środa, 27 listopada 2013

Webster Tarpley: Snowden może być podrzucony przez CIA

O wolnej prasie, Chomskim, wpływach CIA, Baracku Obamie, Syrii i Amy Goodman. 


Rafał Betlejewski: Za pomocą łącza internetowego udaje mi się nawiązać kontakt z panem Websterem Tarpley, amerykańskim historykiem i politykiem, który znajduje się w Waszyngtonie. Webster Tarpley jest autorem licznych książek i publikacji, oraz wywiadów, z których wiele można zobaczyć w internecie, a które sprawiają, że człowiek czuje się oszołomiony zarówno rozległością wiedzy pana Tarpleya, jego niezwykłą elokwencją, ale także oryginalnością opinii, zupełnie nieprezentowanych przez tak zwane czołowe media. Wśród jego książek są pozycje dotyczące Aldo Moro, biografie Georga Busha seniora, Baracka Obamy, krytyczne spojrzenie na zamachy z 11 września 2001 i inne. Poczułem się tak zaintrygowany, że postanowiłem sam skonfrontować się z panem Tarpleyem i popytać go o rożne rzeczy. Niewiele udało mi się jednak zadać pytań, gdyż pan Tarpley nie do końca ich potrzebuje, a wbić się w jego wypowiedzi także nie jest łatwo. Trudność poawiła się już przy pierwszym pytaniu, którego nie zdołałem zadać. 


Webster Tarpley 

Rafał Betlejewski: Szanowny panie Tarpley, Noam Chomsky ukuł kiedyś takie.... 

Webster Tarpley: Ho! Muszę zauważyć jedną rzecz: czytanie Chomskiego i tego typu publicystów jest zdradliwe. Można bowiem ulec wrażeniu, że rozważanie i komentowanie to wszystko, co się liczy. A to oczywiście jest pułapka. Nie wystarczy gadać, trzeba mieć jeszcze program, strategię, jakąś organizację i trzeba umieć zapewnić przywództwo. To jest sposób w jaki ja do tego podchodzę. Nie chodzi tylko o abstrakcyjne, quasi intelektualne rozważania - w tym specjalistą jest Chomsky. Ja zapytuję, jaki z tego pożytek, jakie z tego wynika działanie. Chyba, że chodzi o to, żeby kupić więcej książek Chomskiego. Innych pożytków nie widzę. 

Ostatnio na przykład Chomsky głosi, że nadzieja dla świata jest w pierwotnych ludach. Indianie Yami Mami są dla niego rozwiązaniem. O! Marksiści stawiali na klasę robotniczą jako na swoją awangardę, a Chomsky stawia na indian Yami Mami. To jest chyba wystarczająco absurdalne. 

Rafał Betlejewski: Muszę powiedzieć, że mnie pan zaskoczył, bo w Europie uważamy Chomskiego za autorytet...

Webster Tarpley

Webster Tarpley: No bo amerykańska propaganda próbuje go przedstawić jako amerykańską opozycję wobec rządu. A Chomski nie jest żadną opozycją. W Stanach uważa się go za coraz bardziej zdeskrydetowanego strażnika rządu od lewej strony. Podam przykład. Ostatnio mieliśmy 50 rocznicę zamordowania prezydenta Kennediego, co wielu z nas przeżyło bardzo głęboko. Niestety przy okazji pojawił się niesmak związany z Chomskim, który opowiada, że to zabójstwo nie mało znaczenia, nieważne, kto tego dokonał i inne banialuki. A przecież większość ludzi wie, że to był moment zwrotny w ich życiu, kiedy Stany z optymizmu i wzrostu zmieniły się w kraj pesymizmu i kryzysu. A Chomsky - ten wielki teoretyk - powiada, że to nie miało znaczenia! Że Kennedy był taką samą świnią jak cała reszta. Że nie miał swojego zdania w sprawie Wietnamu. To jest zwyczajne kłamstwo! Facet jest przeklętym kłamcą! Kłamcą, który wie, co robi. Jest świadomym kłamcą. 

RB: Dlaczego Chmosky miałby kłamać w tych sprawach?

Webster Tarpley: Bo na tym opiera się jego kariera! Zastanówmy się, dlaczego Chomsky jest w ogóle ważny? Czemu w ogóle się nim przejmujemy? Co jest takiego w Chomskim, skoro tuzin takich jak jego analiz można by kupić za dziesięć centów? Otóż, Chomsky daje ludziom pewne wrażenie szacowności, być może, podaje swoje myśli w akademickim sznycie, nie ma w tym emfazy, nie ma demagogii, to jest po prostu płaskie. A tego się właśnie od niego oczekuje. To jest taki niszowy produkt. 


Gdybym był członkiem petit-bourgeois - drobnomieszczaństwa w Polsce, albo gdziekolwiek indziej - a widziałem takich ludzi wszędzie - szczególnie w Europie - no więc jeśli jesteś takim drobnym burżujkiem i chcesz się mienić opozycją, ale jednocześnie nie stać cię na jakikolwiek sprzeciw, bo się boisz o posadkę w koropo, Chomsky jest dla ciebie idealny. Nie zmusza cię do niczego oprócz zakupienia kolejnej książki Chomskiego. Możesz jeszcze sobie pogadać przy winie i wychwalać Chomskiego. To jest bardzo wygodna nisza, w którą on cię wciąga. 

RB: Jeśli byłby pan mną, i wiedział pan, że ma pan zapowiedzianą rozmowę z panem Chomskim, o co by pan go zapytał?

Webster Tarpley: Zadałbym mu trzy pytania. Po pierwsze, teraz mamy 50 rocznicę zabójstwa Johna Kennediego i pewne sprawy są jasne. Wiadomo, że komisja Warrena to po prostu stek kłamstw. A pomysł, że Lee Oswald był czubkiem działającym w pojedynkę jest absurdalny. Żaden inteligentny człowiek już w to nie wierzy. Samemu trzeba być czubkiem, żeby w to wierzyć. Wiadomo tez, że zabicie Kennediego było punktem zwrotnym szczególnie w sprawie Wietnamu, Sowietów i Kuby oraz w sprawie pytania o wojnę i pokój. Zabójstwo Kennediego otworzyło drogę do wojny w Wietnamie, kryzysu w zatoce Tomkin, ale przede wszystki Wietnamu. Jak na boga Chomsky może z kamienną twarzą twierdzić, że zabójstwo Kennediego nie miało wpływu na sprawy wojny i pokoju!? Kiedy wiadomo, że Kennedy próbował dogadać się z Chruszczowem, z Kastro i uniknąć wojny w Wietnamie. Jak na boga można coś takiego wygadywać? No więc to by była pierwsza rzecz. 

JFK

Druga rzecz jest podobna. Chodzi o komisję Kean-Hamilton w sprawie zamachów z 11 września. Jak można twierdzić, że te zamachy oraz to jak do nich doszło, nie ma znaczenia!? Sytuacja jest podobna. Oficjalny raport to jest po prostu zmyła i to w dodatku zmyła amatorska, grubymi nićmi szyta. A Chomsky w oficjalnych wypowiedziach stwierdza, że go to nie interesuje, ani kto to zrobił, ani po co, a nawet odbija do mnie piłeczkę, twierdząc, że każdy kto się tym interesuje jest zapewne tajnym agentem rządu. Proszę to przeczytać w jego materiałach. On mówi wprost: jeśli zajmujesz się tą sprawą możesz być tajnym agentem! - bo to niby odciąga cię od spraw naprawdę ważnych... No i to jest drugie pytanie. 

No i po trzecie zapytałbym, co właściwie proponujesz, panie Chomsky? Proszę mi nie mówić o indianach w Gwatemali w latach 50tych, tylko co powinno zostać zrobione tu i teraz? Dla kontrastu: Tea Party czyli grupa faszystów, sponsorowana przez faszystowski biznes, zdobyła 60 czy 70 głosów w Izbie Reprezentantów, mają 7 senatorów, i tyluż gubernatorów. OK? No i mają pieniądze. Natomiast ruch Okupuj Wall Street, czyli masy ludzi, które poszły na te manifestacje ze słusznych pobudek, uzyskali NIC, ZERO, NADA! Rozumie pan? Co pan zrobił panie Chomsky w tej sprawie? A mógł pan zrobić coś! Mógł pan na przykład powiedzieć: spójrzcie na potrzeby klasy pracującej, domagajcie się bezpłatnej edukacji na uniwersytetach, domagajcie się ochrony medycznej dla wszystkich, domagajcie się zaprzestania eksmisji bankowych, domagajcie się zawieszenia albo nawet umorzenia kredytów studenckich. Mógłby też zażądać opodatkowania Wall Street. I to jest pewnie zasadnicza rzecz. Żeby zapłacić za wszystkie te rzeczy, które wspomniałem, trzeba opodatkować Wall Street, bo Wall Street nie płaci podatków. Nie płacą podatków od sprzedaży i nie płacą podatków od obrotów. Kupują i sprzedają, ale bez podatku od sprzedaży. Jednoprocentowy podatek od Wall Street przyniósłby setki miliardów dolarów. 

Chomsky! Dlaczego nic pan nie zrobił w tych sprawach? Czy nie czuje się pan odpowiedzialny za porażkę ruchu Okupuj? 

Ci ludzie z manifestacji patrzą na niego. Są naiwni w tym względzie. Od niego pomocy nie dostaną. Chomsky sam siebie nazywa anarchistą. A bycie anarchistą jest bezużyteczne. Wystarczy spojrzeć na owoce. 

RB: Owoce?

Webster Tarpley: No właśnie, nie ma owoców! 

Powtarzam, Tea Party ma i pieniądze i posłów w izbie, a cały ruch Okupuj nie zdobył a b s o l u t n i e niczego! Czy potrafi pan to pojąć? Nic! Zero!

RB: Może dlatego, że anarchizm jest pozasystemowy?

Webster Tarpley: Chomsky zaproponował zmianę tematu społecznej debaty. Nawet nie wiem, jak na to zareagować. Temat społecznej debaty ciągle się zmienia: Od Lady Gagi do Lady Boo Boo, do Miley Cirus, po Britney Spears i Madonnę. A potem od nowa. Na chwilę tematem był ruch Okupuj, ale tylko na kilka tygodni. Potem znowu mieliśmy Lady Madonnę, czy kogoś tam. Temat rozmowy można zmienić na tydzień, ale nie więcej. 

RB: Chciałbym pana zapytać o media i sposób w jaki media produkują informacje, w jaki sposób namawiają nas i sterują naszymi politycznymi wyborami. Ale żeby nie utknąć w polskim piekle, jako punktu wyjścia używam wojny w Iraku. Rozmawiałem o tym z Amy Goodman. W 2003 roku w Polsce mieliśmy zalew informacji na temat tego, jaki zły jest Saddam Husain, jaki niebezpieczny, że ma broń masowego rażenia i że trzeba go zabić. To samo zdarzyło się ostatnio w sprawie wojny w Syrii. Media namawiały nas do tego opowiadając o uchodźcach i o tym, jaki zły jest Asad. Rozmawiałem z siostrą Agnes Miriam i Mairead Maguire na ten temat, które potwierdziły wiele moich przypuszczeń rodzących się na podstawie wcześniejszego doświadczenia i zdrowego rozsądku, że rebelia w Syrii jest prowokacją sterowaną z zewnątrz. Jednak w Polskich mediach nikt nie poddawał w wątpliwość słuszności amerykańskiej polityki. Wydaje mi się w tym sensie, że Noam Chomsky ma rację mówiąc o "fabrykowaniu zgody"... 

Webster Tarpley: Przepraszam, że przerwę, ale 

Chomsky to właśnie robi: pomaga fabrykować zgodę wtedy, gdy mówi o Kennedim, wtedy gdy mówi o 11 września. 

Problem z 11 września jest taki, że to właśnie to wydarzenie stało się podstawą wojny w Iraku. Jeśli więc ktoś chciał zapobiegać wojnie w Iraku, należalo podważyć fundament, na którym pomysł tej wojny się oparł. Podważyć to rozumowanie. Chomsky mógł wyjść i powiedzieć: nie akceptuję oficjalnej historii o 11 września. To jest rasistowski mit, mit faszystowski i militarystyczny, nie chcę mieć nic wspólnego z demonizowaniem Arabów i Muzułmanów, nie chcę mieć z tym nic wspólnego... 

RB: Ale czy Noam Chomsky mógł wiedzieć, jaka była prawda? Ja nie wiedziałem.

Webster Tarpley: Ja wiedziałem, dlaczego on nie miał wiedzieć?

RB: Skąd pan wiedział?

Webster Tarpley: Ja wiedziałem, bo chciałem wiedzieć. 10 sekund zajęło mi zorientowanie się, że coś o takim zasięgu i rozmachu mogło być przeprowadzone tylko przy pomocy struktur wojskowych USA. 

RB: Może dla pana było to jasne, gdyż pan zajmował się terroryzmem, napisał książkę o zabójstwie Aldo Moro i miał pan na ten temat pojęcie. 

Webster Tarpley: No, ale Chomsky zajmował się Kennedim i jakoś niczego sobie nie uświadomił. 

Ale wracając do wojny w Iraku - jeśli ktoś chciał być szanowanym profesorem, nie miał szans powstrzymania wojny w Iraku, gdyż jedynym sposobem, by tego dokonać, było sprzeciwić się oficjalnej historii zamachów z 11 września. Jeśli pan przejrzy moją ksążkę na ten temat, znajdzie pan tam artykuł z gazety Atlantic publikowanej w Bostonie, w którym pokazana jest argumentacja, jaką można było zastosować, by rozbić oficjalną historię bez odwoływania się do spisku, koncentrując się tylko na niekompetencji Busha i Cheney. W tym jest ziarno prawdy. Nie widzę tych wydarzeń, jako sterowanych przez Busha i Cheney - to jest absurdalne. To były zamachy przeprowadzone przez ukrytą siatkę wywiadu lojalną wobec Wall Street. Pomysł, że to Bush zarządził zamach na WTC jest absurdalny i dziecinny. Bush jest kretynem. Cheney natomiast to starzejący się faszysta z rozrusznikiem serca... Przepraszam, jeśli mówię za mocno, ale mamy w Ameryce wolność wypowiedzi... 

RB: My w Polsce też, może nawet bardziej niż wy w Ameryce... 

Webster Tarpley: OK, nie chcę nikogo obrazić. Spójrzmy jednak na sprawę Syrii. Ma pan rację, że przedstawia pan siostrę Agnes, zgadzam się z tym w pełni i to jest jakiś początek do odzyskania zdrowia psychicznego. Jeśli mamy mieć wzroct gospodarczy, nie możemy sobie pozwolić na te imperialne wojny. I na tym przykładzie spójrzmy na zachowanie takich lewicowych mediowców jak Chomsky, Assange, Amy Goodman, Naomi Klein i Michael Moor. Jaka jest ich wersja? O dziwo oni powtarzają za Departamentem Stanu - Assad jest dyktatorem, Assad jest złem, Assad musi odejść. To robi z nich lewą flankę rządu USA i NATO i brytyjskiego MSZtu. A siostra Agnes Miriam nam mówi: wybór leży pomiędzy Assadem a terrorystycznym chaosem. Niestety. 

Byłem w Libii latem 2011 roku, w Syrii na jesień 2011 i w Iranie na wiosnę 2012 roku. Lekcja jaką można wyciągnąć z tych krajów, pogrążonych we wszechobecnym kryzysie, z bardzo słabymi strukturami społeczeństw obywatelskich z brakiem tradycji demokratycznych, jest taka, że szaleństwem byłoby proponowanie przeskoku z układu autorytarnego do jakiejś ultrademokracji albo czegoś jak Republika Weimarska. Tego się po prostu nie da zrobić. 

Trzeba sobie zdać sprawę, że CIA jest w porozumieniu z Bractwem Muzułmańskim i z Al-Kaidą. To jest zresztą teza mojej książki. Al-Kaida jest arabskim legionem CIA, stworzonym przez CIA podczas wojny w Afganistanie jako oręż na Sowietów i zawsze tym właśnie była. Kilka dni temu usłyszeliśmy kolejne rewelacje, coś, o czym ja mówię od lat, że Guantanamo okazało się nie tylko więzieniem. Guantanamo to szkoła, pole treningowe dla terrorystów, których odsyła się z powrotem do Jemenu, Libii, Syrii, by tam walczyli z rządami tych krajów. Jeśli więc spojrzeć na programy telewizyjne Amy Goodman i Democracy Now! okaże się, że ona wspiera Bractwo Muzułmańskie w Egipcie i Mursiego, który chciał ataku na Syrię. Chciał wysłać egipskich ochotników do Syrii. I został obalony przez generałów, albo inaczej mówiąc przez Naserystów, ze względu na jego otwartość na terror. Na temat Syrii Amy Goodman ma bardziej stanowcze poglądy. Dla niej rebelianci to dobrzy ludzie. A przecież tak nie jest. To są bojownicy Al-Kaidy, islamsy fundamentaliści. Najemnicy. 

Słyszał pan określenie Takfiri? To określenie, którego jedni Muzułmanie używają wobec innych, oznaczające, że ci inni za słabo wierzą, nie są prawdziwymi Muzułmanami, więc można ich zabijać. To są rzeczy, które słyszymy od tych grup. Ale od Amy Goodman nie usłyszy pan "zatrzymać wojnę! Nie ma naszej zgody!" 

Muszę podreślić jedną rzecz - dominujący pogląd wśród społeczeństwa amerykańskiego jest taki: nigdy więcej wojny! Mamy dość wojen! Chyba że zostaniemy zaatakowani. I to nie jest przejaw słabości tylko mądrości. Dojrzewamy jako społeczeństwo. 

RB: Pozwolę sobie na dygresję: czyż nie to samo słyszymy w Polsce od niektórych Polaków i katolików, którzy mówią innym Polakom i katolikom, że nie są dość polscy i katoliccy? Ale wróćmy do rozmowy...

Rozmawiałem ostatnio z Lettą Tayler z Human Rights Watch... 

Webster Tarpley: Wooo! Niech pan uważa! Human Rights Watch było liderem wśród NGOsów w podżeganiu do wojny w Syrii! Przykro mi. Nawet w swojej branży obrony praw obywatelskich oni proponują taką ideologię interwencji humanitarnej, czyli odpowiedzialności za aktywną ochronę ludzi. Ich szef często pojawia się w amerykańskiej telewizji i wygląda niestety na to, że zachęca do ataku. To niestety doprowadza mnie do smutnej konkluzji, że zasadniczo mamy tutaj prowojenną lewicę. Degeneracja naszej lewicy doprowadzila do sytuacji, że mamy lewicowych podżegaczy wojennych. 

Proszę spojrzeć na ostatnie porozumienie z Iranem. Cała partia republikańska, nawet jej liberalna część, protestuje przeciwko porozumieniu. A nawet część partii demokratycznej protestuje. Podczas gdy społeczeństwo amerykańskie przyjmuje je ciepło. To pokazuje jeszcze jedną rzecz: Obama nie jest najgorszy. Jeśli Obama byłby najgorszy mielibyśmy wojnę w Syrii i z Iranem. Gdyby to Romney wygrał wybory mielibyśmy obie te wojny. Gwarantuję. Dlatego powiem z całą mocą: nigdy więcej nie może być już republikańskiego prezydenta.


-----------
-----------

RB: W 2008 roku przewidywał pan, że on będzie najgorszy. 

Webster Tarpley: I tak było! W 2008 roku on był najgoszy. Ale od tego czasu przeskoczyła go faszystowska partia herbaciana, Tea Party. Trudno nawet pojąć tych ludzi, jeśli się ich bliżej nie pozna. Taki Ted Cruz to istny szaleniec. Tacy ludzie sprawiają, że członkowie partii totalitarnych z lat 30tych XX wieku wypadają przy nich mdło. 

Inna sprawa jest taka, że amerykańskie instytucje zmuszają polityków do poszukiwania porozumienia. Nawet jeśli prezydentem zostanie silny ideolog. Obama na przykład przyszedł jako człowiek Wall Street i w zakresie swoich decyzji ekonomicznych raczej ich nie zawiódł. 

RB: Czy Obama nadal jest człowiekiem Brzezińskiego?

Webster Tarpley: To się rozluźniło. Nawet Brzeziński trochę spuścił z tonu. Może to z powodu wieku, nie wiem, ale elementy zdrowego rozsądku pojawiły się w wypowiedziach Brzezińskiego. 

Urzędujący prezdent podlega niezwykłym naciskom. Spójrzmy na Obamę. Gdy pojawił się w Białym Domu przyjął retorykę wojenną przeciw Afganistanowi. W grudniu 2009 roku wygłosił przemówienie na akademii West Point, na którym ogłosił eskalację wojny w Afganistanie. Sądzę, że teraz tego przemówienia żałuje. Rozwój Obamy wskazuje, że się opanował. Świadczyć o tym może fakt, że Obama wyrzucił z wojska dziesiątki wysokich oficerów, admirałów, generałów, oficerów za - jak sądzę - niesubordynację. Za to, że działali niezgodnie z wolą Białego Domu. Dobrym przykładem jest atak na ambasadę amerykańską w Benghazi, 11 września 2012 roku, w której zginął ambasador USA Christopher Stevens oraz kilku urzędników. Najwyraźniej tam byli terroryści opłacani przez CIA, a uzbrojeni funkcjonariusze CIA, którzy znajdowali się w pobliżu nie zareagowali na atak. We Włoszech znajduje się także dowództwo amerykańskich sił zbrojnych na Afrykę, które dysponowało wojskiem w natowskiej bazie w Sigonella na Sycylii. Wojsko mogło być tam w godzinę. Ale nie zareagowali. W amerykańskiej polityce znamy coś takiego jako "Październikowa Niespodzianka". Zamach w Bengazi był typową akcją zorganizowaną przez wojskową klikę pod przewodnictwem generała Petraeusa,  ówczesnego szefa CIA i generała Cartera Hama, szefa wojsk na Afrykę. Pozwolili na to zdarzenie w nadziei, że to pomoże Romneyowi wygrać wybory z Obamą. "Październikowe Niespodzianki" mają długą tradycję. Zaczęło się w czasach Cartera i Reagana. Obama musiał więc sobie poradzić z grupą zatwardziałych generałów, która chciała mu zaszkodzić.

-----------
Zobacz listę wojskowych zwolnionych z armii przez Obamę.
-----------

RB: Wracając do mediów, jak pan sądzi, dlaczego polskie media powtarzają amerykańską propagandę wojenną?

Webster Tarpley: Nie wiele wiem o polskich mediach. Byłem w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych, gdzie na łamach Gazety Wyborczej przestrzegałem Polskę przed przyjęciem rad od osób w stylu Jefreya Sachsa. Mówiłem, że to się skończy olbrzymimi bezrobociem. Znam jednak dość dobrze Włochy i Niemcy oraz trochę Francję i wiem, że we wszystkich tych natowskich krajach, w to włączam też USA, Kanadę i Wielką Brytanię istnieje duża "koordynacja" mediów w interesie amerykańskiego Departamentu Stanu i globalnej siatki wywiadowczej. 30 - 40 lat temu przeciętny intelektualista europejski prezentował daleko idącą nieufność wobec Stanów Zjednoczonych - z różnych pobudek - ale w praktyce oznaczało to pewne krytyczne spojrzenie. Tak na pewno było we Włoszech, w Niemczech i we Francji. Teraz ten krytyczny zmysł zanika. Nie ma nawet zdrowego cynizmu, który jest moim zdaniem lepszy niż łatwowierność. Lepiej chyba niedowierzać, niż dać się nabrać. W ostatnich latach postępuje pewna homogenizacja inteligencji światowej. Przeciętny inteligent jest mniej krytyczny i bardziej zdominowany przez popkulturę. A to chyba nie jest dobre. Ja się staram walczyć z amerykańskimi modelami kulturowymi od wewnątrz... (śmiech)

RB: Ostatni temat na dzisiaj: Co pan myśli na temat Snowdena?

Webster Tarpley: Mam podejrzenie, że to może być tak zwana operacja "ograniczanego ujawniania" sterowana przez CIA. Mam takie kilka kryteriów, które sobie odhaczam i zaraz to zrobię. Od Daniela Ellsberga przez Juliana Assange'a do Edwarda Snowdena, pytanie brzmi: jak się zorientować, czy ci informatorzy są autentyczni. Po pierwsze informator musi być na "drodze do Damaszku" jak święty Paweł, który prześladował Boga. Ellsberg był wojennym podżegaczem i obrócił się przeciwko temu. Assange był anarchistą i hackerem zanim wpadł na pomysły polityczne. Co ciekawe są wiarygodne informacje, że Snowden był krytykiem Assange'a. Jest taki z niego cytat: Assange'owi powinni odstrzelić jaja, jeśli ujawni tajemnice. Mamy więc ludzi, którzy służyli złej sprawie, a potem przeszli na jasną stronę mocy. 

Drugi test sprawdza, czy informator staje się natychmiastowym ulubieńcem mediów. Ellsberga natychmiast kupiły New York Times i Washington Post, Assange'a kupili wszyscy, a Snowden ma Glenna Greenwalda i The Guardian. Jednak prawdziwi informatorzy pozostają najczęściej zignorowani. Mogę wskazać kilku informatorów, którzy ujawniają rzeczy dużo ciekawsze niż Snowden, którzy jednak się nie przebijają. Żadna gazeta nie chce z nimi rozmawiać. 

RB: Bardzo proszę!

Webster Tarpley: I jeszcze jeden test: czego się dowiedzieliśmy? No właśnie nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Rewelacje Ellsberga na temat Pentagonu były w zasadzie znane. Jeśli ktoś czytał Le Monde i Corriere Della Sera wiedział o tym wszystkim. Patrzyłem na dokumenty z Pentagonu i zastanawiałem się, co w tym do jasnej cholery jest nowego!? Jeśli czytałeś Agence France Press wiedziałeś wszystko. To samo jest z Assangem. U Snowdena wyszedł Eszelon. Ale w tej sprawie były wysłuchania przed Parlamentem Europejskim w 1998 i 1999 roku. Nie ma tam nic nowego. Może trochę slangu branżowego. 

I w końcu ostatni test: nie ma nic DUŻEGO! W przypadku Ellsberga można się było spodziewać dokumentów na temat zabójstwa Kennediego. I nic! W przypadku Assange'a można było oczekiwać 11 września. Nic! Co więcej Assagne ogłasza, że wkurza go ruch prawdy o 11 września. Ja ogłaszam prawdziwe rewelacje, mówi, a wy się dopytujecie o 11 września. To mnie obraża, mówi. A u Snowdena nic na temat arabskiej wiosny, nic na temat zabójstwa Kadafiego, nic! Generalnie mówiąc oni nie ogłaszają niczego, co już wcześniej nie byłoby wiadome. 

Natomiast można argumentować, że ich przecieki przygotowują grunt pod następne utajnione operacje. W przypadku Ellsberga chodziło o osłabienie Nixona i o osłabienie instytucji prezydentury amerykańskiej w ogóle. W przypadku Assange'a mogło chodzić o przygotowanie arabskiej wiosny, która wszystkich tak zaskoczyła. CIA obaliła Mubaraka i innych kacyków, którzy stawali się zbyt niezależni. Mubarak się za bardzo usamodzielnił. USA proszą o wojska na Afganistan - Mubarak staje okoniem. USA chcą zaangażowania w Iraku - Mubarak nie. USA chcą zbudować bazę wojskową w Egipcie - Mubarak im figę! USA chcą, żeby podpisał układ z Izraelem - Mubarak znowu nie. W końcu przegiął i się go pozbyto. Inna sprawa jest taka, że być może CIA w ogóle chce doprowadzić do rozbicia systemu państwowego na świecie. To się dzieje w Iraku, który podzielił się na trzy części, w Sudanie, teraz są dwa kraje, to się stało z Serbią. A teraz dzieje się ze Szkocją! Brytyjczycy sami sobie to robią, żeby upowszechnić pomysł... (śmiech). Czyli strategią może być bałkanizacja krajów, dzielenie, rozbijanie.... Macedonia di fruta, jak to mówią... 

RB: Kim w takim razie jest Glenn Greenwald, który współpracuje ze Snowdenem i publikował jego rzeczy w Guardianie. 

Webster Tarpley: Greenwald mieszka sobie w Brazylii... Natomiast Guardian to lewe skrzydło brytyjskiej MI6. To jest lewicowy front tajnych służb brytyjskich. Może pan spojrzeć na ich stronę, jak się rozzłościli, jak ich w ten sposób nazwałem! 

Jeśli więc zależy panu na prawdzie, Guardian nie będzie po pana stronie... (śmiech). 

RB: Ale Greenwald odszedł z Guardiana i będzie otwierał swoją własną platformę informacyjną. 

Webster Tarpley: Co pan ma na myśli mówiąc "swoją własną"? On ma za sobą miliardera z e-bay, jakże się ona nazywa... 

RB: Pierre Omidyar...

Webster Tarpley: O właśnie! Więc ma miliardera po swojej stronie. To będzie korporacja. Z Greenwaldem, Snowdenem i miliarderem z e-bay. 

Niech pan spojrzy na Jeremiego Scahilla... Scahill jest tą... kreaturą od Amy Goodman, która zaatakowała siostrę Agnes Mariam. A siostra Mariam to jest wreszcie ktoś prawdziwy! 

RB: Wiem, poznałem ją w Warszawie.

Webster Tarpley: No więc ona ryzykuje życiem opowiadając o tym co się dzieje w Syrii. I wtedy pojawia się Scahill i chce ją oczerniać. 

RB: KIm więc jest Scahill w pana oczach? 

Webster Tarpley: Kolejnym ulubieńcem fundacji sponsorujących Amy Goodman. Chodzi o to, że Chomsky jest już bardzo stary, Michael Moore zrobił się tak obrzydliwie bogaty, że nie chce mu się palcem kiwnąć, Amy Goodman też już ma swoje lata, trzeba więc stworzyć nowe pokolenie tych... operacyjniaków, żeby głupcy mieli za kim podążać. Po prostu jest to próba narzucenia kontroli środowiskom bardziej radykalnym i antyinstytucyjnym. A to wymaga tworzenia bohaterów. 

Amerykańska lewica nie ma bohaterów. Zawsze dostawali w tyłek. Więc gdy pojawia się taki Assange media krzyczą: o, jest bohater! albo Snowden, to jest bohater! I lewica to kupuje bo bardzo potrzebuje takich ludzi. Nie ma zdrowego sceptycyzmu, gdyż jest wielki głód na kogoś, kto sprzeciwiłby się instytucjom i esteblishmentowi. Ale ci ludzie są często podrzuceni. 

Amy Goodman, z którą pan rozmawiał jest w dużej mierze sponsorowana przez Fundację Forda, która nie jest organizacją humanitarną, tylko agencją wpływu społecznego na usługach finansjery z Wall Street. W tym świetle zrozumiała jest jej niechęć do dyskutowania przebiegu wypadków z 11 września. Ciekaw jestem, czy powiedziała panu, że stacja WBAI, czyli flagowy program fundacji Pacifica, najważniejszego centrum myśli lewicowej w USA, powoli chyli się ku upadkowi przy wydatnej pomocy Amy Goodman? Amy twierdzi, że WBAI jest jej dłużna 2 miliony dolarów i chce to wyegzekwować. Wie, że taka suma zabije najważniejszy głos amerykańskiej lewicy. 

RB: Dziękuję panu bardzo i życzę powodzenia. Do rozmowy, mam nadzieję, wrócimy!

----------------
Z angielskiego tłumaczył Jason Polak.

-----------------
Zobacz także:
Wywiad Rafała Betlejewskiego z Amy Goodman




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz