa mać, pocieszyć trochę razem!

To pytanie wydaje się ważne: kto i dlaczego to robi? Kim są ci ludzie i czego chcą?


Ale zamiast odpowiedzi na te pytania mamy festiwal świętego oburzenia. Zamiast refleksji mamy naganę. Zamiast rozmowy mamy wrzaski o delegalizacji. O zamykaniu do więzień. Gdzie jest policja pytamy, wyrażając żal, że w naszym imieniu nie spałowała tych wszystkich bandytów, nie zepchnęła bydła do Wisły i nie pozamiatała miasta, żeby był porządek.

A ja pytam, czy oficjalna wizja porządku nie jest formą przemocy instytucjonalnej?


Wydaje mi się, że przebieg wydarzeń 11 listopada 2013 pokazuje ponownie, że święto Niepodległości zmienia się w święto Niezależności. Duża grupa ludzi podejmuje próbę wyrwania się z oficjalnej projekcji tego dnia, albo jeszcze mocniej mówiąc, uzależnienia się od symbolicznej przemocy, jaką mainstream próbuje wywrzeć na nas wszystkich. Polska oraz jej wyrazy symboliczne są dopiero w procesie stawania się.

Trudno nawet powiedzieć, że owa przemoc symboliczna pochodzi z zewnątrz, od jakiejś "grupy trzymającej symboliczną władzę" zasadniczo wyróżnionej od całej masy społeczeństwa. Nie. To my sami, własnymi rękami, próbujemy się zmusić do przyjęcia optymistycznej wizji obchodów Dnia Niepodległości. Strasznie byśmy chcieli, tyle tylko, że nam nie wychodzi. Mdli nas...

W tym ganianiu się z racami jest coś niezwykle polskiego...

Odmalujmy Polskę, której niepodległość mielibyśmy świętować radośnie z proporczykami w rękach, z perspektywy chłopaka z Grochowa:

- Stary nawalony, matka siedzi w urzędzie do szesnastej, a potem idzie jaszecze komuś gary zmywać.
- Do roboty za tysięc dwieście to chyba jakiś frajer by poszedł.
- Legia przegrała z Zawiszą. Bufetowa ITIowi stadion zbudowała.
- Bezrobocie i brak perspektyw, kumple mówią, że jadą do Anglii.
- Wszystko drogie, jak skórwysyn. Żeby z dziewczyną pójść do kina w galerii handlowej, to trzeba sześć dych wydać. Jeszcze kola i popkorn.
- Psy cały czas węszą i się dowalają. Jak nie psy to straż miejska. Niczego nie wolno. Śmiać się nie wolno. Chodzić nie wolno. Teraz jeszcze jarać nie wolno nigdzie.
- Paczka fajek już dwanaście zeta kosztuje. Stara nigdy kasy nie ma. Z przemytu się kupuje.
- Nuda. Nic się nie dzieje. Jak cię z piwem złapią to mandat.
- Niczego nie wolno. Ciągle ktoś jakieś wąty ma. Ciągle się czepiają. Wszystko nie tak.
- Do centrum się nie pojedzie, bo bratu akumulator siadł, a autobusem to dycha na bilety.
- Na ławce siedzieć to już zimno.
- Siłkę chcieliśmy z kumplem otworzyć w piwnicy to się nam nie zgodzili.
- Szkoła - zlituj się. Zrobiłem technikum elektryczne i co? I chuj.
- Do biura pójść i siedzieć dwanaście godzin w akwarium za szybą? Niemiec ci mówi, co masz robić.
- Wszyscy kradną, wiadomo, chodzi o to, żeby do koryta się dorwać. Zresztą już wszystko rozkradli już. Kto się załapał to ma.
- Jak się pójdzie zadymić, to przynajmniej coś się dzieje. Jest rozrywka. Na Legię się pojedzie. Przynajmniej człowiek czuje, że żyje.
- Ruski by nas chciały znowu pod but wziąść. Wiadomo. To są cudaki dopiero.
- Pedały się teraz panoszą. Ja tam do nich nic nie mam, ale niech się tak nie afiszują.
- W telewizji już same głupoty pokazują. Z czym do ludzi w ogóle?


Szary smętny pejzaż. Na szczęście jest 11 listopada.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz